Pięknej baśni zakończenie - recenzja "Zimy czarownicy"

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 29.02.2020, 21:22

Blisko rok czekaliśmy na trzecią część magicznej, baśniowej trylogii Katherine Arden pod tytułem Zima Czarownicy. Podobnie jak Niedźwiedż i Słowik oraz Dziewczyna z wieży tak i ostatni tom trylogii jest wciągającą, klimatyczną, piękną baśnią dla dorosłych.

 

Tak się jakoś złożyło, że nim Zima Czarownicy wpadła w moje ręce, zabrałem się (po raz enty w życiu) za Mistrza i Małgorzatę, jedną z moich ulubionych powieści. Kiedy wróciłem pamięcią do poprzedniej części trylogii amerykańskiej autorki, przypomniałem sobie, że towarzyszył mi przy jej lekturze cień klimatu, atmosfery z mistrzowskiego dzieła Bułhakowa. I tak się stało, że równolegle zagłębiałem się w klimat Moskwy "bułhakowskiej" i "ardenowskiej". I muszę przyznać, że siadając wygodnie w fotelu przeznaczonym do smakowania książek, zastanawiałem się, po którą z nich sięgnąć, a częściej wygrywała Zima. I tak oto powieść Arden mam już w kategorii "przeczytane", a u Bułhakowa tkwię gdzieś między Wolantem a Małgorzatą.

 

Zastanawiacie się zapewne skąd u amerykańskiej pisarki powieści tak mocno osadzone w Rosji. Ba, w czasie lektury przekonacie się, że Arden kapitalnie czuje klimat Rosji i to przecież średniowiecznej. Przewracając karty książki czytelnik przenosi się do skutej lodem i mrozem Rosji i zanurza się w jej niej jakby czytane słowa pisał ktoś, kto żył tam i w tamtym czasie. Amerykanka spędziła raptem rok w Moskwie, ale jak widać ma wielki talent pisarski, bo raz za razem sprawdza się, czy aby na pewno nie napisał tej powieści Rosjanin ukryty pod artystycznym pseudonimem. Jednak nie, Arden to Amerykanka z krwi i kości, żyjąca i tworząca w Vermont, w Nowej Anglii.

 

Trylogia jest baśniowa, nie może w niej więc zabraknąć magii, ale w Zimie Czarownicy jest jej jeszcze więcej niż w Dziewczynie z wieży. Jest to magia i czarna i "biała", są duchy złe i dobre, są czarty i opiekunowie domowego ogniska. Jak to w baśniach jest te złe i dobre moce toczą zażartą walkę o panowanie nad ziemią i człowiekiem. Kto zwycięża? Nietrudno byłoby się domyślić, gdyby to była baśń dla dzieci, jednak trylogia przeznaczona jest raczej dla dorosłego czytelnika, więc wynik tych zmagań nie jest oczywisty i jest to też swoisty urok cyklu.

 

Trzeba też wiedzieć, że Arden w swoich powieściach łączy elementy baśni z rzeczywistymi wydarzeniami i postaciami historycznymi. Niektóre demony zaczerpnięte są z autentycznych średniowiecznych wierzeń rosyjskich, posiadają moce i cechy, w które faktycznie wierzyli mieszkańcy Rusi tamtych czasów - Niedźwiedź, Północnica to takie typowe przykłady. Oczywiście nie wszystkie, główne postaci wykreowane przez Arden to wytwór jedynie jej wyobraźni, jak choćby Wasia, jej koń Słowik. Takie połączenie baśni "prawdziwej" z baśnią "wymyśloną" to bardzo ciekawy, ale ryzykowny zabieg. Jednak dzięki warsztatowi Arden udaje się ta sztuka nieomal perfekcyjnie.

 

Podobnie jak w Dziewczynie z wieży, ważka jest w Zimie Czarownicy warstwa społeczna. Research, który przeprowadziła Arden był bardzo solidny, bo to co widzimy na kartach powieści zgadza się z tym, o czym czytamy w materiałach źródłowych i o czym uczono nas w szkołach. To bardzo mocna strona ksiązki, sprawia, że ma ona wartość nie tylko rozrywkową, ale i edukacyjną.

 

Każda baśń ma swój morał. Jednak tu nie jest on tak oczywisty, jak w bajkach dla dzieci. Wszak powieść ta przeznaczona jest dla czytelnika dorosłego, albo choćby prawie dorosłego. Dużo w niej jest elementów mocnych, momentami drastycznych, może nie aż tak, jak w przywoływanym tu już przeze mnie Mistrzu i Małgorzacie, jednak wystarczająco, by raczej nie dopuszczać do lektury małych dzieci. Nie jest więc ten morał oczywisty, każdy przesłanie trylogii Katherine Arden może interpretować na swój sposób.

 

Akcja powieści toczy się swoim spokojnym, jednostajnym rytmem. Być może dla niektórych zbyt powolnym, znajdą się tacy, którzy zarzucą autorce dłużyzny i momenty nudy. Jednak jest to w moim mniemaniu zabieg przemyślany. Te kilkaset lat temu życie było spokojniejsze i wolniejsze. Świat nie pędził histerycznie ku samozagładzie (i nie mam tu na myśli tylko kompletnego szaleństwa związanego z coronavirusem), ludzie mieli więcej czasu dla siebie i swoich bliskich, mieli więcej czasu na snucie niesamowitych historii i doszukiwania się udziału mocy nieludzkich w otaczającym świecie. Jest też to powieść w sumie osiowa, jednowątkowa, czym różni się od większości współczesnej literatury, której ogarnięcie i zrozumienie przekracza możliwości nawet w miarę rozgraniętego czytelnika. Jest to dla mnie "plus dodatni" całej trylogii Arden.

 

I jeszcze jedno. Sięgając po Zimę, trzeba wcześniej przeczytać dwa pierwsze tomy cyklu. Ostatni zaczyna się dokłądnie w tym samym momencie, w którym kończy drugi, po prostu nie da się przeczytać tylko trzeciej części. To taka jakby powieść w odcinkach, tyle, że złożona z blisko półtora tysiąca stron, podzielonych na trzy odcinki. I naprawdę warto po nią sięgnąć.

 

Zima Czarownicy

Katherine Arden

Wydawnictwo Muza

Premiera 12 lutego 2020

Stron: 544

Ocena: 8/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.