"Lucyfer", tom 2 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

"Lucyfer", tom 2 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 24.01.2022, 14:34

Przy okazji premiery ostatnich sezonów serialowego Lucyfera, Egmont postanowił ponownie wydać serię komiksową, na której owa produkcja bazowała. Z racji, że niebawem ukaże się trzeci, ostatni tom tejże historii, warto podyskutować o tym, co już się ukazało, a szczególnie o tomie drugim, który miałem okazję niedawno przeczytać.

 

Lucyfer opowiada o tytułowym Panu Piekieł, który postanawia opuścić swoje królestwo i udać się na Ziemię. Tam rozpoczyna życie jako właściciel klubu nocnego, lecz jego anielskie pochodzenie nie pozwoli mu żyć w spokoju i bardzo szybko odpowiednie istoty będą mu przypominały, iż to nie jego miejsce. Szczególną rolę odegra tutaj sam Bóg, który w ramach tego uniwersum jest ojcem Lucyfera.

 

Z racji, iż jest to recenzja drugiego tomu, to wypada chociaż minimalnie zarysować moją opinię o tomie pierwszym, gdyż jego pełnoprawna recenzja nigdy nie pojawiła się na stronie. Pozwolę sobie jednak ominąć większość aspektów takich jak np. klimat, czy kreacja głównego bohatera (o tym w dalszej części recenzji), a wspomnę o jedynej wadzie, jaka mi towarzyszyła podczas lektury. Otóż sam początek był niesamowicie chaotyczny. Najpierw otrzymaliśmy krótką historią, która miała być zamknięta, a jednak nie była, po czym na starcie właściwej historii bardzo szybko zmienił się rysownik, a co za tym idzie również styl opowieści.

 

Warto odnotować, że po jakiejś 1/4 tamtego tomu więcej zmian nie było, a historia została utrzymana we właściwych ryzach, tym niemniej pewne zamieszanie w skutek tego powstało. Dlatego tym bardziej się cieszę, że po sięgnięciu po drugi tom nie miałem już takich przeżyć. Historia, którą poznałem w poprzednich rozdziałach jest dalej kontynuowana, a główne nazwiska twórców powracają w tejże odsłonie, nie zmuszając nas do obserwowania ciągłych zmian.

 

No dobra, skoro aspekty chronologiczne mamy za sobą, to warto właściwie odpowiedzieć na pytanie Czy warto się tą historią interesować? A no owszem. Przede wszystkim Lucyfer to jedna z tych najbardziej ikonicznych serii z linii Vertigo (będącej dla zatwardziałych fanów komiksów prawdziwym wyznacznikiem jakości), która podejmowała trudne i ważne tematy w sposób świeży i nadzwyczaj kreatywny. Nie bojąca się iść w klimaty mroczne, skomplikowane, ale i szanujące niezwykle rozum czytelnika, nie robiąc z niego idioty.

 

Oczywiście najważniejszym elementem jest tutaj klimat. Niezwykłe krainy, sprawy większe niż życie i konflikty istot nadludzkich to tematy, które może nie podejdą każdemu, ale stwarzają niezwykle wzniosłą atmosferę. Poprzez pryzmat aniołów tudzież innych Bożych wysłanników, Mike Carrey przedstawił proste i skomplikowane problemy, z którymi na co dzień muszą borykać się zwykli (a czasem i niezwykli) śmiertelnicy. 

 

W tym wszystkim główną rolę odgrywa konflikt Lucyfera z jego Ojcem, samym Bogiem. Ich relacja jest niezwykle emocjonalna, gdyż nasz protagonista cały czas ma za złe, że jego Stwórca porzucił go, aby ten musiał pilnować piekieł. Mimo wszystko, jest to w końcu BÓG, więc jakiekolwiek próby zemszczenia się są właściwie daremne. Widząc jak całe napięcie eskalowało na przestrzeni tych dwóch tomów, nie mogę się wręcz doczekać finału, który pokaże mi jego zwieńczenie.

 

Poza tym, nasz protagonista jest po prostu świetny. Podoba mi się szczególnie ukazanie jego cierpienia, które cały czas jest maskowane poprzez zawadiacką i arogancką naturę. Warto przy tym dodać, że historia była pisana w latach 90., gdzie pojęcie ludzi o takim rodzaju depresji było właściwie znikome, a jednak tutaj zostało przepięknie zarysowane. Mimo wszystko, cały czas widzimy w nim tytułowego diabła i dobrze, gdyż nie mamy zapominać dlaczego przez tysiąclecia sukcesywnie rządził piekłem.

 

Jedną z istotniejszych kwestii będzie zapewne porównanie do serialu. Muszę jednak ostrzec, że komiks to zupełnie coś innego. O ile ostatnie sezony starały się podjąć tematykę ukazaną w komiksach i przenieść narrację na te boskie tony, tak nigdy nie oddało to głębi materiału źródłowego. Nie mam tego za złe, ponieważ produkcja z Tomem Ellisem broniła się sama w sobie, lecz w kontekście tej recenzji muszę to wypomnieć.

 

Jeśli chodzi o rysunki, to nie wiem czy mogę powiedzieć coś szczególnego. Na pewno podkreślają klimat i ton opowieści, a przy tym są po prostu ładne dla oka. Warto pochwalić ich przejrzystość i czytelność, ale również wymyślność w momentach, gdzie można się pobawić. Dla mnie to po prostu idealne dopełnienie tej niezwykle udanej historii i właściwie to mi wystarcza.

 

Ostatnia rzecz, którą chciałbym pochwalić to wydanie. Pomysł, aby opublikować tę niezwykle długą historię w trzech dużych tomach był naprawdę świetny. Właściwie w przeciągu roku otrzymamy całą serię i to w naprawdę opłacalnych wydaniach, gdyż w ramach jednego tomu za 150 zł katalogowo, dostajemy prawie 700 stron treści. I to dosłownie treści, gdyż dodatkowych okładek w zasadzie nie ma, także czytelników szukających dużej dawki rozrywki za adekwatną sumę powinno to zainteresować.

 

Ostatecznie Lucyfer to fantastyczna seria, która po raz kolejny udowadnia, że odwaga twórców z lat 90. przekłada się na uniwersalność ich dzieł. Trudno mi oceniać tę historię jako całość, gdyż jej zwieńczenie ukaże się już niebawem, a tutaj mieliśmy syndrom drugiej części z trzech, ale nie mogę się już doczekać premiery finału. I ten niedosyt jak zwykle mnie irytuje, ale i raduje, gdyż potwierdza moje przekonanie o jakości tej lektury.

 

Ten oraz inne komiksy zakupicie w sklepie internetowym Gandalf

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl