Kończ waść, wstydu oszczędź, czyli "Pętla" - recenzja

  • Dodał: Sebastian Sierociński
  • Data publikacji: 04.09.2020, 17:10

Możecie oddychać, możecie mrugać, możecie płakać. Do diabła, wszyscy będziecie płakać. To zabawny zbieg okoliczności, ale ta kultowa kwestia wypowiedziana przez Negana w serialowej wersji The Walking Dead doskonale nadawałaby się na ostrzeżenie przed seansem najnowszego dzieła Patryka Vegi. Spytacie – jest aż tak źle? Odpowiedzią niech będzie moja rada, by przed obejrzeniem Pętli upleść własną pętlę - na szyję. I od razu dokupić znicz, który po filmie zapalicie nad mogiłą resztek człowieczeństwa i godności, z jakich obedrze was kolejny głośny gniot naszego polskiego Uwe Bolla 
 
Chociaż niemieckiemu twórcy należą się w tym momencie przeprosiny. Bo przecież jego flagowy Rampage: Szaleństwo, to – mimo siermiężności wykonania – swego rodzaju komentarz na temat konsumpcjonizmu i ogólnego stanu amerykańskiego społeczeństwa. U Krzemienieckiego warstwy fabularnej można doszukiwać się z mikroskopem, a jedyne co ujrzymy, to pozory i naprędce nakreślone dialogi oraz losowe scenki rodem ze szkolnego koła teatralnego. Ta magiczna mieszanka prowadzi nas prosto do sedna Pętli - tego, co Patryk Vega lubi najbardziej. 
 
Najnowsza produkcja twórcy Botoksu to w zasadzie pełnometrażowy film pornograficzny. To ociekający krwią, brutalnością i wszechobecną nagością filmowy ekskrement, już od pierwszych ujęć dręczący widza natarczywymi obrazami, które powszechnie uznałoby się raczej za obrzydliwe, a przynajmniej nieodpowiednie na srebrny ekran kina. Nie zdziwiłbym się, gdyby Pętla była w rzeczywistości ekranizacją wattpadowego opowiadania szesnastolatki z chorobą dwubiegunową i skłonnością do sadyzmu. Ale jeśli to autorskie dzieło pana Vegi, zwracam honor! Chapeau bas! 
 


Jeśli chodzi o obsadę, to mamy zestaw Vega powiększony, czyli klasycznie – Stramowski, grająca zawsze jednakowo Warnke oraz Antoni Królikowski, który jako jedyny pokazuje na ekranie cokolwiek (i nie mam na myśli scen z nagością). I nie mogę zaprzeczyć, że zwyczajnie ciężko się na nich wszystkich patrzy, bo to po raz kolejny te same nudne kreacje bez krzty oryginalności. Zabrakło tylko Janusza Chabiora w roli zimnego zwyrodnialca i czułbym się jak na planie Botoksu. A może to były Kobiety mafii? Albo Bad BoyHm, chyba wszystkie pozycje z filmografii Vegi. 
 
Technicznie Pętla jest poprawna. Kwestie aktorów zwykle da się zrozumieć (wszyscy znamy realia polskiego kina), a zdjęcia są udane. Rękę Krzemienieckiego szczególnie widać w godnej podziwu scenie porodu – fantastyczny zoom, jestem za niego wdzięczny. Chwalę też kapitalną pracę kamery w scenach, hm, zbliżeń między naszymi bohaterami a tabunami prostytutek. Myślę, że autor tych wspaniałych ujęć bez problemu odnalazłby się w branży porno. 
 
Łagodnie mówiąc, scenariusz pozostawia wiele do życzenia. Vega nie zasługuje jednak, by łechtać jego ego eufemizmami, więc powiem wprost – sensowna fabuła w tym filmie nie istnieje. Przez lwią część seansu moje myśli swobodnie krążyły od procesu sadzenia marchwi po odstrzał łysek w sezonie 2007-2008. Arcyciekawe przemyślenia, przynajmniej w porównaniu do historii z Pętli. Scen, w których wszyscy bohaterowie są ubrani, nie mordują się nawzajem lub nie zalewają krwią jest jak na lekarstwo. Takowe na pewno jednak były. Chyba... 



Krzemieniecki z każdym rokiem pogłębia przepaść pomiędzy wartościowymi twórcami z zachodu (z których paradoksalnie tak łapczywie czerpie). Problem jednak w tym, że wraz ze sobą ciągnie całą dryfującą ledwo krypę, jaką jest polska kinematografia. Bo w dobie szerokiej dystrybucji Pętla może łatwo trafić do zagranicznych odbiorców i sukcesywnie budować obraz polskiego twórcy jako neandertalczyka, który kręci sceny łamania kręgosłupów kobietom, rozrywania sztucznych piersi, mordowania kobiet w ciąży, grzebania ludzi żywcem, a nawet mordowania niewinnych piesków. (sic!) 
 
Kiedyś uważałem Vegę za biznesmena, który rzutem na taśmę tworzy kolejne gnioty i zarabia na nich pieniądze. Mało tego, nawet go podziwiałem! Dziś jednak widzę, że ten przedziwny człowiek próbuje naśladować style pewnych twórców, budując tym samym swój własny filmowy charakter. Problem leży jednak w fakcie, iż wspomniany wcześniej Boll czy chociażby (przepraszam za to porównanie) Lars von Trier nie opierają swojej twórczości wyłącznie na ukazywaniu najgorszych ludzkich instynktów, nagości i przerażającej brutalności. Te są tylko kluczem do przekazania idei, nie samym rdzeniem filmu! 
 
A pan Krzemieniecki to właśnie na takiej bezpośredniości opiera swoje produkcje. I ja osobiście wstydziłbym się wypuszczać na ekrany film, który równie dobrze można określić mianem wielkiego zlepka produkcji pornograficznych i materiałów gore prosto z odmętów 4chana. Jak widać nie każdy ma jednak takie zahamowania, ale co gorsza – jak pokazują wyniki oglądalności - nie każdemu szkoda pieniędzy na taki seans. (Ja musiałem, hydraulik też musi czasem zejść do ścieku). 



Mówiąc zupełnie poważnie, w zasadzie trochę mi przykro. Chciałbym powiedzieć, że Vega i jego produkcje to słynne guillty pleasure - odmóżdżające, ale relaksujące tytuły, na które można wybrać się do kina, nie przypłacając seansu torsjami żołądka i wymarciem połowy szarych komórek. A tak niestety nie jest. Pętla odbiega od kontrowersji i zostawia ją daleko w tyle. To przekraczający wszelkie granice debilizmu filmowy ulep, całkowicie wyprany z wszelkich wartości. Banalna rozrywka, jak obserwowanie lwów w cyrku. Szkoda, bo Krzemieniecki mógł stworzyć własną markę, która nie kojarzyłaby się z wilgotnymi i cuchnącymi odmętami kanalizacji. Miał robić dobre filmy, a wyszło jak wyszło, kinomaniaku sprawdzaj - parafrazując rapera Matę. 
 
Więcej już o Pętli nie powiem, bo powoli nachodzą mnie flashbacki z sali kinowej i nachodzi mnie ochota na szybki zabieg lobotomii. Tak więc jeszcze jedna rada na koniec - wyjątkowo nie zachęcam do seansu. Unikajcie kin jak ognia, chociażby dla zdrowia psychicznego własnego i waszych bliskich. Polecam natomiast zwiastun tego niezwykłego tytułu. Zawiera on w zasadzie najlepsze sceny i autentycznie opowiada całą fabułę. Podziękujecie mi później, jak już wrócę z wyprawy w poszukiwaniu utraconego rozumu i godności człowieka. Świetny pomysł na tytuł powieści. Dzięki, panie Vega... 
 
Pętla (2020, Reż. Patryk Vega Krzemieniecki) 
1/10 

Sebastian Sierociński

Student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik kina, literatury, gier komputerowych i muzyki. Kontakt: sierocinskisebastian00@gmail.com