Analiza trendów w branży muzycznej. Kryzys echem przeszłości.

  • Data publikacji: 26.06.2018, 09:49

Ostatnie 10 lat było dla rynku muzycznego bardzo ciężkie. Od 2001 roku całkowity przychód spadał w naprawdę wysokim tempie. W 15 lat z rynku wyparowało... 10 mld $! Te tragiczne dane to jednak przeszłość. Międzynarodowa Organizacja Przemysłu Fonograficznego opublikowała właśnie wyniki za 2017 rok. Czas im się przyjrzeć i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie – jak udało się wyjść z kryzysu?

 

Bazary z wszystkimi płytami świata, internet wraz z jego nielimitowanymi zasobami, a także chore ceny niektórych płyt. To głównie te trzy składniki wywołały reakcję, której skutki były w branży odczuwalne przez kolejne lata. Jednak przez ten czas udało nam się je lepiej poznać. Internet udało się okiełznać; dużą rolę w tym odgrywają serwisy streamingowe. Daleko takiemu Spotify do nazywania go zbawcą muzyki, w końcu liczba afer związana z tą usługą jest naprawdę długa. Nie można jednak zaprzeczyć, że rozwój tego typu usług znacząco poprawił sytuację na rynku. Innym istotnym czynnikiem było zwiększenie świadomości w sprawie praw autorskich. Handel nielegalnie pobranymi albumami kwitł na początku XXI wieku, a bywalcy targów raczej nie rozmyślali o konsekwencjach, które sprawi kupno każdej płyty. Na szczęście czasy się zmieniły; prawa artystów są wreszcie respektowane. Do poprawienia jest jednak sytuacja z płytami. Część z nich wciąż ma przestrzeloną cenę, która odstrasza, zamiast zachęcać.

 

 

Jakie wnioski płyną z wykresu? Najważniejszy nasuwa się na pierwszy rzut oka. Rok 2017 był 3 rokiem z kolei, podczas którego do branży wpłynęło więcej pieniędzy niż w roku uprzednim. Na przestrzeni ostatnich 3 lat wzrost wyniósł około 2.5 mld $. Wpływy są więc obecnie na poziomie przełomu 2007/2008. Do poprawy jest jeszcze wiele, jednak ostatnie wyniki mogą być potraktowane jako światełko w tym długim, mrocznym tunelu. Warto też odnotować wzrost udziału streamingu w ogólnym przychodzie na przestrzeni ostatnich lat. Liczba subskrybentów stale rośnie, dlatego w następnych latach ta tendencja powinna zostać zachowana.

Dowodem siły internetu jest to, że ponad połowa przychodów wywodzi się z niego. Cegiełkę dokładają serwisy takie jak iTunes, które za granicą są dużo bardziej popularne niż u nas. Problem jest natomiast z takimi usługami jak YouTube. Choć mają one razem dużo więcej użytkowników niż serwisy strumieniowe, tak jednak ze względu na przyjęty model biznesowy generują wciąż za mało  przychodu. Różnica jest ogromna – 850 mln $ do ponad 5.6 mld $! Warto także odnotować, że rynek chiński wzmocnił się i po raz pierwszy w historii pojawił się w zestawieniu najbardziej dochodowych rynków muzycznych.

 

Wyniki przedstawiło także British Phonography Industry. Z zestawienia jasno wynika, że coraz lepiej ma się przede wszystkim muzyka w Wielkiej Brytanii. Do wyników z czasów Wielkiej Inwazji jest jeszcze daleka droga, tak jednak od lat widać, że muzycy z wysp starają się mocno zaznaczyć. W 2015 wynik wywindowała Adele swoim albumem 25. Teraz podobną rolę odgrywa Ed Sheeran z albumem Divide, który był najlepiej sprzedającym się albumem całego poprzedniego roku. Oprócz niego pojawiło się wiele mocnych pozycji, m.in. Spirits Depeche Mode, The Thrill Of It All Sama Smitha i Human Rag'n'Bone Man. Wyliczać można tak bez końca; więcej powiedzą więc liczby. Co ósma płyta kupowana na świecie została nagrana przez brytyjskiego artystę. W Europie wskaźnik ten rośnie do co piątej, a w samej Anglii co druga kupiona płyta pochodzi stamtąd.

 

Rywalizacja muzyczna USA oraz Wielkiej Brytanii jest od lat bardzo interesująca. Dostosowując wyniki do potencjału rynków, śmiało możemy obwieścić, że walkę w 2017 wygrało Królestwo. Ten rok może być jednak zupełnie inny. Ten rok może należeć do amerykańskich raperów, którzy wydali już w tym roku wiele udanych płyt (Kanye West, Kids See Ghosts, Post Malone). Mają do tego bardzo mocne wsparcie, czyli album  The Carters, za który odpowiada Jay–Z i Beyonce. Rok jednak ledwo dotoczył się do połowy, zatem z finalnym werdyktem jeszcze będziemy musieli zaczekać.