"Szybcy i wściekli 9" [RECENZJA]
F9/IMDb

"Szybcy i wściekli 9" [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 27.06.2021, 14:16

Kiedy Dominic Torreto (Vin Diesel) buja się samochodem na lince nad przepaścią, a my mamy możliwość zobaczenia tego na dużym ekranie to jedno jest pewne - normalność powróciła. Czy jednak to miłe uczucie jest w stanie przyćmić wszystkie głupoty tego filmu? Niestety nie.

 

Szybcy i wściekli 9 opowiadają dalsze losy rodziny Torreto, tym razem ujawniając mroczne sekrety z przeszłości Dominica. Bowiem jak się okazuje ten ma brata, Jakoba (John Cena), będącego przestępcą, a jego pojawienie zmusi ekipę do ponownego zjednoczenia. Przy tym powrócą znane postaci, w tym także takie, których zdecydowanie się tutaj niespodziewany (albo spodziewamy, bo twórcy niezbyt przejmowali się tym, aby zostawić nam element zaskoczenia).

 

Niestety z bólem serca muszę się przyznać, że seans kolejnej części z cyklu zwyczajnie mnie rozczarował. Do kina już szedłem z pewną dozą ostrożności, bo ani zwiastuny zbytnio mnie nie porwały, a brak wielu błyskotliwych bohaterów, którzy nie powrócili z różnych powodów, także nie pomagał. Mimo to miałem nadzieję, że przynajmniej dostanę zabawny blockbuster z dużą ilością przemyślanej akcji, tak jak robiły to najlepsze części cyklu, w tym moja ulubiona piątka. Niestety, nawet to nie wyszło najlepiej. 

 

Przede wszystkim akcja jest zbyt głupia nawet jak na standardy tej serii. Mogę zrozumieć wiele w ramach tych filmów i nawet cieszy mnie latanie samochodami, bądź wiele irracjonalnych pomysłów, jakie pojawiły się na przestrzeni cyklu, ale tutaj jest po prostu nielogicznie. Przykładowo już na początku filmu jest sekwencja, gdzie jeden z bohaterów z łatwością eliminuje wielu przeciwników strzelając z AK-47 na prawo i lewo, oczywiście z biodra, bo przecież taka broń nie ma odrzutu. Można by na takie fragmenty przymknąć oko, ale niestety pojawiają się tak często, że najlepiej wcale tych oczu nie otwierać.

 

Z akcją wiąże się wprowadzenie nowego wynalazku, jakim są czarodziejskie magnesy. Kiedy je zobaczyłem od razu na myśl przyszedł mi tej jakże wspaniały i doskonały 6 Underground Michaela Baya. Oczywiście, moja intuicja jak zwykle nie zawiodła, a my jako widzowie byliśmy katowani magicznymi sekwencjami latających metalowych przedmiotów przez większość trzeciego aktu. Na pewnym etapie zastanawiałem się, czy przypadkiem reżyser tego filmu, Justin Lin, jest jak ta babcia, która już wie, że Ty potrzebujesz dokładki, a Ty już nawet psu nie możesz dać pod stołem, bo on też ma dość. Przy tym należy wspomnieć, ze element ten jest po prostu niespójny i działa zawsze na korzyść bohaterów, przyciągając tylko to, czego akurat potrzebują.

 

Skoro mowa o postaciach, to tutaj też się mocno rozczarowałem. W końcu rodzina to najsilniejszy aspekt tej serii, który od wielu lat jest konsekwentnie rozwijany. Niestety nawet to nie wyszło tak jak powinno, bo bohaterowie mało ze sobą rozmawiają, a ich relacje praktycznie wcale nie zostają pchnięte do przodu. Często są nawet rozdzielani, co tylko zbędnie utrudnia narrację, a my jako widzowie możemy się zastanowić za co ich tak w zasadzie lubimy. Na szczęście osobno każdy z nich wypada całkiem dobrze, a szczególnie jak zwykle wyróżnia się Roman (Tyrese Gibson), błyszczący swoją charyzmą i żartami.

 

Ciekawym aspektem jest za to rola Johna Cena'y, który właściwie nie ma tutaj zbyt wiele do roboty. Pojawia się stosunkowo rzadko, a jego wątek jest nad wyraz płytki i do bólu przewidywalny. Najbardziej chyba boli, że wzięto aktora z tak świetną charyzmą, wyróżniającego się już na zwiastunach nowego Legionu Samobójców, a tutaj częściej pokazuje się go w akcji, aniżeli dając mu możliwość wypowiedzenia się. Niestety nawet jak już mówi, to raczej mało widać tam jego i ze spokojem można byłoby wstawić tutaj inną osobę, a nic by się nie zmieniło. Choć doceniam, że w jednej walce pokazano element wrestlingu.

 

Bardzo dużo tu narzekam, ale chciałbym pochwalić kilka aspektów. Przede wszystkim wreszcie pojawiło się więcej postaci z Tokyo drift i mam nadzieję, że dostaną jeszcze ciekawą rolę w przyszłych filmach, bo zdecydowanie lubiłem ich pierwszy występ i chciałbym zobaczyć ich dalsze losy. Innym aspektem godnym pochwały jest trzeci akt, który poza magnesami ma coś naprawdę szokującego i podczas oglądania tego bawiłem się jak dziecko. To było to szaleństwo, którego oczekiwałem wchodząc na salę kinową i szkoda, że tylko to wyszło tak dobrze. Poza tym ten film ogląda się nawet nieźle, a gdyby się całkowicie wyłączyć, to może ktoś stwierdzi, że mu się spodobało.

 

Podsumowując, ten film ma kilka małych pomysłów wypadających nieźle i bohaterów, których kochamy przez poprzednie odsłony. Niestety jest przy tym strasznie głupi i irracjonalny, przez co cały seans może widza rozczarować i zwyczajnie zasmucić. Mam jednak nadzieję, że kolejna część zrozumie jak stworzyć idealną hybrydę między emocjami i akcją, a dzięki temu widzowie wkrótce otrzymają piękną kontynuację. Dziewiątkę natomiast należy traktować z dozą dystansu i nie nastawiać się na genialny film, a już tym bardziej na świetnych Szybkich i wściekłych

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl