Marek Krajewski odbija się od dna mroku

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 02.09.2018, 10:01

Marek Krajewski zaczyna być regularny niczym Woody Allen. Co około 12 miesięcy do rąk czytelnika trafia nowa książka jego autorstwa. Niedawno wielbiciele tego autora mogli się udać do sklepów po kolejny odcinek przygód Eberharda Mocka. Ja także zainwestowałem kilkadziesiąt złotych, czyniąc to z pewnymi obawami...

 

Autorzy serii kryminalnych prędzej czy później stają pod murem. Swojego bohatera doprowadzają do skrajnego upadku, albo i uśmiercają w spektakularny i bohaterski sposób i nie mają co z nim dalej zrobić? Wskrzesić? Po raz kolejny pozwolić im wyjść ze szponów nałogu? Jedno i drugie mało wiarygodne. Wyobraźnia podsuwa coraz to nowe pomysły, wydawcy i czytelnicy domagają się kolejnych książek, a czasami i sytuacja materialna zmusza pisarza do powrotu przed komputer. Można więc stworzyć "prequele" serii, choć często są one nieudane. Taką drogą poszedł Krajewski, zresztą cała jego seria to chronologiczny chaos. Na tyle duży, że kiedy usłyszę o zakończeniu cyklu z Mockiem, zapewne wrócę do jej lektury, ale nie w kolejności wydawania kolejnych części, tylko zgodnie z kolejnością wydarzeń, które dotykały wrocławskiego policjanta. Otrzymaliśmy więc minicykl "Młody Mock". Wydane przed rokiem Ludzkie ZOO wzbudziło we mnie mocno mieszane uczucia. Krajewski w schodzeniu w głąb mroków ludzkiej duszy, w eskalowaniu okropności, które może zafundować człowiek człowiekowi, w szczegółowym przedstawianiu niemoralności, nienormalności, z których cykl słynie, doszedł chyba do dna. Bawet dla mnie, który lubi mroczne, bardzo mroczne klimaty tego "syfu" w poprzedniej powieści wrocławskiego pisarza było za dużo.

 

Dlatego z niejakimi obawami sięgałem po Pojedynek. Miło się jednak rozczarowałem. To chyba najlżejsza z powieści o Mocku. Zarazem część najlepsza. Cofamy się do okresu studiów Eberharda na Uniwersytecie Wrocławskim, do czasów, kiedy Mock był jeszcze idealistą, pełnym nadziei i oczekiwań od rozpoczynającego się dorosłego życia, skupionym na klasycznej literaturze. Do czasów pierwszych uniesień i miłości, ale i pierwszych zawodów, rozczarowań i porażek. W książce tej młody Ebi przeżywa swoistą inicjację, przekracza Rubikon przemocy, a później i pozbawiania kogoś życia. Wydarzenia z 1905 i 1906 roku kształtują bohatera, którego znamy z wcześniej wydanych tomów. Siłą rzeczy nad postacią syna wałbrzyskiego szewca dopiero zaczyna rozpościerać się głęboki mrok, który będzie mu towarzyszył przez resztę życia. Dlatego pewnie książkę czyta się z mniejszą odrazą, choć i tu nie brakuje brudu, smrodu, potu i krwi. Intryga jest sprawnie skonstruowana, rozwija się wartko i kończy dość przewidywalnie, ale nie umniejsza to przyjemności z lektury. Rzecz dzieje się w środowisku akademickim, pełnym intryg, wojenek podjazdowych i otwartych, kolesiostwa. Krajewski pokazuje świat zarówno studentów, korporacji, jak i wykładowców i profesorów. Trudno powiedzieć, w którym jest więcej zła i nieczystych zagrywek. W tle głównego wątku rodzi się niemiecki nacjonalizm, który po ponad 30 latach doprowadzi do wybuchu nazizmu. 

 

Uważnym czytelnikom Krajewskiego kilka rzeczy nie będzie pasować. W Pojedynku są pewne nieścisłości i rozbieżności z poprzednimi tomami, do czego autor przyznaje się i je wyjaśnia w posłowiu. Jest też w niej sporo nieścisłości czysto historycznych, czy faktograficznych, ale jest to przecież fikcja literacka a nie powieść historyczna, licencia poetica usprawiedliwia autora. Mocną stroną cyklu, aktualnego tomu oczywiście też, jest genialne przedstawienie Wrocławia początku XX wieku. Dla mieszkańców stolicy Dolnego Śląska jest książka kolejną wycieczką po przedwojennym mieście, warto się w nią wybrać z aktualnym planem miasta, by potem spacerując po ulicach, bulwarach i mostach współczesnego Wrocławia, wyobrażać sobie jak wyglądały i gdzie się mieściły przed ponad stu laty najważniejsze instytucje, najpopularniejsze knajpy i domy schadzek. Strukturę miasta oddaje Krajewski bardzo wiernie, ale jeszcze ważniejsze jest, że w sposób wręcz genialny oddaje atmosferę i klimat tamtych lat. Przerzucając karty powieści czytelnik bez większego trudu przenosi się wiek wstecz, a powrót do rzeczywistości bywa niekiedy zaskakujący. Zwłaszcza, kiedy książkę czyta się tak jak ja, podróżując autobusami i tramwajami po mieście nad Odrą. Gorąco polecam.

 

Mock.Pojedynek.

Wydawnictwo: Znak

Premiera: 20 sierpnia 2018

Liczba stron: 400

Ocena: 8.5/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.