A jednak dolnośląski - recenzja "Szwedzkiego kryminału"

A jednak dolnośląski - recenzja "Szwedzkiego kryminału"

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 14.11.2021, 18:44

Kolejna część cyklu z Tomaszem Winklerem nie zawodzi, ma wszystkie atuty, które znamy z pierwszych dwóch części. Jakkolwiek ten kryminał jest taki dolnośląski, szwedzki to on w moim mniemaniu nie jest.

 

Beata i Eugeniusz Dębscy w ciągu kilku miesięcy opublikowali trzy części cyklu o byłym policjancie, a obecnie prywatnym detektywie, Tomaszu Winklerze. Zdaje się, że to nie jest tak, że mają iście mrozowskie tempo pisania, lecz napisali wszystko wcześniej, a teraz jedno po drugim publikują. Przemawia za tym przede wszystkim jakość książek, daleko lepsza od dzieł pana Remigiusza, a po drugie konstrukcja tej trylogii, w której wyjątkowo mocno wydarzenia z poszczególnych części są ze sobą powiązane, mamy wiele odwołań i przypomnień, nie tylko łączącej postaci głównego bohatera i jego najbliższych. Z tego co mi wiadomo, w założeniu autorów miała to być trylogia, odnoszę jednak wrażenie, że nie skończy się ta seria na trzech tomach. I w tym akurat byliby podobni Dębscy do Mroza, wszak historia Forsta, pierwotnie trylogia, ma obecnie już siódmą odsłonę, na jedno kopyto pisaną notabene.

 

No ale nie o Mrozie miałem pisać, ale o świetnym Szwedzkim kryminale, który wcale nie jest szwedzki. No może nieco w samej końcówce dorównuje klimatem i mrocznością, brutalnością i brudem dziełom Nesbo, Mankella, Keplera i innych. Nie wiem skąd autorzy nieco uparli się do tej skandynawskości nawiązywać, w tytule, a potem wielokrotnie w treści, bo sami bohaterowie nazywają między sobą przeżywaną historię szwedzkim kryminałem. Może to miało przyciągnąć czytelnika, jeśli tak, to zupełnie niepotrzebnie, bo ci, którzy choć raz skusili się na literaturę Dębskich będą do niej wracać.

 

Powieści wrocławskiego duetu mają specyficzny klimat, specyficzne tempo i specyficznych bohaterów. Winkler to policjant po przejściach, ale bardzo pozytywny w swoim podejściu do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Pali, ale nie pije, nie nadużywa prochów ani kobiet, ma niesamowicie bliską relację z babcią (ah te ich pełne niewymuszonego humoru, serdeczne, ciepłe, sympatyczne dialogi) i rodzicami, kocha psy i inne zwierzęta, jedną kobietę, z którą akurat w tym tomie nie najgorzej mu się układa. Rozwiązuje każdą zagadkę, z którą nie potrafią sobie poradzić jego byli koledzy z policyjnej firmy, zrazu jako prywatny detektyw, obecnie posiadający policyjne papiery audytor.

 

Historia początkowo rozwija się leniwie, ale bynajmniej nie nudzi, czekamy kiedy się solidnie rozkręci i jak to już się staje, zaczyna pędzić niczym oszalałe stado mustangów na prerii. Hamuje ostro na ostatnich stronach. I tak tę książkę się czyta, najpierw smakuje, a gdzieś od połowy trudno się oderwać aż do finału, zaraz po którym następuje ostatnia kropka. Nie ma tu postfinałów i trzecich finałów. Bohaterzy gaszą papierosy na miejscu zbrodni i kurtyna. Dębscy w Szwedzkim kryminale po raz pierwszy dla wyjaśnienia zagadki użyli retrospekcji. To chyba taki ukłon w stronę Camilli Lackberg, która we wszystkich tomach cyklu w Fjallbace wprowadziła równoległą narracją ze współczesności i z przeszłości. Oby pierwszy i ostatni, bo mi się takie zabiegi nie podobają i tyle. Tu akurat nie ma ich dużo, pojawiają się w samej końcówce, ale osobiście nieco irytują, bo chciałoby się już dowiedzieć co się wydarzyło współcześnie. A tu trzeba kilkanaście minut grzebać się w zaschniętych już dawno brudach.

 

Mocną stroną Szwedzkiego kryminału jest ścisłe i realne osadzenie w przestrzeni. Wrocław jest rzeczywistym Wrocławiem drugiej dekady XXI wieku z faktycznie istniejącymi sklepami, skwerami, parkami, ulicami. Dla wrocławian jest to rzadka okazja poczytania w dobrym kryminale o miejscach, które mijają może nawet codziennie. i wyobrażenia sobie - o to na tej ławce Winkler... Mało mamy kryminałów współcześnie wrocławskich i cieszymy się, ze takie wreszcie powstały. Bo jednak Marek Krajewski pisze o Breslau a nie o Wrocławiu. Dębscy po raz kolejny wypuszczają swoich bohaterów w teren. Tym razem jest to Kłodzko i jego okolice. I na ile znam to miasto (nie tak jak Wrocław, ale znam) to i tu możemy je zwiedzać śladami Tomka Winklera. Przenocować w tym samym co on hotelu, zjeść w tej samej knajpie. To miło, że autorzy w swoich książkach pokazują niejako przy okazji najpiękniejsze miejsca Dolnego Śląska.

 

Dolnośląski Szwedzki kryminał już za mną. Czekam na kolejne części przygód Tomasza Winklera, jestem pewien, że one będą, choć może odstęp do publikacji kolejnego tomu będzie nieco dłuższy niż to bywało dotąd. Polecam gorąco cały cykl, podkreślam jednak, że warto go czytać po kolei - najpierw Dwudziestą trzecią, potem Zimny trop i na końcu Szwedzki kryminał.

 

Tytuł: Szwedzki kryminał

Autorzy: Beata i Eugeniusz Dębscy

Premiera: 27.10.2021

Liczba stron: 373

Wydawnictwo: Agora

 

Ocena: 7/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.