Maks Łapiński: "Zawsze piszę prosto z serducha" [WYWIAD]
Maks Łapiński/YouTube screenshot

Maks Łapiński: "Zawsze piszę prosto z serducha" [WYWIAD]

  • Dodał: Izabela Brzostek
  • Data publikacji: 09.02.2022, 12:30

Maks Łapiński wydał właśnie swój debiutancki singiel. Porozmawialiśmy o tym, jakie emocje towarzyszą mu przy okazji premiery, udziale w The Voice of Poland, muzycznych inspiracjach, pracy nad pierwszą płytą, a także o spotkaniu z rodzicami Dua Lipy.

 

Maks Łapiński to artysta samowystarczalny, jest wokalistą, autorem tekstów, kompozytorem oraz instrumentalistą. Zawsze uśmiechnięty, zaraża optymizmem i oczarowuje niezwykle ciepłą barwą głosu. Jak sam mówi, w jego rodzinie muzyka była od zawsze, a pierwszą piosenkę napisał w wieku zaledwie 9 lat! W swoim pierwszym licealnym zespole, o wdzięcznej nazwie Półtora Pomidora, śpiewał, że pójdzie dziś do Oli, pijąc puszkę Coca-Coli.

 

fot. Ania Mendel / materiały prasowe

Podejmował się wielu prac, był między innymi animatorem hotelowym na wyspie Rodos. Podróżował po świecie z gitarą pod pachą, grając koncerty: we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Norwegii. Wreszcie zdał sobie sprawę, że to właśnie muzyka jest tym, czym chce się zajmować. W 2018 roku wziął udział w programie The Voice of Poland, w którym doszedł do ćwierćfinału. Angażował się wokalnie m.in. w projekty Teatru Polskiego Radia czy muzyki filmowej ze Steve Nash Turntable Orchestra.

 

2021 rok był dla Maksa bardzo intensywny, zagrał 52 koncerty, w tym jeden na jachcie, opływającym gdańską starówkę. W przerwach od koncertów pracował nad materiałem na pierwszą płytę. Właśnie ukazał się jego debiutancki singiel, pt. Lew, zwiastujący to nadchodzące wydawnictwo. To osobista opowieść o wolności, ale też trudności otwarcia się na budowanie relacji z drugą osobą.

 

 

Izabela Brzostek: Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z premierą debiutanckiego singla? Czy jest to bardziej stres, podekscytowanie, czy jedno i drugie?

 

Maks Łapiński: Zdecydowanie górę bierze podekscytowanie, ale wiadomo, jest też trochę niepewności. To mój debiutancki singiel i ogromnie ciekawi mnie, jak to wszystko się potoczy. Na szczęście jestem zaawansowanym optymistą!

 

W 2020 roku zaprezentowałeś Lwa na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Carpathia Festival, na którym otrzymałeś za niego nagrodę Grand Prix. Czy w związku z tym, że piosenka została już w pewien sposób doceniona i zauważona, czujesz się bardziej pewnie, oddając ją pod ocenę najważniejszego jury czyli słuchaczy?

 

Maks: Oczywiście, fakt, że Lew zdobył takie wyróżnienie, jest dla mnie czymś bardzo pozytywnym, jednak mam świadomość, że każdy ma inny gust muzyczny. Mimo to wierzę, że zostanie dobrze przyjęty.

 

Co sprawiło, że Lew debiutuje prawie półtora roku później?

 

Maks: Złożyło się na to sporo rzeczy, głównie kwestie związane z tym, w jaki sposób zostanie wydany. Do tego trzeba było popracować nad mixem, masterem oraz nagrywkami wokalu.

Mimo swojej chwytliwej i przebojowej warstwy muzycznej Lew jest dość melancholijnym, skłaniającym do przemyśleń utworem. Czy taka liryczna stylistka jest Ci najbliższa w wyrażaniu siebie poprzez muzykę?

 

Maks: Faktycznie, Lew ma w sobie dwie skrajne emocje. Zawsze piszę prosto z serducha i taki sposób wyrażania siebie jest mi najbliższy.

 

W utworze śpiewasz o tym, jakie trudności i ograniczenia napotykamy w tworzeniu relacji z drugim człowiekiem. Czy jest to podparte Twoimi własnymi doświadczeniami? Ciężko przychodzi Ci nawiązywanie relacji, jesteś raczej typem introwertyka czy ekstrawertyka?

 

Maks: Tak, Lew jest oparty na moich osobistych doświadczeniach. Wydaje mi się, że mam w sobie coś z introwertyka i ekstrawertyka. Lubię poznawać ludzi i dobrze się czuję w towarzystwie, jednak potrzebuję też czasu tylko dla siebie. Dosyć często podczas spotkań w większej ekipie zdarza mi się wyjść w środku imprezy i pójść samotnie na spacer. Ogólnie nawiązywanie relacji z ludźmi przychodzi mi raczej łatwo, jednak jeśli chodzi o te głębsze, bardziej intymne – przyznaję, że to już nie jest takie proste.

 

Jednak te obawy, o których śpiewasz, przybierają u Ciebie postać lwa, który jest zwierzęciem bardzo symbolicznym. Która z cech mu przypisywanych jest Ci najbliższa? Poczucie wolności, siła, waleczność czy może odwaga?

 

Maks: Zdecydowanie wolność. To dla mnie niezwykle istotny aspekt życia. Lew jest dla mnie opowieścią właśnie o wolności.

 

Do Lwa powstał także teledysk będący pięknym dopełnieniem utworu. W klipie pojawiają się liczne symbole. Przywiązujesz do nich dużą wagę również w codziennym życiu?

 

Maks: Symbolika miała pomóc przełożyć moją wizję na obraz. W życiu nie tyle symbole, ale to, co się za nimi kryje, ma dla mnie znaczenie.

 

Reżyserem obrazu jest Marcjanna Lelek, natomiast Ty jesteś autorem scenariusza. Czy również jest to w kręgu Twoich zainteresowań, czy to po prostu przypadek, że pomysł na klip zrodził się w Twojej głowie? Masz też jakieś inne, pozamuzyczne zainteresowania?

 

Maks: Napisanie scenariusza było dla mnie totalnym debiutem (nie licząc tych, które pisałem do szuflady w podstawówce). Pomysł zrodził się w mojej głowie w ciągu jednej nocy. Przyznaję, że to było ciekawe doświadczenie. Od tego czasu wpadłem na parę pomysłów kolejnych teledysków do moich numerów. Jeden z nich jest dosyć skomplikowany logistycznie, ale wierzę, że będę mógł go kiedyś zrealizować. Poza muzyką uwielbiam temat kawy. Lubię ją oczywiście pić, ale też samodzielnie parzę kawę alternatywnymi metodami w domu. Jestem też fanem gokartów. Czasem jeżdżę w amatorskich zawodach.

 

Na początku teledysku możemy podziwiać obrazy, których autorem jest Twój tata. Też próbowałeś swoich sił w malarstwie?

 

Maks: Malarstwo nigdy nie było moją mocną stroną. W szkole ledwo miałem czwórkę z plastyki. Chyba wszystkie artystyczne geny poszły u mnie w muzykę, ale kto wie, może jeszcze przyjdzie na mnie czas…

 

Pierwotnie, przy tworzeniu melodii do Lwa, zarys jego tekstu powstawał w języku angielskim. W którym z języków lepiej Ci się tworzy: polskim czy angielskim?

 

Maks: Na początku lekko sprostuję. Tekst nie do końca powstawał w języku angielskim. W momencie przyjścia weny twórczej siadam np. do pianina, gram akordy i do tego śpiewam linię melodyczną, która brzmi trochę jak po angielsku, ale w rzeczywistości te słowa nie mają raczej sensu. Najważniejsze jest jednak to, że w brzmieniu tej melodii zawarte są emocje, które w danej chwili przeżywam i chcę przekazać w piosence. Dopiero w kolejnym etapie ubieram te emocje w słowa. Po polsku trzeba się czasem nieźle nagimnastykować, żeby to dobrze brzmiało, dlatego po angielsku pisze mi się łatwiej. W wypadku Lwa, tekst napisałem od razu po polsku.

W 2018 roku wziąłeś udział w The Voice of Poland, w którym doszedłeś do etapu ćwierćfinałów. Jak wspominasz udział w programie?

 

Maks: Voice’a wspominam bardzo dobrze. Poznałem tam sporo ciekawych ludzi i nabrałem cennego doświadczenia, związanego z występowaniem w dosyć nietypowych, telewizyjnych warunkach.

 

Jaki moment podczas programu wspominasz najlepiej?

 

Maks: Najlepiej wspominam moment, kiedy uświadomiłem sobie, że odwróciły się 4 fotele, a zaraz potem miałem możliwość zagrania swojej autorskiej piosenki. Najlepsze było to, że oprócz mnie nikt tego numeru nie znał, a pod koniec piosenki, zespół grał go już razem ze mną. 

 

Jak z perspektywy czasu oceniasz swoje występy? Czy uważasz, że, biorąc udział w programie, teraz mógłbyś zajść do dalszego etapu?

 

Maks: Dziś uważam, że mogłem te piosenki zaśpiewać lepiej, ale w sumie cieszę się, że tak myślę, bo to oznacza, że idę do przodu z moim warsztatem wokalnym i scenicznym. Myślę, że odbiór muzyki jest tak subiektywny, że nie da się przewidzieć, kiedy ma się większe czy mniejsze szanse, żeby zajść dalej w programie.

 

 

Po skończeniu liceum nosiło Cię trochę po świecie: Rodos, Francja, Wielka Brytania, Norwegia. Co sprawiło, że jednak wróciłeś do Polski?

 

Maks: Fakt, trochę zwiedzałem, ale nigdy nie jechałem w żadne miejsce z nastawieniem, żeby tam zostać. Lubię podróżować, ale dobrze jest wrócić do miejsca, gdzie są bliscy i gdzie można pożartować w swoim ojczystym języku.

 

Jak to się stało, że podczas jednej ze swoich podróży spotkałeś rodziców Dua Lipy? Opowiesz coś więcej o tej intrygującej historii? Podobno puszczałeś im swoją piosenkę? Jaki był to utwór, spodobał im się?

 

Maks: Byłem wtedy na festiwalu w Pradze. Okazało się, że rodzice Dua Lipy też na nim byli. Podszedłem do nich i zagadałem. Bardzo przyjemnie się rozmawiało i poszliśmy do pobliskiego pubu. Było tam trochę głośno, więc powiedziałem im, żebyśmy wyszli na zewnątrz. Zaprowadziłem ich do jakiejś ciemnej uliczki, gdzie puściłem im swój numer z telefonu. To była taka melancholijna piosenka po angielsku. Bardzo im się spodobała. Dali mi swoją wizytówkę i powiedzieli, że organizują spory festiwal, więc kto wie, może kiedyś na nim zagram…

 

Będąc na Rodos, zasłynąłeś brawurowym wykonaniem utworu I Love Rock 'N Roll. Czy to jest to, co Ci w duszy gra? Jakiej jeszcze muzyki słuchasz na co dzień?

 

Maks: Ten wieczór będę pamiętał jeszcze przez długie lata. Z całego tekstu, znałem tylko fragment I Love Rock ‘N Roll. Całą resztę wymyślałem na poczekaniu. Publika w dużej części była brytyjska i próbowała śpiewać razem ze mną. Problem w tym, że oni ten tekst znali. W drugiej zwrotce zorientowali się, o co chodzi i śpiewali już tylko refren. Czasem lubię posłuchać rock’n’rolla, ale na ten moment słucham bardziej stonowanej muzyki. Głównie jest to pop, ale znajdzie się też miejsce na jazz, muzykę filmową, trochę rapu i ogólnie świeżą muzę.

 

A czy jest jakiś gatunek muzyki, którego zaśpiewania na pewno byś się nie podjął?

 

Maks: Nie wyobrażam sobie śpiewania disco polo.

 

Kto z zagranicznych czy też polskich artystów Cię najbardziej inspiruje? Jest może taki, z którym chciałbyś wystąpić w duecie?

 

Maks: Moją ostatnią inspiracją jest Stromae, który powrócił w niesamowitym stylu. Jeżeli miałbym wymienić ulubionych artystów, którzy pewnie też wpływają na mnie w podświadomy sposób, to wśród nich znaleźliby się: Chris Martin, Artur Rojek, Harry Styles, Ralph Kaminski, Tom Rosenthal i Vito Bambino. Z każdym z nich bardzo chciałbym kiedyś zaśpiewać, to byłoby extra!

2021 rok był dla Ciebie bardzo pracowity. Zagrałeś aż 52 koncerty, w tym jeden na jachcie! Czy w tym roku również planujesz wyruszyć w trasę?

 

Maks: Oj tak, to był naprawdę szalony i piękny czas koncertowy. Będę go mega dobrze wspominał! Z tego miejsca przesyłam pozdrówki dla Bartka z Borówka Music, który ogarnął mi większość tych koncertów oraz dla SmoothSail Music z Kubą Niewińskim na czele, którzy zorganizowali mi ten niesamowity koncert na jachcie. A czy w tym roku planuję koncerty? No pewnie!

 

Zaprezentowałeś światu swój pierwszy singiel, więc teraz czas na debiutancką płytę. Czy prace nad nią już trwają, kiedy możemy się jej spodziewać?

 

Maks: Jeżeli chodzi o teksty i muzykę, to przygotowałem już cały materiał na płytę. Teraz pozostała kwestia produkcji tych numerów w studio. Jest to dość złożony proces, więc trudno mi powiedzieć, ile zajmie czasu, ale mam nadzieję, że wszystko wydarzy się już niedługo.

 

W jakim klimacie będzie to płyta, zbliżona do melancholijnego Lwa czy zaskoczysz nas może jakimś mocniejszym, czy też być może rock'n'rollowy numerem?

 

Maks: Rock’n’rolla raczej nie przewiduję, ale żywsze piosenki na pewno się pojawią. Klimat tego materiału mógłbym opisać jako romantyczno-melancholijny, czyli taki bardziej lwi niż rock’n’rollowy.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

 

Izabela Brzostek – Poinformowani.pl

Izabela Brzostek

Moje ulubione miejsce to te pod sceną na koncercie. Piszę o muzyce z miłości do muzyki.