Oscary 2019: komu statuetki, komu rozczarowania?

  • Data publikacji: 24.02.2019, 14:35

Już w niedzielę, a w Polsce w nocy z niedzieli na poniedziałek, wszyscy fani kina zasiądą przed telewizorami i nie tylko, z nadzieją, że gala, choć zapowiada się na porażkę, okaże się miłą niespodzianką. No i każdy chce wiedzieć czy Roma zgarnie wszystko, czy też Zimna wojna uszczknie coś dla siebie. Dlatego też warto sprawdzić grono faworytów w kluczowych kategoriach.

 

 

Najlepszy długometrażowy film animowany

 

Jeżeli wszechmogący istnieje, a akademicy nie postradali zmysłów, to żelaznym i jedynym słusznym faworytem w tej kategorii jest Spider-Man Uniwersum, czyli człowiek-pająk w najlepszej możliwie formie, wprost tętniący oryginalnością. Jednak na drugim torze czai się hegemonia Disney/Pixar, a wraz z nią Iniemamocni 2, którzy mogą sprawić w tej kategorii niespodziankę, choć raczej nie powinni.

 

 

Najlepsza zdjęcia

 

Oczywiście wszyscy jesteśmy całym sercem z Łukaszem Żalem, który ma szansę na statuetkę za zdjęcia do Zimnej wojny. I nie są to wyłącznie patriotyczne pragnienia - to po prostu znakomita warstwa wizualna. Jednakże głównym faworytem w tej kategorii jest Alfonso Cuaron za wyczyny operatorskie w Romie i kto film widział, podobnemu werdyktowi dziwić się nie powinien.

 

 

Najlepszy film nieanglojęzyczny

 

Oto kolejna kategoria, w której rodzime serce nie tyle może, co musi zabić mocniej. I ponownie pewniakiem do nagrody zdaje się być Roma. Aczkolwiek kto wie, może jeśli trafi do niej tytuł za najlepszy film, do kogoś innego pofrunie ta statuetka? Na pewno nikt nie obraziłby się, gdyby Zimna wojna  w takim splocie wydarzeń skorzystała, choć czai się tu też drugi groźny kontrkandydat - Złodziejaszki, znakomity film Hirokazu Koreedy, zasłużenie nagrodzony Złotą Palmą w Cannes.

 

 

Najlepszy scenariusz adaptowany

 

Tutaj cała walka powinna rozegrać się pomiędzy dwoma zawodnikami wagi ciężkiej, z której każdy porusza ważne kwestie rasowe. Mowa tu o Czarnym Bractwie BlacKkKlansmann w wydaniu Spike’a Lee i Gdyby ulica Beale umiała mówić Barry’ego Jenkinsa. Wydaje się, że szala minimalnie, acz przesuwa się tu w stronę wyjadacza Spike’a Lee, dla którego może to być jedna z nagród pocieszenia tej gali. Faworyt jest, ale niewielki, można więc oczekiwać zaskoczeń.

 

 

Najlepszy scenariusz oryginalny

 

W tym wypadku mamy do czynienia z tercetem egzotycznym, w którym może wygrać absolutnie każdy, choć znajdą się tu odrobinę więksi faworyci od innych. Pojedynek stoczą ze sobą Roma, Faworyta i Green Book. Jeśli nagrody będą spływać kaskadami dla Romy, pewnie i tutaj się jej powiedzie, ale wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym zdobywcą jest Green Book. Jednak kto wie, czy nie stanie na tym, że nagrodą pocieszenia dla Faworyty stanie się zwycięstwo właśnie w tej kategorii.

 

 

Najlepszy reżyser

 

Serce mówi - Paweł Pawlikowski, ale rozsądek podpowiada, że to musi być Alfonso Cuaron i basta. Gdzieś tam po cichutku próbuje zabrać głos Yorghos Lanthimos, ale coś mi mówi, że właśnie dwaj panowie odpowiadający za nieanglojęzycznych nominowanych będą się tutaj liczyć najbardziej. Czy serce zdoła pokonać rozum, o tym przekonamy się na gali.

 

 

Najlepsza aktorka drugoplanowa

 

Główna faworytka jest jedna i nazywa się Regina King, a jej rola w Gdyby ulica Beal umiała mówić, bez wątpienia zasługuje na docenienie. Jednak nie wyklucza się twistu, w którym to na ostatniej prostej zwycięstwo wyrwie jej któraś z faworyt, czyli Emma Stone bądź Rachel Weisz. Jedno jest pewne - która z nich nie wygra, będzie to słuszny wybór.

 

 

Najlepszy aktor drugoplanowy

 

Sytuacja dość podobna do powyższej, choć nie to końca. Statuetkę zgarnąć powinien Mahershala Ali i byłoby to jak najbardziej słuszne posunięcie, choć, jeśli dojdzie do wieczora niespodzianek, wygrana może przejść w ręce Sama Elliota i byłby to bez wątpienia nielichy zwrot akcji.

 

 

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa

 

Ależ tu będą emocje - zapowiada się istna walka na noże. Naprzeciw siebie staną weterana, wciąż czekająca na należyte docenienie, Glenn Close  i Olivia Colman, która swoje pięć minut (choć nadeszło stanowczo zbyt późno) wykorzystuje w pełni. Obie panie zagrały fenomenalnie i choć skłaniałbym się w kierunku Glenn Close, to zwycięstwo w tym pojedynku równa się rzutowi monetą. Nie zapominajmy, że Lady Gaga z przyjemnością pogodziłaby obie mistrzynie, acz szanse są na to cokolwiek minimalne.

 

 

Najlepszy aktor pierwszoplanowy

 

Tak jak przy drugim planie, tak i na pierwszym panowie wpadają w podobne paralele. Tym razem dwóch gladiatorów z największymi szansami to zaprawiony w bojach Viggo Mortensen i dobijający się do bram Hollywood Rami Malek. Większe szanse daje się temu drugiemu, choć ja całą swoją sympatię przelewam w stronę Viggo. Pamiętajmy też, że z bocznego toru nadciąga Christian Bale w tonie charakteryzacji i choć, podobnie jak Gaga, szanse ma niewielkie, to na pewno nie podda się bez walki.

 

 

Najlepszy film

 

Oto przechodzimy do wielkiego finału, na który wszyscy czekali. Pamiętający ostatnie gale mogliby powiedzieć "wszystko może się zdarzyć", choć chyba nie do końca. Żelaznych pewniaków jest dwóch – Roma i Green Book, a w ostatnim czasie większe szanse daje się temu drugiemu, co bardzo mnie cieszy. Nie należy jednak skreślać Faworyty, która, niczym przyczajony tygrys czy inny ukryty smok, gotowa jest w ostatniej chwili zaskoczyć, a chodzą też słuchy, że Czarne Bractwo BlacKkKlansmann nie jest na straconej pozycji.

 

Trudno powiedzieć czy wśród wielu znaków zapytania gala sama w sobie będzie porywającym widowiskiem. Wydaje się jednak, że same pojedynki w wymienionych kategoriach powinny dostarczyć wielu emocji. Nie pozostaje więc nic innego, jak przygotować zapasy wszelkich energetyków i innych kofeinowych wspomagaczy, dorzucić do tego jakiś prowiant i śledzić z przejęciem, któż zdobył szczyty, a kto zaledwie się o nie otarł. Jedno jest pewne – będzie się działo!