"Bridgertonowie" - będzie skandal!
fot. Netflix

"Bridgertonowie" - będzie skandal!

  • Data publikacji: 11.01.2021, 19:35

Zachwyt i kontrowersje, fascynacja i miłość. Realia historyczne jako dodatek drugiego tła i wszechwiedząca Lady Whistledown - Bridgertonowie w awangardowym odbiciu jednej z najnowszych produkcji Netflixa.

 

Wydawać by się mogło, że przedstawienie historii miłosnej, uszytej na kanwie realiów angielskiej arystokracji, jest motywem raczej, oględnie mówiąc, oklepanym. Historia jakich wiele. On i ona. Konwenanse nie do przeskoczenia i najbardziej pierwotne ludzkie żądze i instynkty takie jak, namiętność, pożądanie, zazdrość, zemsta czy pieniądze. Mogliśmy to już zobaczyć w Downton Abbey, Dynastii Tudorów czy hitowej produkcji Netflixa The Crown. I choć w każdej z tych produkcji mamy do czynienia z różnymi epokami, postaciami i problemami, to można w nich znaleźć cechy wspólne tej samej konwencji artystycznej, lecz to właśnie Bridgertonowie wprowadzają lekki powiew świeżości w historie, jakich było już wiele, a będzie zapewne jeszcze więcej...

 

Nie sposób nie odnieść się do tego, co rzuca się na pierwszy rzut oka. Nie chcę rozprawiać tu o przelukrowanej oprawie wizualnej czy bajecznej scenografii, która jest oczywista i zachwyca bez dwóch zdań. Pragnąłbym poświęcić chwilę uwagi na aspekt, który wyprowadza historię miłości głównej bohaterki Daphne Bridgerton i Simona, Księcia Hastings, w nowe, zupełnie awangardowe horyzonty. W tym przypadku mamy do czynienia z odejściem od prawdy realiów historycznych na rzecz propagowania różnorodności i zaangażowania czarnoskórych aktorów, a także innych ras, do roli przedstawicieli arystokratów XIX-wiecznej Brytanii. Coś za coś. Niezwykle sprytny zabieg marketingowy ze strony produkcji czy tolerancyjna polityka prowadzona przez platformę Netflix? Nie ma znaczenia. Grunt, że efekt jest piorunujący. Królowa Charlotte Meckleburg-Strelitz, żona Jerzego III - władczyni o ciemnej karnacji - jednocześnie zachwyca i bawi. A sam książę Hastings, młody czarnoskóry arystokrata z trudnym dzieciństwem, który powraca w rodzinne strony, z pewnością przyśpieszył bicie serca u niejednej dziewczyny, pochłaniającej treści emocjonalnego świata arystokratycznej śmietanki towarzyskiej.

 

I oczywiście można by się upierać, że sama scenografia jest zbyt cukierkowa i landrynkowa, ale za to od początku do końca bardzo spójna i jednolita. Lekko przejaskrawiona, za to pozwalająca podziwiać naprawdę fantastyczne kostiumy, biżuterię czy charakteryzacje bohaterów. Widać tu konsekwentne trzymanie się tej samej konwencji i zręczne lawirowanie naszych bohaterów ekranu w wielu zróżnicowanych kostiumach.

 

Serial porusza wiele. Mamy tu i problemy dzieciństwa - brak miłości, akceptacji i dumy z własnych dzieci, jak i problemy natury społecznej, ogrom konwenansów, które dyktują naszym bohaterom jak żyć i jak postępować. Brak pieniędzy i upadek finansowy, który targa ludzi do najmroczniejszych czynów ukrytych w zakamarkach duszy ludzkiej. Miłość uwikłana we wspomniane konwenanse - ta szczęśliwa, ale też ta niespełniona i nieodwzajemniona.

 

Sprowadzenie życia młodej dziewczyny do jednego nadrzędnego celu - dobrego zamążpójścia w nadchodzącym sezonie towarzyskim. To właśnie tu Drodzy Państwo, na tych wszystkich bankietach, balach, kolacjach i spotkaniach, będzie się toczyć zacięte walka najlepiej urodzonych młodych dam na wydaniu, o serca dobrze sytuowanych i utytułowanych kawalerów w kraju. Zaciekłe polowanie przy wsparciu rodziny, głównie przyszłej teściowej nadaje serialowi humorystycznego i komicznego wymiaru, który zaraz obok tematyki zasięgającej do najgłębszych problemów naszych bohaterów, odciąża widza i pozwala mu na dobrą zabawę bez angażowania się często w skomplikowane konflikty arystokracji.

 

Główna bohaterka Daphne również staje do walki o swoją przyszłość - stając się epicentrum zainteresowania ze strony adoratorów, po udanym debiucie u królowej, wplątuje się w wyjątkowo przewrotny i sprytny układ z Księciem Hastings, z którym koniec końców łączy ją głębokie uczucie.

 

Wszystko utrudnia fakt, iż pewna wścibska plotkara o nazwisku Lady Whistledown zaczyna wydawać gazetę opisującą ekscesy śmietanki towarzyskiej w obecnym sezonie matrymonialnym. Wątek iście mistrzowski! Nadaje dynamizmu fabule i obnaża przewrotność oraz hipokryzję naszych arystokratów.

 

Na warty docenienia zasługuje także sposób, w jaki twórcy serialu dotykają sfery ludzkiej seksualności. Myślę, że skala niewiedzy i braku świadomości naszej bohaterki w niejednej osobie wywołała zdziwienie, być może nawet zażenowanie. Liczne sceny erotyczne oraz odnoszenie się do kwestii pożycia małżeńskiego ukazują, o czym brytyjska arystokracja nie mówi na co dzień, a czego jednocześnie oczekuje od innych. Tak czy siak, skala niedoinformowania niektórych bohaterów o "tych sprawach" budzi grozę. Musimy jednak pamiętać, że mamy do czynienia z XIX-wiecznym społeczeństwem u szczytu hierarchii społecznej, które tworzy, przestrzega i łamie konwenanse społeczne każdego dnia.

 

Barwny obraz najróżniejszych charakterów postaci daje wybuchową mieszankę gwarantującą rozrywkę dla każdego. Kreuje po mistrzowsku, zastanawia, zachwyca, a z pewnością budzi skrajne emocje. Zmusza do myślenia, ale przede wszystkim funduje widzom często inteligentny dowcip i komizm języka, sytuacji oraz postaci. Vice hrabiostwo Bridgertonowie oczekują na Państwa.