Thriller o rodzicielstwie - recenzja "Rytuału wody" de Urturi

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 20.10.2019, 23:49

Eva Garcia Senz de Urturi powraca! Po świetnie przyjętej również w naszym kraju "Ciszy białego miasta" polski czytelnik dostanie do rąk drugą część Trylogii Białego Miasta. "Rytuał wody" to smakowity kąsek dla wielbicieli thrillerów, kryminałów, ale także dla fanów literatury zaangażowanej społecznie, książek klimatycznych, mocno osadzonych w rzeczywistości, a z drugiej strony pachnących magią i zdarzeniami nadprzyrodzonymi.

 

Pierwsza część Trylogii Białego Miasta urzekła mnie między innymi bardzo wiernym jak się wydaje oddaniem klimatu Kraju Basków, prowincji Alava, w którym toczy się akcja, a przede wszystkim Vitorii, stolicy prowincji, "Białego miasta". O Rytuale wody można napisać to samo. Tyle, że ta część cyklu osadzona jest w scenerii zimowej a nie letniej, co stanowi doskonałe uzupełnienie Ciszy. Czytając książkę chciałoby się już zaraz wsiąść w samolot i polecieć do Vitorii, aby usiąść w jej knajpach, przejść się po jej zabytkach, a przede wszystkim uczestniczyć w przeróżnych świętach, tak przez Urturi plastycznie opisanych. Przewracając karty książki wręcz fizycznie czuje się smaki, zapachy baskijskiego Bożego Narodzenia i trzeba przyznać że są to doznania nadzwyczaj rozkoszne. Przy okazji ustami swoich bohaterów snuje autorka opowieść o historii i geografii swojej ukochanej "małej ojczyzny". Widać, że Hiszpanka ma bardzo mocno zbudowane poczucie przynależności do baskijskiej mniejszości, że chce by jej postrzeganie przez przeciętnego Europejczyka wyszło poza sztampowe "ETA, terroryści, nacjonalizm". Udaje się to jej, w moim przypadku na pewno, nigdy nie biorąc pod uwagę wyjazdu do Kraju Basków, po lekturze powieści de Urturi bardzo poważnie biorę to pod uwagę. Powtórzę się, Barcelona ma swojego Zafona, Vitoria posiadła de Urturi.

 

Jeśli chodzi o fabułę to nie jest ona tak zagmatwana i zaskakująca jak w Ciszy białego miasta. Nie tylko dlatego, że mamy tu zdecydowanie mniej trupów i krwi, ale także przez rozwiązanie zagadki, którego odgadnięcie czytelnikowi powinno nasunąć się na dość wczesnym etapie lektury. Nie oznacza to bynajmniej, że książka nie wciąga, akcja toczy się tylko nieco leniwiej, czasami wydaje się, że sama zagadka kryminalna jest tu wątkiem pobocznym, tłem i pretekstem do pokazania rzeczy znacznie ważniejszych. Główny bohater, a zarazem narrator jest momentami zaskakująco nieporadny w swoim postępowaniu, po części zapewne dlatego, że w poprzedniej części autorka go dość konkretnie sponiewierała i teraz musiała pokazać, że nie da się wrócić do pełnej formy ot tak, bez wysiłku i kosztów. W tej warstwie jest realistyczna, choć pozornie wydaje się uczynienie policjanta postrzelonego w głowę główną postacią trudnego śledztwa, to karkołomna konstrukcja.

 

W książce interesująco przeplatają się nawiązania do celtyckiej tradycji i obrzędów z absolutnie współczesnymi elementami przestępczości. Rytuał potrójnej śmierci z jednej strony, z drugiej zaś cyberprzestępstwa, hakerzy i darknet. Te trudne do połączenia elementy układa de Urturi w sposób mistrzowski, dokładając retrospekcje. Wszystko splata się i przeplata, zmierzając do finału, w którym wszystko to zbiega się w jednym czasie i przestrzeni. Dwie finałowe sceny są wstrząsające, ale logicznie ułożone i zrozumiałe.

 

Jednak najważniejsza w Rytuału wody jest warstwa społeczna. Jest to bowiem, jak sama autorka podkreśla, książka o rodzicielstwie. O bardzo różnym ojcostwie i macierzyństwie. Na kartach książki pojawia się cała gama rodziców. Od tych odpowiedzialnych, mądrych, dobrych, choć ci wydają się być mniejszością po tych najgorszych - toksycznych, krzywdzących, raniących, niszczących psychicznie i fizycznie, zabijających. Są tu wątki skrajnie patologiczne - pedofilskie i kazirodcze. Autorka przekonuje, że to jak wychowamy nasze dzieci jest naszym wyborem, który kształtuje następne pokolenie. Patologia indukuje patologię. To co my otrzymujemy od naszych rodziców przekazujemy swoim dzieciom, one naszym wnukom i tak dalej. Na szczęście jest tak i po tej dobrej stronie mocy. Dobro indukuje dobro, troska empatię. Z jeszcze innej strony relacje między rodzicami kształtują wzorce, którymi posługiwać się będą ich dzieci, to co dostrzegą w relacji między najbliższymi im osobami, przeniosą na swoje własne relacje. De Utruri stosuje w tej warstwie wiele mocnych przerysowań, roi się tu od skrajnych patologii, książka jest momentami w tym względzie bardzo mocna, ale na pewno porusza, daje do myślenia. Zresztą nie tylko relacje między rodzicami i dziećmi są tu ukazane niekiedy w krzywym zwierciadle. Również to co odbywa się między bohaterami a bohaterkami powieści jest bardzo skomplikowane, obarczone błędami i wypaczeniami. Prawie żadna relacja nie jest normalna, w każdej tkwi jakieś źdźbło fałszu. Pesymistyczny to obraz, ale niestety bliski rzeczywistości.

 

Podobnie jak Cisza białego miasta jest Rytuał wody bardzo przyjemny w czytaniu dzięki świetnej warstwie językowej. W zasadzie tylko wielkich mistrzów czyta się z rzadka dostrzegając chropowatości języka. Tę książkę się w zasadzie chłonie, wsysa a nie czyta. Zasługa to przede wszystkim autorki, ale przecież swoje dołożyli redaktorzy, korektorzy. Ukłony dla Katarzyny Okrasko, która książkę pięknie przełożyła. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom Trylogii Białego Miasta z nadzieją, że na niej hiszpańska wschodząca gwiazda nie poprzestanie.

 

Rytuał Wody

Eva Garcia Saenz de Urturi

Wydawnictwo Muza

Ocena 9/10

Premiera: 30 października 2019

Stron: 535

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.