Konfrontacja kolekcjonerów sztuki z nazistowską przeszłością
Polimaty/You Tube Screenshot

Konfrontacja kolekcjonerów sztuki z nazistowską przeszłością

  • Dodał: Marta Wolf
  • Data publikacji: 30.04.2021, 23:32

Powojenna pokuta była konieczna, aby Niemcy zostały ponownie przyjęte do społeczności międzynarodowej. Jednak poza wzniesieniem pomników, przemówieniami politycznymi i powtarzaną mantrą nigdy więcej, po wojnie kolaborantom nazistowskim dano w dużej mierze wolną rękę. 

 

Wielu z nich przyczyniło się do powstania powojennej gospodarki Niemiec. Weźmy przykład chemika Fritza ter Meera. Podczas II wojny światowej pracował dla koncernu farmaceutycznego IG Farben, testując nowe preparaty na więźniach w obozie Auschwitz-Birkenau. Skazany w Norymberdze na 7 lat, wyszedł po 2 latach i zaraz potem został prezesem firmy Bayer. Co więcej, jeszcze kilka lat temu był czczony girlandami i pochwałami.

 

Większość korporacji, które skorzystały na wojnie, zablokowało roszczenia odszkodowawcze i wzięło na siebie odpowiedzialność dopiero niedawno, często pod presją opinii publicznej. 

 

Do postaci kulturowych, mających więzy krwi z nazistami, należy m.in. Friedrich Christian Flick, który jest właścicielem ogromnej kolekcji 2500 dzieł sztuki. Jego dziadek, Friedrich, zbudował dużą korporację, która zaopatrywała hitlerowskie wojska w broń wyprodukowaną przez co najmniej 40 000 robotników, pracujących przymusowo w fabrykach odebranym Żydom. Wnuczek odziedziczył część tego majątku. 

 

Historia jego rodziny pojawiła się ponownie w zeszłym roku, kiedy kolekcjoner usunął z muzeum sztuki współczesnej - berlińskiego Hamburger Bahnhof - cenne prace takich artystów, jak Nam June Paik, Bruce Nauman i Martin Kippenberger, ponownie rozpoczynając debatę na temat tego, dlaczego instytucja przyjęła od niego długoterminową pożyczkę. Warto podkreślić, że udzielił ją po próbie założenia prywatnego muzeum w Zurychu. Nie udało mu się zrealizować swojego planu z powodu kontrowersji wokół jego dziadka.

 

Są jednak wyjątki, takie jak kolekcja sztuki Oetkera w Bielefeld. Kilka lat temu właściciele koncernu wynajęli historyków, aby nakreślić relację między Rudolfem Augustem Oetkerem - członkiem Waffen SS - a Trzecią Rzeszą. Okazało się, że wspierał on zbrojenia wojenne, dostarczając nazistowskim fabrykom puddingi i amunicję. Dodatkowo koncern korzystał z niewolniczej pracy jeńców i przymusowych robotników. Zidentyfikowane dzieła sztuki zostały zwrócone - kolekcja zawierała około 4,5 tys. bezcennych artefaktów rozproszonych w kilku tajnych lokalizacjach.

 

Ponowna debata wybuchła w lutym, kiedy artysta Moshtari Hilal i geograf polityczny Sinthujan Varatharajah poprowadzili, za pośrednictwem konta na Instagramie, dwugodzinną rozmowę na temat obecności nazistowskich pieniędzy w sektorze kultury. Mężczyźni wtedy zwrócili się bezpośrednio do słuchaczy, zadając im pytanie: A co z twoim pochodzeniem, twoim nazistowskim pochodzeniem?

 

Fraza nazistowskie pochodzenie zaczęła odbijać się echem w Internecie. Użytkownicy serwisu udostępniali własne rodzinne historie w mediach społecznościowych za pośrednictwem hashtagu #MeinNaziHintergrund. Wtedy młodzi Niemcy zwrócili uwagę elitom, aby przyjrzały się bliżej własnej spuściźnie. 

 

W 2000 r. powstała Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość, mająca na celu finansowo zrekompensować milionom robotnikom przymusową pracę w czasie nazizmu. Połowa z 10 mld euro budżetu została sfinansowana przez podatników, a drugą część m.in. BMW i Volkswagen, którzy wpłacili jednorazową darowiznę w wysokości 5 mln euro każdy. Projekt wsparła również rodzina Oetker.

 

Niektórzy członkowie następnego pokolenia twierdzą, że zostało jeszcze dużo do zrobienia. Tak zwane Vergangenheitsbewältigung - co oznacza przezwyciężanie przeszłości - jest nieustannym aktem budowania kultury, odpowiedzialności za historię i jej ciągłości.

Źródło: newsartnet, forsal