Debiut roku juz w styczniu? Recenzja "Burzy" Zuzanny Gajewskiej

Debiut roku juz w styczniu? Recenzja "Burzy" Zuzanny Gajewskiej

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 20.01.2022, 23:49

Scena polskich twórców literatury kryminalnej zagęszcza się ostatnio niczym tokijskie metro w godzinach szczytu. Z jednej strony uznani twórcy piszą coraz więcej, z drugiej pojawiają się nowe twarze. Nawet mając mnóstwo wolnego czasu nie da się przeczytać wszystkiego, co pojawia się na półkach księgarskich. Są jednak takie debiuty, po które naprawdę warto sięgnąć. Należy do nich z całą pewnością Burza Zuzanny Gajewskiej. 

 

Burza wpisuje się w dwa trendy, które w ostatnim czasie mocno rozwijają się w świecie polskiej literatury kryminalnej. Po pierwsze coraz więcej kobiet sięga odważnie po pióro, by pisać o morderstwach, gwałtach i innych przestępstwach. Do starej gwardii, reprezentowanej przez Katarzynę Bondę, Katarzynę Puzyńską, czy Małgorzatę Rogalę, dołączają nowe twarze - Małgorzata Sobczak, Irena Małysa, a teraz Zuzanna Gajewska. I każdy z tych debiutów jest naprawdę udany. Z drugiej strony rozwija się u nas nowy gatunek - kryminał małomiasteczkowy. Lipowo Puzyńskiej ma już kilkanaście odsłon, niedawno Rogala rozpoczęła serię rozgrywającą się w wyimaginowanej Pełni, Małysa opisuje okolice Babiej Góry, Ryszard Ćwirlej też osadził serię z Anetą Nowak na wielkopolskiej prowincji (a właśnie! panie Ryszardzie kiedy następna część?). Gajewska także akcję swojej debiutanckiej powieści umieszcza w Młynarach, małej warmińskiej miejscowości, która istnieje w rzeczywistości i całkiem możliwe, że w Burzy opisana jest bardzo realistycznie - nie wiem, nie byłem, pewnie się wybiorę będąc w okolicy, tak jak niegdyś odwiedziłem Lipowo (Pokrzydowo). 

 

Jeśli ktoś spodziewa się bardzo krwistego kryminału, to może się czuć zawiedziony. Bo Burza to w gruncie rzeczy kryminał z bardzo mocnym akcentem społecznym i obyczajowym, a nie kryminał czy thriller sensu stricto. Intryga kryminalna jest osią powieści, ale także pretekstem do pokazania relacji międzyludzkich panujących w niewielkich, zamkniętych społecznościach, które przez współczesną rzeczywistość nie są rozpieszczane. I jednocześnie wykreowania kilku bardzo ciekawych, specyficznych postaci. Główną bohaterką jest młoda kobieta, której pomysłem na życie jest prowadzenie... zakładu pogrzebowego, z czego czerpie nie tylko korzyści materialne, ale i całkiem sporą dawkę satysfakcji. Jak się nie trudno domyślić, ma w sobie żyłkę detektywistyczną, która nie pozwala jej przejść obojętnie obok niewyjaśnionej i podejrzanej śmierci nowo zapoznanej koleżanki. Nie ona jedna jednak pozostanie w pamięci czytelnika - lokalna gwiazda mediów, właściciel lokalnej stacji radiowej o zasięgu 200 domów, blogerka i powieściopisarka w jednym, bracia bliźniacy - jeden policjant, drugi strażak i kilkoro innych - oni wszyscy zaludniają i ubarwiają powieściowe Młynary. 

 

Bardzo ważne w powieści Gajewskiej są dzieci. To one w głównej mierze sprawiają, że powieść jest z jednej strony pełna niewymuszonego, sympatycznego humoru, z drugiej zaś nierzadko wzrusza prawie do łez. Najbardziej wciągająca jest relacja głównej bohaterki z córką w wieku przedszkolnym. Jest ona zarysowana tak naturalnie, że daje przekonanie, iż autorka na co dzień zmaga się z problemami kilkuletniej dziewczynki i przenosi je na karty swojej powieści. Znam to z autopsji, moja 6-letnia córka jest niemal identyczna. Całość tej relacji świetnie podsumowuje cytat z gabloty młynarskiego przedszkola: Drodzy rodzice, nie wierzcie we wszystko, co Wam mówią o nas Wasze dzieci. W zamian obiecujemy, że nie będziemy wierzyli we wszystko, co o Was mówią Wasze dzieci

 

Trzeba przyznać, że jak na debiutantkę, ma Gajewska naprawdę niezły warsztat pisarski. Książkę czyta się z przyjemnością, dialogi są naturalne, opisy nie za długie, postaci wykreowane wyraziście, ale bez przerysowań. Językowo też jest nieźle, choć czasami zdarzają się powtórzenia, jak choćby wielokrotne określanie jednego z bohaterów mianem wdowca. To w sumie drobiazgi, które nie przeszkadzają i zapewne w kolejnych powieściach zostaną wygładzone i dopieszczone. Widać, że gdańska pisarka ma spory talent, trafiła też na dobrych korektorów i redaktorów.

 

Świadomie dopiero na koniec chcę napisać o warstwie stricte kryminalnej, bo nie jest ona chyba najważniejsza. Intryga rozkręca się powoli, daleko Gajewskiej do tempa, w którym działają bohaterowie Bondy czy Mroza (tu wyniku badania DNA nie otrzyma się w ciągu 2 godzin, a autopsja nie jest robiona niemal w miejscu zbrodni). Nie jest też dramatycznie zagmatwana, nie ma niespodziewanych zwrotów, ale czytelnika wciąga, bardzo chcemy poznać ostateczne rozwiązanie. Finał może nie jest trudny do przewidzenia, ale wcale nie jest oczywisty i podany czytelnikowi na tacy. Trochę trzeba pogłówkować, by dojść do tego, kto zabił i dlaczego. Ten powolny, nieskomplikowany rozwój akcji pasuje jak ulał do opisywanej rzeczywistości, w której też rzadko komuś się bardzo spieszy. Życie w małych miastach toczy się swoim powolnym torem, którego mieszczuchy nie potrafią zrozumieć i zaakceptować. Jednak w pewnym wieku takie tempo staje się bardzo przyjemne i wyczekiwane. Może to symptom starzenia się, owo przedkładanie narracji Gajewskiej nad szaleństwa Mroza i jemu podobnych.

 

Możecie podejrzewać, że tak pozytywna recenzja debiutu Gajewskiej leży w moim partykularnym interesie, wszak otrzymałem Burzę od wydawnictwa w prezencie, ale jeśli czytujecie moje opinie, to wiecie, że nie waham się napisać szczerze, że coś mi się nie podoba, a co do zasady recenzuję książki przesłane przez wydawców. Przynajmniej na łamach poinformowani.pl. Tytułowe sformułowanie o debiucie roku wypływa z głębokiego przekonania, że nic wiele lepszego w polskiej literaturze kryminalnej mi się w najbliższych miesiącach nie trafi. Burzę przeczytałem jednym niemal tchem, żałując, że rozsądek nakazuje sen, bo trzeba na drugi dzień iść do pracy. Żeby jednak nie było wątpliwości, książka Gajewskiej poszła ze mną do tej pracy i wyjmowana była z plecaka w każdej wolnej chwili. 

 

Zuzanna Gajewska – z wykształcenia dziennikarka i socjolożka. Jej życie zawodowe krąży wokół kultury, mediów i marketingu. Z zamiłowania promotorka czytelnictwa – pod taką nazwą prowadzi blog i kanały w mediach społecznościowych. Kocha książki i wszystko, co z nimi związane. Jak nie czyta to pisze, a jak nie pisze to rozdaje książki na ulicy i zaraża czytaniem innych. Uwielbia kawę i rozmowy z ludźmi, pasjami prowadzi spotkania autorskie. Mieszka w Gdańsku, ale cząstkę siebie zostawiła w Młynarach. Szczęśliwa żona i mama dwóch córek.

 

Tytuł: Burza

Autorka: Zuzanna Gajewska

Liczba stron: 344

Data premiery: 11.01.2022

Wydawnictwo: Prószyński Media 

 

Ocena: 9/10

 

Opis fabuły  z wydawnictwa:  Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego w Młynarach, samotna matka czteroletniej Karoliny, wiedzie spokojne i stabilne życie – aż do dnia, gdy podczas gwałtownej burzy koło dawnego młyna wodnego zostaje znaleziona martwa kobieta, Marzena Tolak, blogerka, która niedawno wraz z rodziną zamieszkała w dawnym browarze. Policja podejrzewa zabójstwo, jednak sprawę przysłania śmierć kilkunastu osób w tragicznym wypadku autobusu, zgniecionego przez przewracające się w czasie nawałnicy drzewa. Ciało Marzeny z powodu braku miejsc w elbląskim prosektorium trafia do zakładu Eweliny. Jest to początek zaskakującej serii wydarzeń, które bez reszty pochłaniają główną bohaterkę. Martwa kobieta nie była jej obca – znały się, spotykały, a feralnego popołudnia Ewelina opiekowała się córeczką denatki. Była też świadkiem dziwnych sytuacji, które ją niepokoiły. Zawiedziona brakiem postępów w policyjnym śledztwie Ewelina rozpoczyna samodzielne poszukiwania zabójcy. Na jaw wychodzą skrywane latami tajemnice, a głównym przeciwnikiem jest upływający czas.

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.