Najciekawsze płyty 2021 roku - ŚWIAT
MrVinylObsessive/YouTube

Najciekawsze płyty 2021 roku - ŚWIAT

  • Data publikacji: 29.12.2021, 23:00

2021 rok obfitował w ekscytujące muzyczne premiery. Podobnie jak w zeszłym roku, w miejsce przełożonych tras koncertowych, pojawiały się płyty, które były odpowiedzią artystów i lekarstwem dla fanów na dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość. W ciągu ostatnich 12 miesięcy nie brakowało znakomitych wydawnictw muzycznych największych wykonawców, które z miejsca zawojowały listy przebojów i zawładnęły świadomością słuchaczy na całym świecie. Jednak my postanowiliśmy skupić się na wyborze najciekawszych - naszym zdaniem - premier płytowych mijającego roku, które być może nie odbiły się aż tak szerokim echem, ale z pewnością zasługują, by zagościć w Waszych słuchawkach. Zuzanna Ptaszyńska i Jakub Banaszewski przygotowali subiektywne zestawienie najciekawszych albumów ze świata, które warto poznać i nadrobić w tym roku.

 

Zuzanna Ptaszyńska:

 

Bo Burnham - Inside

 

Nagrana w pandemicznych warunkach płyta, która stanowi serce filmu pod tym samym tytułem, to niezwykle uporządkowany chaos gatunkowo-tekstowy i prawdziwe objawienie dostarczone przez znanego stand-upera. Zagłębienie się w Inside może skutkować tyle popadnięciem w melancholię, co ozdrowieniem. Nie jest to bowiem soundtrack zwykłego comedy specialu, ale zapis rozliczania się ze sobą i z otaczającym światem. Znajdziemy tu zarówno energiczny synth-pop, jak i szereg ballad - od tych pociesznych, do tych sięgających naprawdę głęboko. Album ten to z pewnością coś dużo więcej niż kilka utworów, które stały się internetowymi viralami. Warto poświęcić niecałą godzinę, aby sprawdzić czy przypadkiem nie wniesie czegoś istotnego do naszego życia.

 

 

Matt Maltese - Good Morning It's Now Tomorrow

 

Trzeci album młodego Brytyjczyka to absolutna gratka dla każdego, komu bliskie są klasyczne, angielskie brzmienia. Wśród prześlicznych ballad biją inspiracje najlepszym okresem The Beatles oraz innych, z kolei bardziej niszowych brytyjskich grup, a żeby się o tym przekonać wystarczy włączyć choćby utwór Lobster. Niewątpliwą zaletą jest jednoczesne przeniesienie do współczesności wszystkiego, co najlepsze, i niesprawianie wrażenia powielania pewnych klisz. Dużo bardziej dzisiejszą, ale niewolną od klasycznych sznytów, jest np. ballada 1000 Tears Deep

 

 

MARINA - Ancient Dreams In Modern Land

 

Królowa electropopu powróciła z, według mnie, najlepszym dotychczasowym dokonaniem, każąc na siebie czekać jedynie dwa lata od premiery poprzedniego albumu. Energiczne wejście i spokojne wyjście uspójniają jedną z najlepszych kobiecych produkcji 2021 roku. Dla jednych tegoroczna płyta będzie manifestem feministycznym, dla innych tylko rewelacyjną paletą brzmień i wokalną wirtuozerią. Bez wątpienia dużym atutem płyty jest to, że jest... krótka. Krążek mieści się w 36 minutach, dostarczając jedynie to, co jest warte uwagi, i odrzucając wszelkiej maści wypełniacze, które nieraz potrafią oszpecić bardzo dobry album. 

 

 

 

Natalie Bergman - Mercy

 

Z pewnością jedna z największych niespodzianek roku. Debiutancki solowy album (wcześniej z bratem tworzyła muzyczny duet) to mieszanka folku, soulu i gospelu. Wymiar religijny albumu jest głęboko odczuwalny, ale jeśli nie trafi na podatny na tę tematykę grunt, to nie przytłacza. Aż trudno uwierzyć, że ten album ukazał się w 2021 roku, a nie w 1961. Głos Bergman jest niemal wyrwany z epoki, a rewelacyjna produkcja wieńczy dzieło. 

 

 

Jakub Banaszewski:

 

Balthazar - Sand

 

Belgijska grupa Balthazar powróciła w tym roku z płytą Sand, która uchwyciła zespół w znakomitej formie, pełnej świeżych pomysłów, będących naturalną konsekwencją brzmienia poprzednich dokonań formacji, a także pobocznych projektów głównych kompozytorów - Maartena Devoldere'a i Jinte Depreza - takich jak Warhaus czy J. Bernardt. Jednak tym razem muzycy wzbogacili nowe utwory o dodatkową głębię i pulsujący vibe, które w połączeniu z transowymi i wręcz tanecznymi rytmami, stworzyły zupełnie nową jakość. Piąty krążek belgijskiej grupy Balthazar zaraża zabójczą przebojowością i zwiewnymi melodiami, które zanurzone są w gorzkim sosie melancholii potęgowanej przez głęboki wokal i intymną atmosferę tekstów. Ta nieskrępowana zabawa klimatem udowadnia, że obok piwa i piłkarzy, Balthazar jest obecnie najlepszym belgijskim towarem eksportowym.

 

 

St. Vincent - Daddy's Home

 

St. Vincent to niezwykła artystka, która z łatwością i gracją balansuje na granicy dwóch muzycznych światów - jest wyzwoloną i pewną siebie przedstawicielką wymykającego się schematom współczesnego rocka alternatywnego i jednocześnie chętnie romansuje z muzyczną przeszłością, która ją ukształtowała. Oba te muzyczne bieguny udało się pogodzić w mistrzowski sposób na najnowszym, szóstym albumie wokalistki - Daddy's Home - który jest artystycznym hołdem dla muzyki jej dzieciństwa. Album, choć jest w pełni autorskim dziełem, stanowi ukłon dla przepełnionej glamem i dekadencją odważnej i perwersyjnej twórczości spod znaku Davida Bowiego, Lou Reeda czy Roxy Music. I tak, słuchając najnowszego dzieła Annie Clark możemy przenieść się na ulice Nowego Jorku lat 70., by niczym bohaterowie nieistniejącego filmu, gdzieś na granicy jawy i snu, móc zatopić się w dźwiękach, które mogłyby być ścieżką dźwiękową ekstrawaganckiej imprezy.  

 

 

Wolf Alice - Blue Weekend

 

Na swojej trzeciej płycie - Blue Weekend - brytyjska nadzieja współczesnego rocka czaruje onirycznym klimatem, tworzonym przez niezwykłą fuzję bajecznych gitar i anielskiego głosu wokalistki Ellie Rowsell. To wyjątkowe połączenie, malowane na tle bogatych instrumentalnych przestrzeni, zdradza inspirację psychodeliczną tradycją, zarówno klasyków wysmakowanego dream popu, jak i shoegazowe wpływy takich zespołów jak Slowdive czy My Bloody Valentine. Na Blue Weekend zespół, choć zanurzony w mgiełce melancholii, nie boi się sięgać też po mocniejsze, gitarowe klimaty, które potwierdzają drzemiący wciąż w zespole rockowy pazur. Brytyjczycy pozostają nie tylko wiernymi strażnikami najlepszej gitarowej tradycji, ale też wraz z trzecim krążkiem jak mało kto na dzisiejszej scenie rockowej wyrastają na prawdziwych mistrzów nastroju.

 

 

 

Dry Cleaning - Long New Leg 

 

Rzadko zdarza się, by tak chłodna i surowa muzyka wzbudzała tak wiele gorących emocji. A jednak, debiutanci z Walii pod szyldem kultowej wytwórni 4AD rzucili na kolana krytyków i z miejsca zjednali sobie fanów gitarowej alternatywy. I nie ma co się dziwić, bo Dry Cleaning ze swoim hipnotycznym brzmieniem, nad którym unoszą się duchy muzyki Television czy Patti Smith, przynoszą orzeźwiającą świeżość poszukujących debiutantów, ale ze swoim w pełni wypracowanym stylem równie dobrze mogliby znaleźć się na scenie nowojorskiego klubu CBGB pod koniec lat 70. Zimna, pozornie pozbawiona emocji, ale buzująca od napięcia melodeklamacja wokalistki Florence Shaw na tle rwanych gitar i wwiercającego się w głowę basu, wprowadza w muzyczny trans, od którego trudno się uwolnić.  Postpunkowy czad, który odkrywany był na nowo już dziesiątki razy, ale Dry Cleaning wyłowili kolejną autorską perłę z tego morza inspiracji. New Long Leg to zwarty i soczysty strzał w sam środek tarczy, który przywraca nadzieję w przyszłość muzyki gitarowej. Najlepszy debiut tego roku.

 

 

Nick Cave & Warren Ellis - CARNAGE

 

Nagle i zaskoczenia, niczym obezwładniający strzał z ciemności, mistrz muzycznej liryki Nick Cave i jego wieloletni współtowarzysz sceny Warren Ellis, wypuścili nowy i pierwszy pod szyldem autorskiego duetu album, który okazał się niespodziewanym, ale potrzebnym, muzycznym ciosem. Ich najnowsze dzieło jest wynikiem wzajemnej eksploracji pomysłów i inspiracji, jakie przyniosła ze sobą pandemia i kolejnym przystankiem Cave'a na drodze twórczej terapii po osobistej stracie. Dogadujący się muzycznie bez słów duet wzniósł się tutaj na wyżyny swoich artystycznych sił i stworzył płytę bolesną, ale piękną, dogłębnie poruszającą, ale też pełną siły, wiary i potrzeby nadziei. CARNAGE to hipnotyzująca i magnetyczna podróż, w którą zabierają nas dojrzali mistrzowie najwyższej próby. Muzyczna uczta, która jak żadne inne artystyczne doświadczenie przynosi ukojenie w tych trudnych czasach.