Nesbo jak Hanuszkiewicz, czyli Macbet(h) wczoraj i dziś

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 27.05.2018, 08:32

W ramach cyklu nowych interpretacji najważniejszych dzieł Szekspira, związanego z 400-setną rocznicą śmierci dramatopisarza, Jo Nesbo podjął się napisania nowej wersji Makbeta. Jak mu to się udało? 

 

Pamiętacie słynną interpretację Balladyny Słowackiego w Teatrze Narodowym w inscenizacji i reżyserii Adama Hanuszkiewicza? Pamiętacie motocykle i mechaniczne zabawki dla dzieci na scenie? Pamiętacie dyskusję o granicach interpretacji klasycznych dzieł literackich i ich przerabiania? Z całą pewnością tak, był to nie tak przecież dawno gorący temat. Może on teraz wrócić w środowiska krytyków literackich po tym, jak Jo Nesbo przerobił szekspirowskiego Makbeta. Przerobił, by wraz z innymi "wielkimi" współczesnej literatury, uczcić okrągłą rocznicę śmierci angielskiego dramatopisarza, która przypadała dwa lata temu. 

 

Jo Nesbo przedstawiać specjalnie nie trzeba, szczególnie wielbicielom kryminałów i to tych mrocznych, krwawych, mocnych po prostu. Norweski pisarz zasłynął przede wszystkim cyklem z Harrym Hole, specjalistą od seryjnych morderców, zmagającym się nie tylko z makabrycznymi zbrodniarzami, ale też własnymi demonami - uzależnieniami, kłopotami osobistymi i trudnościami w nawiązywaniu jakichkolwiek relacji z otoczeniem. Nic więc dziwnego, że Nesbo wybrał do "przeróbki" jeden z najkrwawszych i najmroczniejszych dramatów Szekspira. Wszak jest specjalistą od krwawych mordów wybitnym.

 

Jak radzi sobie z tekstem Szekspira Norweg? Całkiem nieźle, trzeba przyznać. Główne postaci powieści mają w porównaniu do pierwowzoru identyczne albo minimalnie przerobione imiona, tytuł przecież też jest jednoznaczny. Konwencja i ogólny zarys historii są nieomal wiernymi kalkami dramatu Szekspira. Żądza władzy, uzależnienie od niej, chęć dominacji nad całym otaczającym światem, pragnienie decydowania o życiu albo śmierci każdego, kogo spotka się na drodze - to wszystko kieruje i Makbetem i Macbethem. Na drogę mordu sprowadza ich przypadek i przepowiednia, zapewniająca niemal nieśmiertelność. Utrzymanie władzy wymaga jednak wprowadzenia krwawego terroru, bezwzględnego rozprawienia się z wrogami, ale i z tymi, których uważało się za przyjaciół. W świecie Szekspira i Nesbo generalnie nie ma ludzi dobrych, są tylko mniej i bardziej źli, a im bardziej źli, tym większą mają umiejętność usprawiedliwiania działania przed samymi sobą i innymi. Ktoś, kto zna dramat Szekspira z całą pewnością jest w stanie przewidzieć rozwój wypadków ze strony na stronę, a także wielki finał.

 

Nesbo znakomicie historię szkockiego króla przenosi w teraźniejszość. Akcja dzieje się w wyimaginowanym mieście, w gruncie rzeczy odciętym od reszty świata, w którym władzę sprawują tak naprawdę narkotyki i głęboko posunięta korupcja. Norweski pisarz wyraźnie sygnalizuje, że te dwa zjawiska są w jego opinii największymi problemami współczesnego świata, zresztą podobne wątki przewijają się przez inne jego powieści. Narkotyki i narkomania są wszechobecne, używa ich w różnym stopniu i z różną częstotliwością każdy z bohaterów Macbetha. Nawet szekspirowskie wróżki, przepowiadające głównemu bohaterowi, że będzie królem i że zginie z rąk kogoś, kto się nie urodził, Nesbo "przerabia" na narkotykowego barona, który faktycznie rządzi miastem, mając w kieszeni i burmistrza, i szefa policji. Innym narkotykiem, równie mocno niebezpiecznym i uzależniającym, jest władza - w mieście, w departamencie policji, ale też w rodzinnym domu i osobistych relacjach. Drogą do niej są i narkotyki i wszechobecna korupcja. Przypomina wam to coś? Tak, tak, to jest w dużej mierze rzeczywistość, w której żyjemy, z którą na co dzień mamy do czynienia. Dramat Szekspira, choć powstał ponad 400 lat temu, jest ponadczasowy, takie miano przysługiwać będzie też interpretacji Jo Nesbo.

 

Świat, w którym żyją Macbeth, Lady, Duff i inni jest jeszcze bardziej mroczny niż ten, który znamy z cyklu z Harrym Hole. Tam jest nieomal zawsze ciemno i nieomal zawsze pada deszcz. Jeśli słońce wychodzi zza chmur to tylko na chwilę i wcale nie ogrzewa, tylko razi w oczy. Możemy domyślać się, że autor umiejscawia akcję gdzieś daleko w Norwegii, choć do pełni takiego obrazu brakuje śniegu. Tyle, że śnieg jest zazwyczaj biały i czysty, a kolor taki do Macbetha w żaden sposób nie pasuje. 

 

Słynna Balladyna Hanuszkiewicza przyciągała głównie młodych odbiorców, dla których oryginał Słowackiego był trudny do strawienia. Taka idea przyświecała pewnie pomysłodawcom cyklu "przeróbek" szekspirowskiej klasyki, by zapoznać z nimi jak najszersze grono odbiorców, które po dramaty nie sięga, a jeśli już to najczęściej w postaci streszczeń czy tak zwanych bryków. Jednak uprzedzam - na podstawie powieści Nesbo matury o Makbecie Szekspira nie da się napisać. 

 

Książka jest trudna jak na standardy najsłynniejszego norweskiego autora kryminałów, nie da się jej przeczytać w jeden wieczór. Ją należy raczej smakować, choć smak ma gorzki i wykrzywiający. To nie jest Nesbo, jakiego znamy z poprzednich powieści, a jednak warto po książkę sięgnąć. 

 

"Macbeth"

Jo Nesbo

Wydawnictwo Dolnośląskie

Premiera 18 kwietnia 2018

 

Nasza ocena 7/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.