"West Side Story" Stevena Spielberga [RECENZJA]
Movie Trailers Source/ YouTube Screenshot

"West Side Story" Stevena Spielberga [RECENZJA]

  • Dodał: Natalia Zoń
  • Data publikacji: 14.12.2021, 12:54

West Side Story to kultowy już musical z 1957 roku, z muzyką Leonarda Bernsteina i tekstami piosenek Stephena Sondheima, na motywach Romea i Julii Szekspira. Steven Spielberg jako reżyser oraz Tony Kushner jako scenarzysta mieli trudne zadanie, w końcu filmowa wersja musicalu z 1961 roku ma już miano kultowej. 

 

West Side Story Spielberga nie jest uwspółcześnioną wersją musicalu. Przenosimy się do lat 50. XX wieku. W Nowym Jorku o terytorium konkurują ze sobą dwa uliczne gangi – Jetsi i Sharki. Liderem tych pierwszych, białych Amerykanów, jest Riff (Mike Faist), tych drugich natomiast, Portorykańczyków, Bernardo (David Alvarez). Gdy dwoje młodych ludzi z przeciwnych gangów, Maria (Rachel Zegler) oraz Tony (Ansel Elgort), zakochuje się w sobie, dochodzi do ostatecznej ustawki. 

 

Film zaczyna się, znanym wszystkim miłośnikom musicalu, prologiem, w którym Jetsi przemierzają, jak prawdziwe odrzutowce, Nowy Jork. Rzucają puszkami z farbami, aby później zamalować graffiti z flagą Portoryko, skaczą i robią ogólne zamieszanie. Ich krok co chwilę zamienia się w ruch taneczny, a obroty robią w harmonii i z pełną gracją. To scena, w której słowa nie są potrzebne. Tutaj podziwia się cały gang Jetsów, a później Sharków, gdy dochodzi do pierwszego starcia. Trzeba przyznać, że w całym filmie widać indywidualizm postaci w gangach. Każdy jest bardzo charakterystyczny i nikt nie zlewa się z tłem.

 

Współczesne wersje Julii i Romea spotykają się podczas tańców. Maria jest młodą, osiemnastoletnią dziewczyną, która mieszka wraz z bratem i jego dziewczyną, Anitą (Ariana DeBose). To delikatna, lecz umiejąca postawić na swoim dziewczyna. Tony natomiast jest osobą, którą wyniszcza poczucie winy. Przeszedł już swoje i chce się zmienić na lepsze. Nie tak łatwo jednak jest opuścić ot tak swój gang i przyjaciół. 

 

Steven Spielberg powiedział, że Rachel Zegler jest najwspanialszą Marią, jaką widział. Muszę przyznać mu całkowitą rację. O tym, że Zegler ma piękny głos, wiedziałam już po tym, gdy usłyszałam jej krótkie, viralowe nagranie, gdzie śpiewa fragment utworu Shallow z filmu Narodziny gwiazdy. W West Side Story udowodniła, że jej głos jest mocny, dojrzały i idealnie stworzony do wykonywanych w nim utworów. Trzeba też przyznać, że Rachel Zegler nie tylko umie świetnie śpiewać, ale i grać. Maria była jej debiutancką rolą i, cóż, w filmowy świat młoda aktorka weszła z przytupem. Jej Maria jest urocza, ale też zadziorna. Na zabój zakochana w Tonym, jednak zdająca sobie sprawę, że jest to miłość zakazana. Przy tym wszystkim jest bardzo autentyczna. 

 

Ansel Elgort mam wrażenie, że trochę odstawał od swoich filmowych kolegów związanych z Broadwayem. W scenach solowych, jak podczas śpiewania utworu Maria, czy w duetach z Marią, wypadał bardzo dobrze, zarówno aktorsko, jak i głosowo. Jednak w scenach grupowych członkowie gangów zdecydowanie go przyćmili. W ich ruchach czy mimice o wiele bardziej czuć (i widać) teatralność (ale nie przerysowanie) postaci, która przecież tak ważna jest w musicalu. Wszystkich aż roznosi energia, która powoduje niekontrolowane pragnienie zatańczenia. U Elgorta niestety mi tego zabrakło. 

 

Rita Moreno, która dostała Oscara za rolę Anity w adaptacji musicalu z 1961 roku, w remake’u powróciła jako Valentina, Portorykanka, prowadząca swój sklep i wychowująca Tony’ego. Kobieta, jak nikt inny zna kumpli Tony’ego, co jest pewną ironią. Jetsi, którzy tak walczą, aby Ameryka była ich, w momencie kryzysu, udają się po pomoc do Portorykanki z krwi i kości. Trzeba też nadmienić, że Spielberg zabrał Marii i Tony’emu jedną piosenkę i oddał ją Valentinie. W tej wersji to Rita Moreno zaśpiewała Somewhere, co sprawiło, że piosenka zyskała zupełnie nowe znaczenie. 

 

Również Ariana DeBose bardzo pozytywnie wyróżnia się filmie. Wspólne sceny z Zegler, kiedy łączą siły lub sprzeczają się, są szczególnie żywe. Jej Anita wierzy w swoje umiejętności i chce się spełnić zawodowo. Josh Andrés Rivera, jako Chino, idealnie ukazał przemianę z początku lekko nieśmiałego chłopca. Natomiast Mike Faist znalazł w Riffie, liderze gangu, pewną mieszanką gniewu i gracji. Warto też wspomnieć o Anybodys, postaci, która znacznie różni się od tej z poprzedniej wersji filmowej. To drugoplanowa postać, luźno wzorowana na Balthasarze z Romea i Julii, który był sługą i informatorem Romea. W adaptacji z 1961 roku Anybodys przedstawiana była jako chłopczyca. Często dołączała do Jetsów, którzy nie darzyli jej sympatią. W wersji Spielberga Anybodys to transpłciowy chłopak, grany przez osobę niebinarną, Iris Menas. Choć z początku nietolerowany przez swoich kumpli z gangu, jest wierny im, aż do końca.

 

Justin Peck zrobił świetną robotę, opracowując na nowo choreografię. Sceny grupowe, m.in. podczas potańcówki czy przy piosenkach America i Gee, Officer Krupke, zapierają dech w piersiach. Taniec jest żywiołowy i bardzo zjawiskowy. Również scenografia Reny DeAngelo zachwyca. Budynki z plakatami z tamtych lat (m.in. z logo Pepsi Coli), wspólne mieszkanie Marii, Anity i Bernardo czy wnętrze sklepu Valentiny przenoszą widza w lata 50. XX wieku już od samego początku trwania filmu. 

 

Na prawdziwe oklaski zasługuje także Janusz Kamiński, który stał za kamerą. Nie bał się wejść w samo centrum wydarzeń, zapewniając widzom szybkie przejścia i akcję. W utworze America kamera wręcz nurkuje między nogami tancerzy, aby nagle w pełni uchwycić ich twarze. Podczas walk przeskakuje między nimi, jakby była dodatkowym graczem w bójce. 

 

Jednak pomimo wszystko warto pamiętać, że West Side Story to także historia pokazująca podziały klasowe i brutalność. Twórcy z ogromną dokładnością to przedstawili. Co rusz przypominane jest, aby Portorykańczycy mówili po angielsku. Brutalność znowu nie tylko pokazana jest w trakcie trwania ustawek. Przejawia się ona w wielu aspektach w filmie. Ci młodzi ludzie walczą ze sobą nawzajem, choć w zasadzie mają wspólnego wroga. Ich prawdziwym przeciwnikiem są ludzie, którzy planują stworzyć luksusowe apartamenty w miejscu, gdzie kiedyś stały slumsy. W powietrzu, dosłownie i w przenośni, wiszą niszczące kule i dźwigi. Walka o terytorium trwa, choć w zasadzie wszystko jest już przesądzone.

 

Steven Spielberg stworzył remake, który odbiega od oryginału, lecz wciąż ma w sobie tę energię. Twórcy, zwracając uwagę na małe szczegóły, dogłębniej uwarunkowali poczynienia bohaterów i ich decyzje. Wreszcie także osoby z Portoryko grają Portorykańczycy, a nie jak w wersji z 1961 - osoby białe. Wybór Rachel Zegler jako Marii był strzałem w dziesiątkę. West Side Story (2021) to produkcja stworzona z pełną gracją. Nie jest to hołd oddany klasyce, tylko prawdziwy powiew świeżości. Musical pokazuje konsekwencje brutalności czy rasizmu, połączone z piękną muzyką i tańcem oraz z pełnym powagi zakończeniem, które już od widza zależy, jak zostanie zinterpretowane. 

 

Natalia Zoń – Poinformowani.pl

Natalia Zoń

Miłośniczka teatru, a szczególnie musicali. Gdy akurat nie jest w teatrze lub na koncercie, czyta i pisze o kulturze. Wielbicielka dobrej muzyki, zwłaszcza tej odtwarzanej z winyli. E-mail: nataliazon@icloud.com