Wyjątkowe Męskie Granie w Gdyni przeszło do historii!

  • Data publikacji: 28.07.2019, 09:53

Męskie Granie w Gdyni obfitowało w wiele emocji. Zdarzały się drobne wpadki, dodające animuszu, ale też wzruszające chwile, jak występ Kasi Nosowskiej z synem. Jedno jest pewne - koncert jubileuszowej, 10. edycji, przeszedł do historii!

 

Męskie Granie to ostatnimi czasy jeden z największych koncertów letnich w Polsce. A już na pewno największy zbierający polskich wykonawców, grających głównie polską muzykę. Wydarzenie odbywa się zazwyczaj w największych miastach w Polsce, ale po raz 3. z rzędu na trasie koncertowej znalazła się też Gdynia. W tym roku odbywa się jubileuszowa, 10. edycja trasy.

 

Koncert, któremu właściwie bliżej już do festiwalu, rozpoczynał się o 17. Zainaugurowali go muzycy z "Bitaminy", jednego z bardziej obiecujących zespołów alternatywno-hiphopowych w Polsce. Panowie zagrali kilka kawałków balladowych, które pozwoliły tłumnie przybywającym widzom wczuć się w klimat Męskiego Grania.

 

Następnie na scenie głównej zameldowali się Mazolewski/Porter. Panowie wymieszali się zupełnie, zarówno ze sobą, jak i ze swoimi poprzednikami, prezentując mocne, neojazzowe brzmienie. Większość utworów, które wykonali, pochodziło z ich najnowszej płyty - Philosophia. Warto wspomnieć, że ten duet, tworzony przez liderów neojazzowego Pink Freud i rockowego Porter Bandu, jest jednym z ciekawszych połączeń, które wystąpiło dotychczas na Męskim Graniu. Sam Piotr Stelmach, dziennikarz prowadzący Męskie Granie, po  występie tego duetu, powiedział,  że ma nadzieję, iż nie był to ich ostatni raz w tym miejscu.

 

Po wejściu na scenę Kuby Karasia, Marceliny, Kasi Lins, Mroza i Króla zrobiło się bardzo nostalgiczne. Artyści wykonywali utwory zespołu Lombard. Na estradzie wybrzmiały największe hity, takie jak "Szklana pogoda" w wykonaniu pań czy "Przeżyj to sam" w interpretacji Mroza. Magii całemu występowi dodawał Kuba Karaś z zespołu The Dumplings, popisując się świetną grą na gitarze.

 

Od około godziny 20, w przerwach między koncertami na scenie głównej, okazję na zaprezentowanie się na scenie "Ż" mieli aspirujący artyści, wybrani wcześniej poprzez głosowanie widzów. Szansę tę wykorzystał "Nietrzask". Kapela z Torunia zaprezentowała dość niespotykany na większych scenach indie-folk. Panowie w ciągu zaledwie 15 minut zdążyli przekonać do siebie publiczność, która gorąco oklaskiwała ich po zejściu ze sceny.

 

Tymczasem na estradzie zameldował się zespół "Lao Che". Muzycy nie zaskoczyli widowni swoją świetną dyspozycją, ponieważ ich koncerty zawsze stoją na wysokim poziomie. Zaśpiewali przekrój największych hitów ze wszystkich płyt.

 

Chwilę po tym występie na scenę "Ż" wkroczył Arek Kłusowski, jeden z największych talentów młodego pokolenia. 27-latek sam komponuje swoje utwory, pisze do nich teksty, a dodatkowo posiada wybitny głos. Swoim kontratenorem oczarował męskograniową publiczność, która oklaskiwała go jeszcze długo po tym, jak zszedł ze sceny.

 

Po występie Arka nadszedł czas na jeden z najbardziej wyczekiwanych koncertów wieczoru. Wielokrotnie powtarzane sformułowanie "człowiek orkiestra" nie oddaje wszystkich talentów tego człowieka. Krzysztof Zalewski, gdyż o nim mowa, został przywitany przez gdyńską publiczność burzą oklasków. Muzyk od razu "utonął" w gąszczu instrumentów i mikrofonów. Muzyk przyznał, że czuje się bardzo zestresowany i poprosił widownię, by śpiewała razem z nim. Swoim poczuciem humoru i naturalnością sceniczną wzbudził jeszcze większą sympatię u i tak oczarowanej już publiczności, a przypadkowe błędy z nastrojeniem instrumentu tylko dodawały charakteru. Zalewski wykonał swoje największe przeboje, np. "Kurier",  a także zeszłoroczną piosenkę festiwalową - "Początek", którą razem z nim śpiewało 7500 tysiąca ludzi. Jego gościem specjalnym była Natalia Nykiel, z którą zaśpiewał jedną ze swoich piosenek.

 

Jako przedostatni na małej scenie zaprezentowali się "Syny". Dźwięki hip-hopu i melodyczna linia dźwięków pozwoliły widowni rozluźnić się przed ostatnim (prócz wielkiego finału) występem na tegorocznym Męskim Graniu w Gdyni.

 

Katarzyna Nosowska zaprezentowała konkretne, rockowe brzmienie w nieco innej odsłonie. Jak zauważyła sama artystka, jej piosenki nie są wesołe ani taneczne. Mimo tego udało jej się skraść serca publiczności. Duetem ze swoim synem Mikołajem w piosence o typowych tekstach rodziców kierowanych do dzieci rozbawiła licznie przybyłych do gdyńskiego Parku Kolibki ludzi.

 

Tuż przed finałem na scenie "Ż" wystąpił, jak się okazało, znany już publiczności zespół "Tęskno". Liderki, Joanna Longić i Hania Rani, zaprezentowały autorskie utwory z akompaniamentem, który łączy w sobie kilka różnych stylów muzycznych wraz z nowoczesnym brzmieniem.

 

Chwilę przed północą rozpoczął się wielki finał. Na scenę weszli Organek, Igo, Zalewski, Nosowska, Jarek Janiszewski z zespołów "Bielizna" i "Czarno-czarni", aktor Jakub Gierszał (wcielający się w rolę Jerzego Górskiego w filmie "Najlepszy"), Michał "Fox" Król, Bartek Pająk, Marcin Macuk, Michał Maliński i Piotr Pawlak.  Artyści zmieniali się na scenie, wykonując największe polskie przeboje, takie jak "Długość dźwięku samotności", "Zamki na piasku" czy "Chcemy być sobą".  Nie zabrakło również tegorocznego hymnu Męskiego Grania - hitu "Sobie i Wam", który na prośbę publiczności artyści wykonali aż dwukrotnie!

 

To był wyjątkowy wieczór w Gdyni. Miejmy nadzieję, że nie ostatni. Gwiazdy na scenie wielokrotnie powtarzały, że chciałyby wrócić tu w przyszłym, jak i w kolejnych, latach.