W starciu z rzeczywistością, czyli "Spider-Man: Daleko od domu" - recenzja

  • Data publikacji: 14.07.2019, 22:06

Po pierwszym solowym filmie ze Spider-Manem w Marvel Cinematic Universe przyszło nam czekać dwa lata na jego kontynuację. Niecałe dwa tygodnie temu Spider-Man: Daleko od domu wszedł na ekrany kin w Stanach, a kilka dni później pojawił się w większości krajów świata. Jak sprawdza się na tle pozostałych filmów z Pajączkiem? Czy broni się jako dzieło niezależne? Zapraszam do lektury.

Nie będę ukrywać faktu, że jestem wielkim fanem Marvel Cinematic Universe, przez co recenzowanie jakiejkolwiek z nowych produkcji spod szyldu MCU wiąże się bezpośrednio z ryzykiem przymknięcia oka na pewne niedociągnięcia. Staram się jednak zawsze być fair, niezależnie od tego, co oceniam. Tak też będzie w tym wypadku.

 

Choć Far From Home był jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie filmów MCU ostatnich kilku lat, w światowych mediach niewiele było słychać o samym projekcie przed jego premierą, głównie ze względu na wcześniejsze premiery Kapitan MarvelAvengers: Koniec gry, dwóch znacznie bardziej kontrowersyjnych i głośniejszych projektów, które zwyczajnie przyćmiły najnowszy film ze stajni Marvela. 

 

 

Daleko od domu, Spider-Man, w którego roli po raz piąty powraca niezastąpiony Tom Holland, wybiera się wraz z kolegami na wycieczkę szkolną do Europy. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak szybko wycieczka ta zacznie wymykać się spod jakiejkolwiek kontroli.

 

Tym razem jednak Peter Parker nie ma już swojego mentora w postaci Tony'ego Starka (Robert Downey Jr.), co jest bezpośrednim efektem wydarzeń z Avengers: Endgame. Twórcy wprowadzają zatem do fabuły znakomitą postać pana Becka (w tej roli Jake Gyllenhaal), który, trzeba przyznać, jest wyśmienitym wyborem aktorskim.

 

Beck szybko przyjmuje imię Mysterio, które sugerują mu nastolatkowie i pomaga ludzkości uporać się z zagrożeniami, którym planeta musi stawić czoła. Współpraca, jaka powstaje tutaj między postacią Mysterio a Peterem Parkerem jest wybitna, bardzo dobrze napisana i zagrana. Uważam, że postać Gyllenhaala jest jedną z najlepszych kreacji w całym MCU, pełna wielowątkowości i głębi, momentalnie porównywalna jakościowo do postaci Thanosa, który był jeden z najlepiej napisanych postaci w całym uniwersum.

 

 

Poza wspaniałą chemią na pierwszym planie, film prezentuje świetny drugi plan, gdzie poza takimi perełkami jak Jon Favreau i Marisa Tomei, są świetni w swoich rolach Zendaya, Jacob Batalon i Angourie Rice.

 

Ogólnie rzecz biorąc, na wszystkich w tym filmie patrzy się z ogromnym zainteresowaniem, każdy z bohaterów otrzymał przynajmniej kilka minut uwagi i świetne linijki do zagrania. Nie ma tu postaci zbędnych, wszyscy grają w jednej drużynie i popychają fabułę do ogromnego w skali ostatniego aktu.

 

 

Poza postaciami, film zachwyca też wyborem lokacji, przenosząc widzów do Wenecji, Pragi, Berlina, Londynu czy małego miasteczka w Holandii. Reżyser projektu, Jon Watts, był podobno tak zachwycony pięknem Europy podczas trasy promującej Spider-Man: Homecoming, że zdecydował osadzić akcję kontynuacji właśnie na starym kontynencie.

 

I, muszę przyznać, wyszło to filmowi na dobre. To zupełnie świeże spojrzenie na postać jaką jest Spider-Man, pozwalające zobaczyć coś nowego, czego nie mieliśmy jeszcze w żadnym poprzednim wysokobudżetowym filmie o Pajączku. W filmie dalej czuć niepowtarzalnego ducha młodości, ciekawości i pewnej uroczej naiwności z pierwszej części, tym razem z dodatkiem smutku, refleksji i odpowiedzialności po wydarzeniach z Avengers: Koniec gry.

 

 

W momencie pisania tej recenzji, byłem już na trzech różnych seansach Spider-Man: Daleko od domu. Udało mi się obejrzeć film przedpremierowo w formacie 2D. Wybrałem się też do Pragi, żeby odwiedzić miejsca, w których kręcono produkcję oraz skorzystać z dostępnego tam kina IMAX, żeby zobaczyć film ponownie na olbrzymim ekranie, tym razem oczywiście w 3D. Film wygląda wizualnie tak dobrze, że nie mogłem się oprzeć chęci zobaczenia go po raz kolejny w jeszcze innym środowisku, tym razem wybierając seans w sali 4DX w Warszawskiej Arkadii.

 

Po trzech seansach mogę śmiało powiedzieć, że jest to film, który zachwyca wizualnie niezależnie od tego, ile razy się go obejrzy. Żarty wciąż śmieszą, Mysterio wciąż oczarowuje swoją osobą, a wszyscy aktorzy zdają się świetnie bawić na planie, przez co film zyskuje bardzo dużo.

 

 

Czy warto się zatem wybrać na najnowszą część Spider-Mana? Oczywiście, że tak. Zarówno wierni fani Marvel Cinematic Universe, o które już od ponad dekady nieustannie troszczy się Kevin Feige, serwując coraz to nowe i bardziej eksperymentalne filmy, jak też zwykli widzowie, którzy nie widzieli wcześniej żadnych filmów z superbohaterami, znajdą w produkcji coś dla siebie. Jest to film z ogromnym duchem, wyczuciem postaci przez reżysera i scenarzystów widocznym na każdym kroku i świetnie dobraną i zgraną obsadą, dostarczającą na każdej płaszczyźnie aż do końca seansu. Jakby tego było mało, to film stojący na swojej stronie wizualnej, prezentując świetne zdjęcia, efekty specjalne i dźwięk, piękne kostiumy i projekty wnętrz. W okresie, w którym w kinach mało jest dobrych filmów dostarczających odpowiedniego zastrzyku rozrywki, warto wybrać się do kina właśnie na Spider-Man: Daleko od domu, żeby ochłonąć trochę od pędzącego ciągle do przodu świata, zrelaksować się nieco i zanurzyć w fantastycznym świecie superbohaterów Marvela.

Ogólna ocena: 8.5/10