Sokół w wyśmienitej formie, ale to "NIC"  [RECENZJA]
zdjęcie własne

Sokół w wyśmienitej formie, ale to "NIC" [RECENZJA]

  • Dodał: Izabela Brzostek
  • Data publikacji: 05.12.2021, 16:49

W tym roku mija 25 lat od rozpoczęcia artystycznej działalności Wojtka Sokoła. Przez lata zdołał zgromadzić bogaty dorobek i zapisać się na stałe w historii polskiego rapu. Nadal nie przestaje raczyć słuchaczy nową muzyką. Jego mocną pozycję w czołówce polskiej sceny hip-hopowej potwierdza drugi solowy krążek. Album o tytule NIC ukazał się 19 listopada 2021 roku.

 

Pierwszy solowy krążek Sokoła ukazał się prawie trzy lata temu, po niemal dwóch dekadach działalności rapera na rynku. Długo kazał on fanom czekać na to wydawnictwo, jednak było to w pełni wynagrodzone oczekiwanie. Już w przedsprzedaży krążek pokrył się złotem, a nie ujawniono wówczas ani jego okładki, ani listy piosenek, jakie się na niej znajdą. Mimo upływu czasu, album Wojtek Sokół nie traci na popularności, o czym świadczy fakt, że jakiś czas temu uzyskał status potrójnie platynowej płyty, czyli sprzedał się w nakładzie ponad 90 tysięcy egzemplarzy. Do dziś bardzo często sięgam po ten krążek, dlatego też poprzeczkę co do drugiej solówki Sokoła ustawiłam sobie dość wysoko.

 

Pierwszy singiel pt. Zorro, zapowiadający nowe wydawnictwo, ukazał się na początku 2020 roku, od tamtej pory jednak raper zamilkł i poświęcił się pracy nad innymi, pozamuzycznymi projektami. Jak sam mówił w jednym z wywiadów, prace nad nowym albumem trwały dość nieregularnie. Dlatego też na kolejny utwór przyszło nam poczekać prawie dwa lata. Cześć, w którym gościnną zwrotkę nawinął Sarius, jest swego rodzaju puszczeniem oka w stronę słuchaczy. Wojtek jak zwykle rzuca zgrabnymi, często zabawnymi zdaniami, opisując, jak nazywają go znajomi i nieznajomi z branży i nie tylko.

 

Na NIC dostaliśmy aż szesnaście - a w wersji deluxe plus aż osiemnaście - nowych kawałków. Dwie piosenki, które znalazły się tylko w wersji preorderowej płyty, nie są dodatkowymi zapychaczami, a świetnym dopełnieniem całego krążka. Niech żałują ci, którzy nie mieli okazji ich usłyszeć. Na uwagę zasługuje fakt, że płyta brzmi bardzo spójnie, bo mimo że każdy numer opowiada zupełnie inną historię, to całość świetnie się ze sobą łączy.

 

Sokół przyzwyczaił już nas do swoich świetnych tekstów, które w tak szczegółowy sposób opisują historie, że czasem można mieć wrażenie, jakby samemu było się ich świadkiem. Jak podkreśla raper, zapamiętuje sytuacje i zdarzenia obrazami, co ewidentnie przekłada się na jego twórczość. Nie bez powodu przecież zyskał pseudonim Narratora. Na NIC Wojtek prezentuje swoją nieco inną stronę. Wiele słychać na tym albumie nostalgii, nie tylko w brzmieniach nawiązujących do lat 80., ale też, a może nawet przede wszystkim, w tekstach. Pretendentem jest tutaj utwór Jak urosnę, z gościnnym udziałem Dziecięcego Zespołu Fasolki. Kiedy myślisz, że raper już zaskoczyć nie może, bierze nas wszystkich pod włos i piosenką nagraną z dzieciakami wzrusza nawet najtwardsze serca. W utworze dziecięca fantazja przeplata się ze spostrzeżeniami dorosłego faceta. Wojtek mówi o niedostrzegalnych dla dorosłego, a olbrzymich dla dziecka, traumach z dzieciństwa, takich jak ta we fragmencie o tym, jak rodzice imprezują za ścianą.

 

 

Takich osobistych tekstów jest więcej, jak chociażby ten w 52Hz, w którym raper przemyca wspominki o rozstaniu z kobietą. Choć nie jest to muzyczne lovestory, bo przecież nie takie leżą w konwencji Sokoła, to jednak odsłania się on w tym numerze i pokazuje sporą dozę prywatności.

 

Kolejny powrót do przeszłości to singlowy Jednorożec, z genialnym refrenem, który po prostu nie chce wyjść z głowy. Wojtek przedstawia swój obraz lat 90., które w jego mniemaniu wcale nie były tak kolorowe, jak wielu je wspomina. Porównuje wyobrażenie o minionych czasach do mitycznej krainy z koniem ze szpikulcem, czyli tytułowego jednorożca.

 

Ale żeby nie było tak do końca cukierkowo, bo przecież mamy do czynienia z Sokołem, który nie stroni od ciętego języka - mało tego to jego znak rozpoznawczy - mamy na płycie numery w typowym dla Sokoła feelingu. Dostajemy gorzkiego Plastikowego tulipana, mocny Pończ z pomarańczy czy też surowy tytułowy utwór z płyty, czyli Nic. Rytmika i szorstkość monosylabicznego refrenu Nic nie rób, nic nie mów/Nic nie myśl, nic nie czuj na samo wspomnienie przyprawiają o dreszcze.

 

 

Jednym z singli wzbudzających największe emocje był utwór Burza, z gościnnym udziałem Zip Składu. Ludzie oczekiwali powrotu legendy, przez co kawałek ten spotkał się ze sporym hejtem. Ten eksperymentalny utwór to po prostu sentymentalny powrót do początków, a przede wszystkim spotkanie starych kumpli, które na płycie jest jedynie dodatkiem. Zaproszenie ZIP Składu nie miało na celu czegoś udowadniać, było dla raperów formą zabawy, a niektórzy przyjęli to chyba nazbyt serio. Gościnny występ zipów jest także poniekąd formą uczczenia faktu, że ich pierwsza i jedyna płyta, zatytułowana Chleb powszedni, ukazała się po raz pierwszy na winylu, 22 lata po premierze.

 

Jednak Burza to niejedyny kawałek, w którym pojawia się stara gwardia Sokoła, raperów słyszymy także w chórkach w utworze Płaczemy pięścią w stół. Weź se rozkmiń, kto tu trzęsie tym słoikiem pełnym mrówek - nawija Wojtek, w ortalionowym dresie, na tle dzieł sztuki w Galerii Malarstwa Polskiego, w Muzeum Narodowym w krakowskich Sukiennicach. Pomysł na klip to strzał w dziesiątkę! Numer dopełnia świetna solówka na skrzypcach, którą wykonuje Magdalena Laskowska.

 

Prócz wspomnianych zipów na płycie pojawili się także inni goście: Szpaku, Hodak, Sarius, ale także Quebonafide i Pezet. W Na cały świat dwójka ostatnich raperów zaserwowała świetne zwrotki, dając nam jeden z najlepszych hip-hopowych featów tego roku. Jednakże obecność innych artystów na tej płycie nie przyćmiła w żadnym stopniu Wojtka, który pełni rolę pełnoprawnego gospodarza.

 

 

Wart uwagi jest także fakt bardzo dobrej produkcji płyty, za którym stoi masa świetnych producentów. Łącznie na płycie znalazło się ich koło dwudziestu, a każdy z nich wniósł swój niepowtarzalny klimat. Bo przecież mamy tutaj do czynienia z bitami rodem z lat 80., housem, techno, ale też mocniejszymi brzmieniami. To wszystko sprawiło, że instrumentale same w sobie robią świetną robotę.

 

Sokół udowodnił, że cały czas znajduje się w świetnej formie. Tam przyspieszy, tutaj krzyknie, a gdzie indziej zaśpiewa. Jednym z większych zaskoczeń było dla mnie właśnie to pośpiewywanie, którego przecież jest w numerach dość sporo. Świadczy to o tym, że raper stawia na rozwój i pokonywanie własnych barier. Wbrew temu, że nie umiem śpiewać, bo nie lubię, jak nawinął gościnnie w utworze Gazprom na ostatnim albumie Quebonafide.

 

NIC, które zaserwował Sokół, zdecydowanie jest czymś! Wbrew wcześniejszym obawom, dla mnie album zdecydowanie dorównuje debiutowi rapera. Gotowa jestem nawet pokusić się o stwierdzenie, że wyprodukowany jest lepiej, bo ten krążek brzmi po prostu świetnie. Wojtek kolejny raz udowodnił, że czołówka polskiej rapowej sceny ciągle należy do niego. Chapeau bas, Panie Sokół!

 

Izabela Brzostek – Poinformowani.pl

Izabela Brzostek

Moje ulubione miejsce to te pod sceną na koncercie. Piszę o muzyce z miłości do muzyki.