Płyty na długie wieczory

  • Data publikacji: 20.11.2021, 10:35

Czas ciepła, kolorowej przyrody i długich chwil ze Słońcem już się w tym roku skończył. Przestawiliśmy zegary o godzinę do tyłu, noce są o wiele dłuższe od dni, a za oknami dominuje raczej zachmurzenie i deszcz. Izabela Brzostek, Zuzanna Ptaszyńska, Natalia Zoń oraz Karol Truszkowski chcieliby Państwu zarekomendować kilka albumów muzycznych, których odsłuchanie może pomóc przetrwać ten okres. Każda obrana droga zmagania się z ponurą aurą i długimi wieczorami jest dobra.

 

Izabela Brzostek: LemON - Tu

 

Kiedy pada hasło idealna płyta na długie wieczory, dla mnie wybór jest tylko jeden. Album, który idealnie wpisuje się w jesienno-zimową aurę, przy lampce wina lub kubku herbaty, to płyta zespołu LemON, zatytułowana Tu. Krążek ukazał się w 2017 roku i jest czwartym, i jak na razie ostatnim, w dorobku zespołu. Już singlowe utworu zwiastowały, że płyta będzie różnić się od dotychczasowej twórczości grupy. Album kipi od emocji, refleksji i przemyśleń. Mocnym elementem są teksty, pełne metafor, często dziwne, nieoczywiste, zahaczające momentami o poezję, skłaniające do szerokiego pola interpretacji.

 

Niezaprzeczalnym atutem jest głos wokalisty, Igora Herbuta, który po prostu czaruje i przyprawia o dreszcze. Płyta jest równie dobra pod względem muzycznym, znajdziemy tutaj numery ciekawe i różnorodne. Spokojne i hipnotyzujące dźwięki pianina przeplatają się z mocnymi gitarowymi riffami czy świetną grą perkusji. Album był nagrywany na tak zwaną setkę, partie instrumentów rejestrowane były w tym samym momencie, na żywo, w studiu, bez późniejszych dogrywek, co zdecydowanie wpłynęło na jego autentyczność i energię. Tu to taka płyta, która nie jest albumem do słuchania w tle. Krążek wart jest tego, aby poświęcić mu nieco uwagi i dać się porwać tym wyjątkowym kompozycjom.

 

Moje TOP 3 utworów na albumie:

  1. Papier
  2. Tu
  3. Full Moon

Zuzanna Ptaszyńska: Bo Burnham - Inside (The Songs)

 

Na jesienne (i nie tylko) depresje niech przyjdzie z pomocą jeden z najbardziej wszechstronnych współczesnych artystów, Bo Burnham. Kojarzony przede wszystkim jako komik i stand-uper wiosną tego roku zaprezentował film-special Inside, którego jest reżyserem, scenarzystą, producentem, operatorem i scenografem, a do tego skomponował i wykonał muzykę oraz jest w nim jedynym aktorem. Film to muzyczna podróż wgłąb umysłu zamkniętego w domu w czasie pandemii 30-latka, który w słodko-gorzki sposób rozlicza się z przeszłością i teraźniejszością, komentuje ład społeczno-gospodarczy, miejsce jednostki w społeczeństwie, kulturę internetową i misję komika we współczesnym świecie.

 

Album Inside, który stanowi ścieżkę dźwiękową filmu, można nazwać comedy concept albumem, ale niepotrzebnie jest to wydawnictwo szufladkować. Wesołe melodie i depresyjne teksty, humor słowny, interesujące refleksje na temat człowieczeństwa i świata, a przede wszystkim kawał dobrej, różnorodnej muzyki - to wszystko na albumie Inside od Bo Burnhama, który z pewnością nie jednej osobie pomoże stanąć na nogi.

 

Moje TOP 3 utworów na albumie:

  1. Problematic
  2. All Eyes On Me
  3. Comedy

Natalia Zoń: Ben Platt – Sing To Me Instead

 

Nocna aura sprzyja melancholijnym melodiom. Warto jednak sięgnąć po takie, które ukoją nasze nerwy i pomogą się zrelaksować, a nie sprawią, że będziemy się jeszcze bardziej zamartwiać. W przetrwaniu tych długich nocy pomoże album, znanego m.in. z musicalu Dear Evan Hansen czy filmu Pitch Perfect, Bena Platta – Sing To Me Instead. Choć to jego debiutancki album, jakość utworów pokazuje, że Platt doskonale wie, co robi.  

 

Sing To Me Instead to niesamowita mieszanka głębokiego i dojrzałego wokalu, delikatnych melodii oraz prostych, ale szczerych tekstów. W piosenkach artysty nie brak miłosnych doświadczeń, radzenia sobie z traumą i celebracji własnego życia. Wsłuchując się w to wydawnictwo, podczas jesiennych czy zimowych nocy, można jeszcze bardziej odczuć emocje, które przekazuje słuchaczom Ben Platt.

 

Moje TOP 3 utworów na albumie:

  1. In Case You Don’t Live Forever
  2. Better
  3. Grow As We Go

Karol Truszkowski: Hocico - Die Hölle über Berlin

 

Brakuje nam światła słonecznego, wszystko dookoła stało się szare. Aby nie popaść od tego w melancholię, chciałbym zaproponować obrót o 180° i zamienić wroga w sprzymierzeńca. Zamiast przygnębiać się z powodu ponurej aury, można ją wykorzystać i dostarczyć sobie wiele emocji, które będą dopełniać jej klimat, ale zarazem stanowić źródło dobrej zabawy i energii. Dlatego chcę zarekomendować płytę Die Hölle über Berlin od Hocico.

Jest to zespół należący do tych, które są popularniejsze na obczyźnie niż w swoim własnym kraju. Grupa od prawie 30 lat buduje swoją pozycję czołowego przedstawiciela sceny mrocznej elektroniki i znakomita większość fanów tego gatunku w Europie przynajmniej kojarzy meksykański duet z pająkiem w logo. Mógłbym zaproponować dosłownie całą dyskografię Hocico, jednak mój wybór padł na wspomnienie o ww. albumie koncertowym. Nagranie zaczyna się niewinnie od krótkiej gry orkiestry mariachi. Tuż po typowo meksykańskich klimatach na scenę wkracza ciemność, która natychmiastowo daje efekt gęsiej skórki. Jest mrocznie, ale nie przygnębiająco. Okrzyki fanów i wokalisty, a przede wszystkim energetyczne i ciężkie melodie z tekstami po angielsku lub hiszpańsku sprawiają, że noc jest pełna właśnie tego ponurego charakteru, który jednak uskrzydla, stanowi źródło adrenaliny i siły. Przychodzi ciepło i letnia zabawa rodem z niemieckich klubów EDM, a to właśnie w takim odbył się zarejestrowany na płycie koncert Hocico. Krążek sprawdzi się też podczas nocnych przejazdów czy spacerów wśród miejskich neonów.

Moje TOP 3 utworów na albumie:

  1. The Shape of Things To Come
  2. Odio Bajo el Alma
  3. Forgotten Tears