„Solo” – utwór tak zły, że aż dobry?

  • Data publikacji: 19.07.2018, 11:12

Gdy pierwszy raz usłyszałem Solo, najnowszą propozycję od Clean Bandit, złapałem się za głowę, bo nie byłem w stanie uwierzyć w to, co słyszę. Przez lata zespół wypracował swój styl, dzięki któremu z łatwością zdobywał szczyty list przebojów. Ten utwór w ogóle nie przypomina tego, czym do tej pory mogli się legitymować muzycy z Wielkiej Brytanii.

 

Zrażony „innością” oznajmiłem znajomym, że tytuł najgorszej piosenki roku przyznano w połowie maja, a żadna stacja radiowa nie zniży się na tyle, żeby to grać. W chwili pisania tekstu mijają dokładnie dwa miesiące od premiery singla. Biorąc pod uwagę wyniki, które utwór notuje, powinienem schować głowę w piasek i siedzieć cicho. Zanim jednak wyparuję na dobre, chce spróbować odpowiedzieć na dwa pytania (broniąc przy okazji resztek honoru) – dlaczego Solo jest tak złe, że aż dobre? Dlaczego jego szczyt popularności dopiero nadejdzie?

 

O zespole zrobiło się głośno na skalę światową cztery lata temu, za sprawą bardzo dobrego singla Rather Be. Pozornie prosta melodia i wyrazisty wokal Jess Glynne wystarczyły, aby doprowadzić utwór na 10 miejsce zestawienia Billboard Hot 100. Od tego czasu zespół był na fali; wygrał kilka ważniejszych nagród branżowych, w tym tę najcenniejszą - Grammy - za wspomniany już przełomowy przebój z 2014 roku. Nikt nie oczekiwał, że staną się twórcami, którzy nagle zmienią bieg muzyki rozrywkowej i na nowo zdefiniują obecne trendy. Moim zdaniem ich aspiracją było stanie się zespołem komponującym „piosenki do radia”, czyli takie, których przyjemnie się słucha, a i głowa po nich nie rozboli, w końcu nie będą skłaniać do rozważań nad stanem wszechświata. Cóż, byli w tym naprawdę nieźli. Najbardziej ceniłem ich za sięganie po instrumenty rzadziej kojarzone ze wspomnianą „radiową muzyką”, dzięki czemu łatwo było ich odróżnić od całej reszty. Ich sekcje z wykorzystaniem wiolonczeli czy skrzypiec były naprawdę ciekawe i mogły się podobać. To właśnie odejście od tej dźwięczności zabolało mnie najbardziej i sprawiło, że pochopnie wydałem swój werdykt.

 

 

Postawmy sprawę jasno – Solo niektórych zirytuje już od pierwszych sekund. Do tej pory ich największe przeboje rozpoczynały się od przyjemnego wstępu. Nieważne czy był on wykonany na skrzypcach, czy z pomocą syntezatora, zawsze zdecydowanie zapraszał do zapoznania się z całością utworu. W tym przypadku... też niby mamy wstęp, do tego da się nawet usłyszeć jakąś melodię w tle. Niestety brzmi to jak nieudana kopia otwarcia z Rockabye, które i tak ma swoje braki. Wstęp przenosi raczej na jakąś tanią dyskotekę, gdzie DJ klika w guziki tylko dlatego, że świecą się na ładne kolory. Najzwyczajniej w świecie wolę poczuć namiastkę udawanego patosu z Rather BeSymphony.

 

Nieudany wstęp to jedno; równie zniesmaczył mnie tekst. Nigdy nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań względem radiowych przebojów, zwłaszcza tych o miłości. Wystarczy poudawać, że twórcy słów chcieli cokolwiek przekazać tym utworem. Tu jednak nikt nawet nie próbował zatuszować tego smutnego faktu, że słowa są tylko po to, żeby utwór był o czymkolwiek, w końcu bez słów nie odniósłby sukcesu. Warstwa liryczna nic nie wnosi, nic nie zmienia, do tego żenuje, jeśli słucha się jej z zamiarem lepszego poznania historii. Jednak w gruncie rzeczy artyści nie chcieli stworzyć jakiegoś wiekopomnego dzieła, o którym będziemy jeszcze rozmawiać za pięć czy dziesięć lat. Jeśli założymy, że Solo nie ma być dobrym utworem w kontekście jakościowym, ale jedynie dającym rozgłos, wtedy możemy zrozumieć, jak bardzo ta piosenka jest udana.

 

Przepis na hit jest prosty: chwytliwa melodia oraz jakiś banalny tekst, aby łatwo było go zapamiętać. Przyzwoity wokal, dla którego nasze podśpiewywanie będzie wsparciem też z pewnością nie zaszkodzi. Każdy z tych elementów znajduje się w tej piosence. Jeśli kogoś nie odrzuci wstęp, a wręcz wciągnie, to z pewnością nie będzie mógł już przestać nucić. Ułatwi to dodatkowo banalny tekst i dobry wokal Demi Lovato. Tempo utworu wynosi 105 BPM, dzięki czemu nagranie świetnie sprawdza się na imprezach, ale też nie będzie drażnić, gdy po prostu chcemy posłuchać muzyki. W tych kategoriach Solo radzi sobie zaskakująco dobrze i mimo mojej niechęci dla tego typu muzyki, nie mogę deprecjonować osiągnięć utworu na tym polu.

 

Jedna z wielu przepustek do popularności, które ułatwią Solo marsz na szczyt list przebojów.

 

Wspomniane osiągnięcia są naprawdę niezłe jak na dwa miesiące. Ponad 160 milionów odsłuchań na Spotify i kolejna setka na Youtube. Polakom utwór zdecydowanie przypadł do gustu, czego dowodem są dobre pozycje zajmowane w kolejnych notowaniach POPlisty (RMF FM) i Gorącej 20. Docenienie spotkało Solo także ze strony Radia Zet, które umieściło je wśród potencjalnych hitów lata. Nagranie okupuje 10 miejsce w Polsce i 9 na świecie w zestawieniu najpopularniejszych obecnie piosenek na Spotify. Co najważniejsze, lista odsłuchań ciągle rośnie, m.in. za sprawą umieszczenia utworu w najpopularniejszych playlistach.

 

Solo zdołało zdobyć szczyt POPlisty dwukrotnie

Solo nie jest dziełem wybitnym, ale najwyraźniej nie takim miał być. Nie jest to nawet utwór, który zamieściłbym w zestawieniu pięciu najlepszych utworów Clean Bandit. Mimo to piosenka ma szansę stać się jednym z największych hitów tej grupy. Statystyki wskazują jasno – Solo daleko do wtopy; utwór przygrywać będzie w trakcie wakacyjnych podróży wielu rodakom.