Krajewski zaskakuje po raz kolejny - recenzja "Dziewczyny o czterech palcach"

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 11.05.2019, 22:11

Marek Krajewski spełnił swoje marzenie i opublikował opowieść szpiegowską. "Dziewczyna o czterech palcach" jest chyba pierwszą tego typu książką w stylu retro. Czyta ja się bardzo przyjemnie, choć brak tu fajerwerków a'la James Bond, a nawet Vincent Severski.Premiera ksiązki 15 maja.

 

Marek Krajewski zaskoczył drugi raz rzędu, choć dla znawców jego pisarstwa Dziewczyna będzie szokiem zdecydowanie większym, niż ubiegłoroczny Mock-pojedynek. Już w ostatnim jak dotąd tomie sagi o wrocławskim policjancie z pierwszej połowy ubiegłego wieku, autor odszedł od typowej dla siebie krwawej, brudnej, mrocznej czarnej powieści. Kolejna książka, którą chciał napisać od dawna, jeszcze bardziej łamie schemat, wyprowadza wrocławskiego pisarza z szufladki, do której sam się w sumie wpakował, tworząc postaci Mocka i Popielskiego.

 

Jest to faktycznie typowa w fabule powieść szpiegowska, utrzymana w tak charakterystycznym dla Krajewskiego stylu retro (akcja dzieje się wkrótce po odzyskaniu przez Polskę niepodległości), ale tylko momentami autor pokazuje tę najmroczniejszą część swojego pióra. Tylko kilka scen można by spokojnie pomieścić w najstraszniejszym chyba w dorobku pisarza Ludzkim ZOO. Oczywiście w Dziewczynie nie brakuje trupów, strzelanin, ale nie zalegają one  tak masowo kart książki, jak to niegdyś u tego autora bywało.

 

Kilka słów o fabule. Rzecz traktuje o grze wywiadów i kontrwywiadów polskiego i rosyjskiego wokół planowanego przez Rosjan zamachu na Marszałka Józefa Piłsudskiego. Akcja toczy się w roku 1922 we Lwowie, Warszawie, Gdańsku i na Wołyniu. Głównym bohaterem jest Edward "Łyssy" Popielski, którego znamy z lwowskiego cyklu Krajewskiego (Erynie, Rzeki Hadesu, Liczby Charona i inne), tym razem nie jest jednak ani policjantem, ani prywatnym detektywem, lecz rasowym szpiegiem, mającym przeciwdziałać knowaniom przeciwników komunistycznej Rosji. Przez karty powieści przewijają się postaci historyczne, prócz Piłsudskiego między innymi Gabriel Narutowicz, czy jego zabójca Eligiusz Niewiadomski.

 

Akcja powieści jest wartka, choć z oczywistych względów bohaterowie nie mają na podorędziu zdobyczy techniki, dostępnych postaciom wykreowanym przez współczesnych autorów powieści szpiegowskich, czy to polskich, czy obcych. Siłą rzeczy szpiedzy nie mogąc korzystać z podsłuchów, internetu, superszybkich samochodów, łodzi, samolotów, czy wyszukanej broni muszą korzystać z dostępnych im środków, czyli własnej inteligencji, sieci informatorów, śledzenia. Przez to powieść staje się dla przeciętnego czytelnika bardziej realna, bliska rzeczywistości, łatwiej przyjąć, że to co czytamy mogło zdarzyć się naprawdę. Nawet bardziej niż powieści Vincenta Severskiego, który przecież zna świat szpiegów lepiej niż którykolwiek z autorów. Finał książki jest nietrudny do przewidzenia, jednak autor nawet najbardziej przewidującego czytelnika jednym przynajmniej zwrotem sytuacji mocno zaskoczy. A osoby dobrze grające w szachy i znające ich historię (tak, ta gra w Dziewczynie odgrywa kluczową rolę) mogą spróbować same pobawić się w Popielskiego i spróbować rozwikłać tajemniczy szyfr, najistotniejszy dla całej intrygi.

 

Mocną stroną każdej z dotychczasowych powieści Krajewskiego było bardzo realne umieszczenie w czasie i przestrzeni. Świetny research powieściopisarza dawał czytelnikowi możliwość poznania Wrocławia czy Lwowa takimi, jakimi te miasta w początkach XX wielu były. Tak w sensie geograficznym, jak i społecznym. W Dziewczynie ta warstwa geograficzna (topograficzna) jest też mocna, ale z całą pewnością nie tak szczegółowo zaakcentowana jak w cyklu o Eberhardzie Mocku. Poznajemy Warszawę, Gdańsk, Lwów z pierwszych lat wolnej Polski, ale nie tak dokładnie jak Wrocław lat międzywojennych. Jest to w sumie zrozumiałe, dla jakości i płynności akcji wręcz konieczne. Bardzo mocna jest za to warstwa społeczna. Stosunki między poszczególnymi narodowościami zamieszkującymi wówczas Polskę są pokazane bardzo wiernie i bez "różowych okularów". Podobnie rzecz się ma w kontekście różnic politycznych pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami. W tej perspektywie Dziewczyna przypomina mi nieco Króla Szczepana Twardocha, zupełnie niesłusznie uznawanego przez niektórych, tych powierzchownych czytaczy, za powieść łotrzykowską. Jak cykl o Mocku można uznać za przewodnik po przedwojennym Wrocławiu, tak Dziewczynę za smutną momentami analizę genezy rychłego upadku Państwa Polskiego.

 

Niemniej nie bójcie się państwo, nie jest to traktat filozoficzny, lecz rasowa powieść szpiegowska, tylko taka nieco leniwiej niż inne płynąca. Popielski nie daje rady przemieścić się ze Lwowa do Gdańska w trzy godziny, zajmuje mu to dwa dni, ale nudne to na pewno nie jest.

 

Krajewski wciąż zadziwia mnie brakiem chronologii swoich cykli. Przecież czytanie cyklu wrocławskiego w kolejności ukazywania się powieści może wywołać w głowie uważnego czytelnika kompletny mętlik. Na początek mamy lata dwudzieste, potem trzydzieste, potem wracamy do dwudziestych, by przeskoczyć do okresu drugiej wojny światowej i na koniec wrócić do czasów przed pierwszą wojną światową. Prequel sequela sequelem prequela pogania. Czekam tylko na to, kiedy Krajewski ogłosi zakończenie poniewierania Mockiem, by cykl przeczytać zgodnie z chronologią powieściową. Nie znam zbyt dobrze cyklu lwowskiego, ale wiem, że i z Popielskim robi autor podobnie. Znamy jego losy z okresu przedwojennego, wojennego, teraz cofamy się o kilkadziesiąt lat wstecz, dodatkowo zmieniając gatunek literacki i charakter zatrudnienia bohatera. Co jeszcze wymyśli Krajewski? Czy będzie kontynuacja Dziewczyny z czterema palcami?

 

Zobaczymy, czas pokaże, na kolejną powieść wrocławianina będziemy czekali z niecierpliwością. Zejdzie tego czekania zapewne zdecydowanie dłużej niż w przypadku maszynki do pisania jaką jest Remigiusz Mróz, ale to może i dobrze, bo bardzo mocną stroną całego pisarstwa Krajewskiego jest umiejscowienie akcji w bardzo dobrze zbudowanej i wiernie odtworzonej czasoprzestrzeni. Tego nie da się zrobić w miesiąc czy dwa. Tak czy owak, panie Marku, prosimy o jeszcze.

 

Marek Krajewski, Dziewczyna z czterema palcami

Wydawnictwo ZNAK

premiera 15 maja 2019

stron 410

Ocena: 8/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.