Dawid Podsiadło na Torwarze, czyli Leśna Muzyka i powrót koncertów [RELACJA]
Weronika Rojek/Źródło własne

Dawid Podsiadło na Torwarze, czyli Leśna Muzyka i powrót koncertów [RELACJA]

  • Dodał: Jakub Banaszewski
  • Data publikacji: 06.06.2021, 13:28

Po wielu miesiącach niepewności, wraz z luzowaniem kolejnych pandemicznych obostrzeń, koncerty powoli wracają do porządku dziennego. Jednym z pierwszych polskich artystów, który zdecydował się na szybki powrót na scenę w oparciu o nowe wytyczne dotyczące organizacji takich wydarzeń, jest Dawid Podsiadło, który po ponad rocznej przerwie wraca z wyjątkowym tournée - Leśna Muzyka.

 

Wielki głód koncertowych wrażeń, który w ostatnich miesiącach dotknął artystów, fanów, jak i całą branżę, osiągnął swój szczyt pod koniec maja wraz z ogólnopolską akcją Otwieramy koncerty, której celem było zwrócenie uwagi na trudną sytuację sektora zajmującego się muzyką na żywo. Tęsknota i zdziwienie spowodowane brakiem odmrożenia wydarzeń kulturalnych były tym większe, im więcej było stopniowego znoszenia kolejnych obostrzeń w innych dziedzinach życia publicznego. W końcu jednak przyszedł też czas na koncerty, które z początkiem czerwca i nowymi ograniczeniami znów mogą się odbywać.

 

Z otwartej furtki dla możliwości organizacji wydarzeń w obiektach zamkniętych dla połowy publiczności jako jeden z pierwszych artystów w Polsce skorzystał Dawid Podsiadło, który w ten sposób postanowił dokończyć brutalnie przerwany przez początek pandemii projekt Leśna Muzyka. Początek kontynuowanej trasy przypadł na Kraków, jednak kolejnym przystankiem była już Warszawa, gdzie na Torwarze Podsiadło ze swoim znakomitym zespołem zagrali łącznie sześć koncertów, po dwa dziennie, by spełnić oczekiwania wygłodniałej wrażeń publiczności, która w końcu mogła licznie zgromadzić się na występie jednej z najjaśniejszych gwiazd współczesnej polskiej muzyki. Pierwszy koncert z 5 czerwca był świetną okazją, by się o tym przekonać.

 

Tak wyczekiwany powrót muzyki na żywo możliwy był wyłącznie po spełnieniu wielu warunków, które stanowią już od ponad roku naszą nową rzeczywistość, oraz dostosowania się i przestrzegania ich przez zgromadzoną publiczność. Mogący pomieścić prawie 5 tysięcy osób Torwar, który mógł być zapełniony w 50%, został podzielony w całości na miejsca siedzące, które zajmowane mogły być przez fanów co drugie krzesełko. Oczywiście obowiązkowe było założenie maseczek na czas trwania całego koncertu, a także wypełnienie personalnej ankiety o stanie zdrowia. Jednak warto było podporządkować się nowym wymogom wydarzeń na żywo, by poczuć znów tę niesamowitą dawkę emocji, których żadne słowa nie są w stanie oddać. A wrażeń tego wieczora nie brakowało.

 

Leśna Muzyka to wyjątkowy projekt, którego celem jest przedstawienie największych przebojów Dawida Podsiadły w nowych, głównie akustycznych i symfonicznych, przede wszystkim najczęściej bardzo zaskakujących, wersjach. I oczywiście główną gwiazdą koncertów jest główny twórca materiału i znakomity wokalista, jednak trzonem tournée i jego największą siłą jest wybitnie zgrany i piekielnie utalentowany zespół, dzięki któremu leśne aranżacje nie tylko dały nowe życie dobrze znanym utworom, ale wyniosły cały występ w zupełnie inny wymiar. Typowy koncertowy skład Dawida powiększony został o sekcję dętą, która niosła na swoich barkach najbardziej barwne momenty wieczoru oraz kobiecy chórek w składzie: Aga Bigaj, Julia Kulpa i Magdalena Laskowska, które wzbogaciły brzmienie nie tylko przepięknymi harmoniami wokalnymi, ale też grą na przeróżnych instrumentach smyczkowych, wzbogacających całość przejmującym klimatem.

 

Koncert, punktualnie o 17:30 (o 20:30 zaplanowany był kolejny występ), zaskakująco rozpoczęła radosna Bela z drugiego albumu Podsiadły – Annoyance and Disappointment z 2015 roku. Od samego początku zespół dał się poznać nie tylko świetnym zgraniem i wypracowanym muzycznym warsztatem, ale przede wszystkim wielkimi pokładami luzu i radości z ponownego grania na scenie, które przenikały się z entuzjazmem fanów. W koncertowym zestawie nie mogło zabraknąć kawałków z najbardziej przebojowej, ostatniej płyty artysty - Małomiasteczkowy z 2018 roku - której hity nuciła cała Polska. I tak, już jako drugi, usłyszeliśmy Najnowszy klip oraz Matyldę, której rozśpiewana i akustyczna wersja z miejsca podbiła serca fanów. Bardziej nośny, popowy klimat miały chwytliwe No Nie ma fal, z kolei urozmaiconą i rozbudowaną, nową aranżacją zaskoczył Forest. Kolejne piosenki poprzedzały rozbrajające komentarze wokalisty, który w połowie koncertu pozwolił sobie nawet na rozmowę z publicznością i coś w rodzaju krótkiego stand-up'u. Zespół zszedł ze sceny, a Podsiadło w swoim charakterystycznym, sarkastycznym stylu nawiązywał kontakt z fanami, odpowiadając na pytania i celowo gubiąc się w meandrach pokracznych opowieści, pełnych oryginalnego humoru, z którego również jest znany. Ten moment występu, mniej lub bardziej zaplanowany, potwierdził kolejną oczywistą rzecz – to, jak bardzo brakowało już kontaktu z muzyką na żywo, po obu stronach sceny. Chwilę rozluźnienia przerwała solowa wersja poruszającego Nie kłami, okraszona przeszywającą grą skrzypiec w końcówce. To był zdecydowanie najbardziej przejmujący i intymny moment koncertu.

 

Obowiązkowy zestaw trzech największych hitów, tak jak zapowiedział to sam Podsiadło, zasiliły wyśpiewane razem z publicznością: W dobrą stronę, Trofea Małomiasteczkowy. Przed końcem na Torwarze wybrzmiała jeszcze urokliwa, wyciszona wersja Pastempomatu i rozrywający na tysiące kawałków Nieznajomy, który w genialnej wersji, uwydatniającej największe atuty wokalisty i całego zespołu, był niczym prawdziwe muzyczne katharsis. Owacja na stojąco, która nastąpiła tuż po ostatniej nucie, była jak najbardziej zasłużona, bo utwór z pierwszej płyty Podsiadły może być nie tylko wizytówką całej trasy, ale też dowodem jego niebywałej klasy i twórczego kunsztu. Na szczęście gorąca reakcja warszawskiej publiczności zaowocowała jednym bisem i wyluzowany, rozwijający się ku roztańczonemu finałowi Dżins pozbawił chyba wszystkich uczucia niedosytu po półtoragodzinnym koncercie, a zostawił wszystkich z szerokim uśmiechem i uczuciem spełnienia. Na uwagę zasługuje fakt, że tuż po skończonym koncercie zespół czekał jeszcze jeden set, ale muzycy nie potraktowali go jako próbę, a pełnoprawny występ, w który włożyli serce i całą paletę emocji.

 

Koncerty Dawida Podsiadły i jego wspaniałego zespołu z serii Leśna Muzyka to nie tylko wielka klasa i muzyczne święto, ale także imponująca produkcja i profesjonalizm w każdym calu. Również pod względem organizacyjnym warszawski występ udowodnił, jak bardzo brakowało tych emocji i to, jak muzyka na żywo jest obecnie potrzebna, a z pewnymi ograniczeniami i samodyscypliną fanów jest też jak najbardziej bezpieczna. Koncerty Dawida powinny stanowić nie tylko wzór dla innych jako wykonawczy model artystycznej perfekcji, ale z pewnością będą też punktem odniesienia dla podobnych wydarzeń, których - miejmy nadzieję – będzie już w najbliższych miesiącach coraz więcej.