"Wonder Woman 1984" [RECENZJA]
Wonder Woman 1984/IMDb

"Wonder Woman 1984" [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 31.03.2021, 17:55

W związku z sytuacją pandemiczną, premiera filmu Wonder Woman 1984 była wielokrotnie przekładana w Polsce. W USA film ukazał się w dystrybucji hybrydowej, co oznaczało zarówno premierę w kinach, jak i na platformie HBO MAX, lecz ta opcja była ciągle odrzucana przez polskiego dystrybutora. Po czterech miesiącach ostatecznie podjęto decyzję o publikacji produkcji w ramach oferty HBO GO. Czas więc sprawdzić czy było na co czekać.

 

Niestety Wonder Woman 1984 jest tragiczna na wielu płaszczyznach. Już na początku może zastanawiać osadzenie sequela w czasach przeszłych względem pozostałych filmów z uniwersum. O ile w pierwszej części było to zrozumiałe, gdyż produkcja opowiadała o samych początkach bohaterki, tak teraz nic nie stało na przeszkodzie, by pokazać jej dalsze losy. O wiele ciekawiej śledzi się historie, skupione na przyszłości, aniżeli dopowiedzenia między pozostałymi opowieściami, aczkolwiek może być to tylko mój odbiór.

 

Ponadto same czasy lat 80. nie zostają w żadnym stopniu wykorzystane. Kampania reklamowa była skupiona wokół neonowych i barwnych strojów oraz charakterystycznego klimatu, których w samym filmie jest znikoma ilość. Wszystko jest w jednej tonacji, a magia wspomnianego okresu, tak widoczna choćby w serialu Stranger Things, tutaj się ulotniła.

 

Poza tym sama fabuła jest do bólu drętwa i sztampowa oraz posiada masę błędów logicznych. Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie zliczyć, ile razy widzieliśmy już filmy o niesamowitym przedmiocie, którego ponadprzeciętna moc przekłada się na możliwą zagładę dla świata. Teoretycznie da się ten motyw ograć, stworzyć z niego jedynie wątek poboczny, dziejący się gdzieś w tle, tak jak to zrobił James Gunn w Strażnikach Galaktyki, lecz tutaj zrobiono to tak, jak w tysiącach innych produkcji.

 

Celowo nawiązałem do konkretnego filmu Marvela, gdyż tamta produkcja stała przede wszystkim bohaterami. Przedstawiona nam barwna i nietuzinkowa drużyna zdobyła serca masowej publiki, gdyż przede wszystkim była ludzka. Mogę wręcz ująć, że szop Rocket miał w sobie więcej człowieczeństwa niż Wonder Woman w swoim sequelu. Protagonistka napisana jest fatalnie, tak jak zresztą każdy inny bohater. Ile razy jeszcze będziemy mieli wątek brzydkiej okularnicy, która po zdjęciu okularów staje się obiektem zainteresowania mężczyzn?

 

Co ciekawe, z powrotem Steve'a Trevora (Chris Prine) wiąże się wątek męskiego gwałtu, który tutaj potraktowany jest w formie żartu. Choć reżyserka chyba sama nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, to w internecie zrobiło się o tym stosunkowo głośno. Szkoda, że w czasach, gdy takie problemy docierają do masowej świadomości, nadal pojawiają się twórcy tak lekkomyślnie piszący wątki w swoich filmach.

 

Niestety w parze ze źle napisanymi postaciami idzie także, niekiedy, słaba gra aktorska. Gal Gadot w roli tytułowej protagonistki jest po prostu nijaka. Można wręcz powiedzieć, że jest to aktorka dwóch min, czasem się uśmiechnie, a innym razem zasmuci, ale to wszystko, co potrafi. W kontraście do niej stoi Pedro Pascal, emanujący charyzmą i próbujący wprowadzić choć trochę życia do jego fatalnej postaci. Był to w zasadzie jedyny wątek, który śledziłem z lekkim entuzjazmem, a nawet byłem ciekawy, co się z nim stanie, choć i tu się zawiodłem.

 

Z fatalną intrygą oraz płytkimi bohaterami idealnie komponuje się warstwa wizualna filmu. Dawno nie widziałem filmu z takim dużym budżetem, który w równie spektakularny sposób go marnuje. Efekty komputerowe wyglądają niczym sprzed dwóch dekad, są sztuczne i tandetne. Już w poprzedniej części serii wielu widzów narzekało na wątpliwą jakość CGI, ale tutaj jest tego o wiele więcej. W szczególności sceny podniebne, pojawiające się w istotnym momencie produkcji, nie tyle źle wyglądają, co wręcz rozpraszają podczas seansu.

 

W czasach, gdy ciągle otrzymujemy nowe produkcje superhero, chcemy już czegoś więcej. Pewnej logiki, ciekawie rozpisanych bohaterów, bądź porządnej reżyserii. Tutaj nie uświadczymy żadnej z tych cech, co w mojej opinii skreśla całkowicie tę produkcję. Może kolejna część, którą już zapowiedziano, nauczy się na błędach poprzedniczki, lecz szczerze w to wątpię. Obecnie dostaliśmy film, który ledwo nadaje się na tło dla niedzielnego obiadu.

 

Film będzie dostępny od 1.04 na platformie HBO GO.

 

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl