Premiera płyty "Loser" autorstwa Lazy'ego the Losera [RECENZJA]
pawko_shots/Instagram

Premiera płyty "Loser" autorstwa Lazy'ego the Losera [RECENZJA]

  • Data publikacji: 07.02.2021, 19:29

W piątek 5.02 miała miejsce premiera płyty Loser autorstwa Lazy'ego the Losera, który jest realizatorem w NOBOCOTO studio oraz był uczestnikiem poprzedniej edycji SBM Starter. Album ma 9 numerów trwających łącznie 28 minut. Gościnnie udzielili się na nim Olszakumpel, DEPS, Akimbo i Bryan. 

 

Lazy na swoim Instagramie zapowiadał płytę jako najsmutniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek słyszeliście. Czy rzeczywiście tak jest? Według mnie nie do końca. Być może wynika to z tego, że mi smutne numery kojarzą się z lo-fi bitami i nawijaniem cichym, stłamszonym głosem, a artysta na tej płycie zaprezentował szeroki wachlarz swoich umiejętności w różnego rodzaju brzmieniach. 

 

Lazy na płycie zarówno śpiewa, jak i rapuje i wychodzi mu to naprawdę bardzo dobrze. Dokładając do tego doświadczenie i umiejętności realizatora, stworzył płytę, która poziomem produkcji i brzmienia nie różni się dużo od ściśle mainstreamowych produkcji. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że raperowi, który połączył życiową, smutną tematykę z żywymi produkcjami, udało się stworzyć motywujące numery, w których motywuje historia opowiedziana przez autora, a nie wpychane w wersy truizmy.

 

Chociażby numer Od zera z gościnnym udziałem Olszy z uniwersalną końcówką pierwszej zwrotki i refrenem, w których padają wersy:


I nie mam tu wyboru, coś powtarzam po raz enty od zera od początków jakiejś pierd*lonej pętli; Dopiero teraz to do Ciebie dociera

Kolejny raz zaczynam wszystko od zera (...) Wszystkie drugie szanse, które miałem to nie ściema (...) Biorę jeszcze jedną szansę od zera, od zera, od zera, od zera.


Możemy dopasować je do wielu życiowych sytuacji, jak chociażby relacje damsko-męskie, o których jest dość sporo na tej płycie bądź np. powrotu do sportu po kontuzji. Wydaje mi się, że każdy z nas miał sytuację w życiu, do której jest w stanie dopasować wyżej przywołane wersy. 

 

Numerem, który brzmieniowo spodobał mi się najbardziej, jest Król bólu. Według mnie ma on ogromny potencjał na radiówkę. Lazy świetnie zaśpiewał w tym kawałku, który według mnie również ma pozytywny wydźwięk i pasuje do tego, co napisałem wyżej, o motywujących utworach. Poza tym refren jest bardzo fajnie złożony, zarówno tekstowo, jak i melodycznie, a to niezbyt częste zjawisko w polskim rapie. 

 

Oczywiście smutniejszej, wolniejszej muzyki nie brakuje na albumie, a w szczególności jego dalszej części, lecz apogeum smutku i potwierdzenie tego, że przydomek Loser w ksywce nie jest przypadkowy, dostajemy właśnie w tak zatytułowanym numerze. Lazy fantastycznie przedstawił w nim proces obojętnienia po kolejnych życiowych porażkach i opowiedział o depresji. Jestem pod wrażeniem otworzenia się przed słuchaczem i zarapowania o swoich porażkach i chorobie. Czuć w tym autentyczność, a nie wymyśloną kreację.

 

Zaciekawił mnie również kawałek Cienie na suficie, z gościnnym udziałem Brayana, dotykający kłopotów z zasypianiem i walki ze swoimi myślami podczas prób zaśnięcia. Wspomniany również został temat nieudanej ucieczki od problemów, stosując różnego rodzaju używki.

 

Chyba wymyśliłem plan, polećmy na planetę, gdzie wolniej nam mija czas, gdzie wolniej nam mija czas

Chyba już to znasz, skacze buch, muszę jak te promienie słońca, łapiesz znów, na koniec każdego dnia znowu czujesz ten sam ból, ten sam ból, ten sam ból

 

Pozwolę sobie w tym miejscu na luźne wtrącenie. Cieszy mnie, że coraz częściej raperzy stawiają sposób ucieczki od problemów, stosując używki, w negatywnym świetle, wcześniej chociażby Solar w Obłędzie, a teraz te wersy Bryana, które może nie dotrą do ogromnej ilości osób, lecz chociaż jakąś część słuchaczy skłonią do refleksji na ten temat.

 

Podsumowując, jestem pod ogromnym wrażeniem tej płyty. Nie miałem żadnych oczekiwań co do niej, a zostałem niesamowicie pozytywnie zaskoczony. Stosunek długości płyty do treści w niej zawartej jest idealny. Album nie dłuży się w odsłuchu, a mam wrażenie, że wszystko, co Lazy na nim do powiedzenia zostało przez niego opowiedziane i jest to płyta kompletna. Pozostałe utwory na płycie w większym lub mniejszym stopniu dotykają tematów takich jak alkoholizm, relacje damsko-męskie, lecz nie będę się już nad nimi rozwodził, żebyście, drodzy odbiorcy, mieli również jakąś niespodziankę podczas słuchania tego albumu.