Małe opowieści bogate w treści, czyli "Nowy dowód" - recenzja

  • Data publikacji: 11.04.2019, 13:55

Wydaje mi się -  poprawcie proszę, jeśli się mylę - że zbiory opowiadań dla większości czytelników jawią się, jako mniej istotna część prozy. Moje ostatnie doświadczenia w tym gatunku zdecydowanie temu przeczą. Gdybym wybierał najlepsze pozycje wśród przeczytanych w tym roku, opowiadania z pewnością miałyby miejsce na podium. Dowodem na wartość tej formy literackiej jest Nowy dowód Jeffreya Eugenidesa.

 

Pierwsze co rzuca się w oczy, jeśli mowa o Eugenidesie, to styl. Ileż bym dał, by z podobną lekkością snuć swoje wyobrażenia. Posiadać umiejętność tworzenia historii, które wydają się w stu procentach wzięte z autopsji. Nie ma w nich śladu obecności osoby trzeciej. Brzmią trochę tak, jakby ktoś przysiadł się do nas przy barze i opowiadał dzieje swojego życia. Naturalność i swoboda działają tu od początku do samego końca.

 

Nie dość, że treści te zdają się powstawać bez wysiłku, to jeszcze okazują się być niezwykle przystępne. Autor w pewien sposób tworzy pomost między scenariuszowym budulcem struktury a ściśle literacką konstrukcją. Żywo korzysta z obu ścieżek, tworząc dynamiczne, wciągające koleje losów, które świetnie się czyta. Do tego często zawierają w sobie drugie dno, dodające całości bogactwa i smaku.

 

 

Znajdziemy tu dziesięć opowieści, z których każda może pochwalić się intrygującym tytułem i jeszcze lepszą zawartością. Poczynając od Marud, czyli wizerunku przyjaźni dwóch kobiet o dużej różnicy wieku, aż po tytułowy Nowy dowód, będący komentarzem na temat nieoczywistości pewnych sytuacji związanych z moralnością i seksualnością. Rozdźwięk, jak widzicie, jest spory, ale tym lepiej -dzięki temu ciekawych kwestii tu nie brakuje.

 

Jeffrey Eugenides skacze po różnych tematykach z ogromną swobodą. W Wielkim Eksperymencie punktem wyjścia jest brak ubezpieczenia zdrowotnego, który zachęca do finansowych manipulacji. Pipeta do pieczeni to dla autora okazja, by z przymrużeniem oka spojrzeć na reprodukcję, ale też zmianę  norm i obyczajów. Nie znaczy to wszakże, że czasami Eugenides nie tworzy tekstu dla samej frajdy snucia opowieści. Trudno nie uśmiechnąć się, czytając o jego wariacji na temat narodzin fanatyzmu z Poczty lotniczej, czy uczonego o statusie gwiazdy, który musi zmierzyć się z ułomnością swej przełomowej teorii w Proroczym sromie.  

 

Niezwykle interesująco przedstawia się tu kwestia dorastania, ujęta w dwójnasób. Muzyka dawna to oda do odkładania dorosłości na później, której wyrazem jest klawikord - wyraz sentymentu i zgubnej nostalgii. Apartament po części jest opowieścią o mającym już swoje lata biznesmenie, który założył jeden interes za dużo i próbuje się odkuć. To także perspektywa narratora, dorosłego syna, który, zamiast skupić się na własnym życiu, korzysta z gościny rodziców. Widzimy tu zderzenie marzycielskiego działania wbrew wszystkim z cyniczną i wygodną stagnacją.

 

 

Na bis pozostawiłem tu historie, które w pewien sposób mogą się uzupełniać. Kapryśne ogrody przedstawiają Seana, który nie płacze po rozpadzie swojego małżeństwa, ma za to chęć zapoznać się bliżej z jedną z autostopowiczek. Znajdź winowajcę ukazuje ojca rodziny na wygnaniu, podglądającego familię z ukrycia w ogrodzie. Oba przypadki tętnią wręcz od niedojrzałych mężczyzn. Lekkoduchów, którzy z dowcipem pławią się w swej rzekomej atrakcyjności, by z czasem zderzyć się w własnymi ograniczeniami.

 

Trudno nie zauważyć, że, choć mężczyzna w różnorakiej perspektywie dominuje w rozważaniach autora, rozpiętości tematycznej tu nie brakuje. Dorastanie, moralność, humoreska, seksualność, współczesne i przeszłe lęki w krzywym zwierciadle. To krótka wyliczanka, która wszakże nie wyczerpuje tematu. Pokazuje jednak, że gdziekolwiek Eugenides by trafił, tam potrafi się odnaleźć. Stworzyć wiarygodną charakterystykę czasu, miejsca i problemu. Skonstruować postaci, których losy chcemy poznać, nawet jeśli nie należą one do najsympatyczniejszych przedstawicieli naszego gatunku.

 

Chciałbym się do czegoś przyczepić, ale jedyne, czego mi tu brakuje, to… większej ilości opowiadań. Doprawdy mógłbym czytać i czytać, zupełnie się nie nudząc. Jeffrey Eugenides ma wszystko - znakomity styl, łatwość budowania postaci i ich losów, nawet jeśli są cokolwiek ekscentryczne. Do tego niezwykle bystry umysł, który swobodnie wplata bolączki współczesnego świata do przekazywanych historii. Jest tu rytm, biegłość i żywo wyczuwalna radość z pisania. Jak by nie spojrzeć, Nowy dowód, to znakomita pozycja, która powinna zadowolić nawet wybrednych czytelników, a antyfanów opowiadań namówić do rewizji swojego stanowiska.

 

Ocena - 8/10