"Cabaret" powrócił do Teatru Rozrywki w Chorzowie
onkelglocke/ pixabay.com

"Cabaret" powrócił do Teatru Rozrywki w Chorzowie

  • Dodał: Natalia Zoń
  • Data publikacji: 23.10.2021, 21:26

Po długiej, spowodowanej pandemią i panującymi obostrzeniami, przerwie, musical Cabaret powrócił na deski Teatru Rozrywki w Chorzowie. 

 

Choć premiera Cabaretu w reżyserii Jacka Bończyka odbyła się 30 marca 2019 roku, to artystom nie było dane wiele razy zagrać spektaklu. Cabaret pojawiał się w repertuarze, a później musiał być odwoływany z powodu kolejnych obostrzeń związanych z pandemią. Sama bilet na ten musical przekładałam sześć razy i za każdym razem czułam z tego powodu ogromną rozpacz. Jednak wczoraj (22.10) w końcu udało się powrócić do berlińskiego kabaretu. Miejmy nadzieję, że już na dłużej. 

 

Mistrz Ceremonii (Kamil Franczak), zapraszając nas do tego międzywojennego świata, zapewnia dobrą zabawę i piękne życie. I owszem, na początku tak jest. W Kabarecie Kit Kat możemy spotkać przeróżnych ludzi, gotowych do zabawy i szaleństwa. Jest kolorowo, wesoło i tanecznie. Nie brakuje też striptizu czy tańca na rurze. A wszystko to owiane jest chwytliwymi utworami, które na długo po opadnięciu kurtyny widzowie będą nucić.

 

Cabarecie mamy także ukazane historie miłosne – dwojga zakochanych, młodych ludzi oraz dość trudną relację starszych osób, która mogłaby potoczyć się inaczej, gdyby nie czasy, w których żyją.

 

Postacie są bardzo wyraziste. Piękna i uwodzicielska Sally Bowles (Wioleta Malchar), stonowany i marzący o karierze pisarskiej Clifford Bradshaw (Maciej Kulmacz) czy cwany Ernest Ludwig (Marek Chudziński). Również Girlsy, kelnerzy czy bywalcy Kabaretu Kit Kat – wszystkie postacie są bardzo wyjątkowe. Nie zlewają się w jedność, co często się zdarza w scenach grupowych, a są odrębnymi bytami. 

 

Na widok Mistrza Ceremonii aż zapiera dech. Gra z konwencją, łamie czwartą ścianę, choćby podchodząc do widzów i zagadując ich. Jest hipnotyzujący i nonszalancki. Pojawia się znikąd, raz jako główny bohater, aby potem stać gdzieś z boku i przyglądać się, temu co się dzieje na scenie. Utwory, które wykonuje, jego zachowanie i zmieniający się wygląd idealnie obrazują zmiany społeczne, które wtedy zachodziły. 

 

Idąc śladem Mistrza Ceremonii śpiewającego Willkommen, muszę stwierdzić, że scenografia Grzegorza Policińskiego, tak jak życie, jest piękna. Zwisające telefony w Kabarecie, schody, ogromne nogi i ręce, pokój Cliffa czy przedział w pociągu. Wszystko zrobione z wielką dokładnością i dbałością o każdy, nawet najdrobniejszy, szczegół.

 

Z czasem jednak, pod warstwą cekinów, wyczuwalny jest smutek i strach. Z ciarek spowodowanych zachwytem, pojawiają się ciarki z przerażenia, spowodowane brutalnymi wydarzeniami. Widać tragiczne przemiany w kraju, które coraz bardziej dają się bohaterom we znaki. Jedni żyją w ciągłym strachu, inni stają się przesiąkniętymi propagandą nazistami. Jeszcze inni starają się żyć dalej. To tylko polityka, co może się stać? Życie jednak pokazało, że stać może się sporo. Tym bardziej w dzisiejszych czasach, Cabaret tak mocno wybrzmiewa i jest wciąż aktualny, mimo upływu lat.

Natalia Zoń – Poinformowani.pl

Natalia Zoń

Miłośniczka teatru, a szczególnie musicali. Gdy akurat nie jest w teatrze lub na koncercie, czyta i pisze o kulturze. Wielbicielka dobrej muzyki, zwłaszcza tej odtwarzanej z winyli. E-mail: nataliazon@icloud.com