"Więcej niż jedno życie" Ireny Małysy - recenzja

"Więcej niż jedno życie" Ireny Małysy - recenzja

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 21.02.2022, 09:09

Rok temu zupełnym przypadkiem wpadła mi w ręce debiutancka powieść Ireny Małysy W cieniu Babiej Góry. Książka bardzo mi się spodobała, z przyjemnością i zaciekawieniem przyjąłem więc propozycję recenzji nowej historii autorstwa Małysy, Więcej niż jedno życie. Druga część historii Baśki Zajdy spodobała mi się, choć dwa duże ale mam do autorki.

 

Zarówno pierwsza, jak i druga część przygód policjantki z Zawoi prócz wątku kryminalnego, porusza ważne tematy. We W cieniu Babiej Góry była to kwestia wyjaśnienia tajemniczej katastrofy lotniczej sprzed lat. Cienie tamtej historii migają krótkimi momentami w tej nowej, ale te miganie nie powoduje konieczności przeczytania debiutu Małysy dla zrozumienia tej części. W książce, która wkrótce znajdzie się na półkach księgarń, autorka wchodzi na bardzo wrażliwe tematy medyczne. W zamyśle zapewne chciała Małysa uwypuklić problemy chorujących poważnie, często śmiertelnie dzieci i ich rodziców. Mamy tu wiele poruszających i wzruszających scen, takich, przy których trudno powstrzymać się od łez, sam kilka razy musiałem ocierać oczy. Bo chyba nikt z nas nie potrafi zrozumieć, dlaczego dzieci mają cierpieć, dlaczego ich życie ma się kończyć nim tak naprawdę na dobre się zacznie. Doświadczenie choroby dziecka naznacza na całe życie, zmienia wszystko, burzy świat, zabiera wiarę i nadzieję. Przez niektóre fragmenty, zwłaszcza na początku powieści naprawdę trudno przejść bez odłożenia książki choć na chwilę na bok, bez zaczerpnięcia powietrza. Trzeba przyznać autorce, że te fragmenty są znakomite, nie ma w nich przesady, ale nie ma też wybielania rzeczywistości. Widać, że Małysa z tymi problemami musiała mieć styczność, pewnie w życiu zawodowym, wie o czym pisze.

 

To co mnie boli, co mi się w narracji autorki nie podoba, to obraz służby zdrowia. Gdzieś w połowie lektury zadałem pisarce na jednym z portali społecznościowej, czy w jej książce jest choć jeden lekarz, będący pozytywną postacią. Uzyskałem dość protekcjonalną odpowiedź, bym znalazł więcej wiary. Szukałem więc takiej postaci, ale do końca lektury jej nie znalazłem. Mówię tu o osobach kluczowych dla całej historii. Lekarz według Małysy to generalnie pozbawieni empatii, skupieni wyłącznie na sobie i dobrach materialnych pozerzy, epatujący bogactwem i pozorną wyższością. Prący do celu, jakim jest stanowisko, pozycja, majątek, bez zwracania uwagi na jakiekolwiek wartości, bez zważania na dobro pacjentów, rodzin, kolegów i koleżanek. Dobre bywają tylko pielęgniarki, nie zawsze zresztą. Być może nieco hiperbolizuję, ale odnoszę wrażenie, że autorka po prostu nie lubi tej grupy zawodowej, że miała jakieś złe doświadczenia z lekarzami, A przecież wśród nas (tak, jestem lekarzem), są i nieźli ludzie, dla których bycie medykiem jest misją i powołaniem, nie jedynie drogą do sukcesu.

 

O ile charakteryzowanie lekarzy w sposób taki a nie inny może się podobać lub nie, to sposób przedstawienia problemu badań klinicznych jest już dość niebezpieczny. Bo w powieści Małysy projekty badawcze nad nowymi lekami są uosobieniem czystego zła. Chciałbym tylko nadmienić, że każdy lek, który stosowany jest w medycynie - w każdej jej dziedzinie, przed wprowadzeniem do powszechnego użycia musi przejść szereg badań klinicznych. To dzięki takim projektom kardiolodzy mogą stosować preparaty, które na przestrzeni ostatnich 20 lat zmniejszyły roczną śmiertelność pacjentów po zawale mięśnia sercowego o kilkadziesiąt procent. Oczywiście nadużycia w badaniach klinicznych się zdarzały i zdarzają, popełniane są błędy na rożnych etapach ich konstruowania i realizowania, ale są one konieczne do rozwoju medycyny. Między innymi po to, by mniej dzieci musiało umierać na nowotwory, choroby serca i inne. Nie są takim złem, jakim maluje je autorka. Boję się, że nikt, kto przeczyta Więcej niż jedno życie i weźmie wszystko, co jest tam napisane na serio, nie wyrazi zgody na udział w żadnym tego typu projekcie.

 

Pozwoliłem sobie na przydługą polemikę z autorką, ale uważam, że książki, które mają ważną misję, powinny być bardziej obiektywne i wyważone. Kiedy natomiast wyskakuję z lekarskich butów i przeistaczam się w czytacza i recenzenta powieści kryminalnych, a przecież w tej roli usiadłem do komputera, to muszę przyznać, że podtrzymuję moją zdecydowanie pozytywną opinię dla powieściopisarstwa Małysy. Książka prócz tego, że wzrusza, wciąga dzięki misternie skonstruowanej intrydze kryminalnej. Jest ona zagmatwana, wielowątkowa, czasami przenosi nas do wydarzeń z przeszłości, niekiedy zbacza z przewidywalnego kierunku, zaskakuje. Tak naprawdę do końca czytelnik nie jest w stanie odgadnąć rozwiązania, a to zawsze powoduje, że trudno jest przerwać lekturę, nawet gdy za oknami ciemna noc. Finał może nie jest szokujący, ale autorka dopracowała go w szczegółach, jest w nim logika i sens. Ta kryminalna warstwa to bardzo mocna strona książki.

 

Są też nią wykreowane postaci głównych bohaterów. Baśka Zajda to niby prowincjonalna policjantka, ale tak naprawdę śledcza z krwi i kości. Konsekwentna, prąca do rozwiązania zagadki wszystkimi siłami i sposobami, narażająca się niejednokrotnie na niezadowolenie przesłuchiwanych, ale i przełożonych. Prawda, nawet najgorsza, jest dla niej celem samym w sobie. Oczywiście ma też bolesną przeszłość, powikłane i niepoukładane życie osobiste, przywiązana jest mocno do rodziny i kocha przestrzeń, w której przyszło jej żyć - z wszystkimi wadami i zaletami niewielkiej miejscowości, w których każdy zna każdego i każdy o każdym wie wszystko. Przypomina mi Zajda bardzo wykreowaną przez Ryszarda Ćwirleja Anetę Nowak. Obie bohaterki szczerze polubiłem i czekam na kolejne tomy ich przygód. I szczerze im życzę (panie Ryszardzie, pani Ireno, bardzo proszę), by poukładały sobie te osobiste sprawy, by znalazły drugą połówkę.

 

Trudno też cokolwiek zarzuć warsztatowi pisarskiemu Małysy. Książkę czyta się gładko, językowo i stylistycznie jest dopracowana. Ma autorka lekkie pióro, rzeczywistość którą kreuje jest w sumie realna, dialogi są naturalne, fragmenty opisowe nie przerysowane, odpowiednio wplecione ilościowo i jakościowo w kryminalną intrygę. Narracja taka jaką lubię, jednorodna, trzecioosobowa. Kilka retrospekcji, ale sprawnie wkomponowanych (muszę przyznać, że dopiero po kilku takich wstawkach zorientowałem się, że rozgrywają się one w niedalekiej przeszłości, a nie równolegle - zwyczajowo nie zwracam uwagi na poprzedzające kolejne podrozdziały określenia miejsca i czasu) nie zaburza czytelnikowi przyjemności z lektury.

 

Towarzyszyły mi przy lekturze nowej powieści Małysy zmienne uczucia - od łez wzruszenia, przez irytację sposobem przedstawienia świata medycyny, po zaintrygowanie rozwojem i finałem wątku kryminalnego. Obojętnie obok tej książki nie da się przejść, to pewne, a przecież literatura nie ma być mdła, nie chodzi o to, żeby przeczytać i za kilka dni już nie pamiętać. Więcej niż jedno życie będę pamiętał długo, podobnie jak W cieniu Babiej Góry. I z niecierpliwością będę czekał na dalsze losy głównej bohaterki. Małysa na pewno znajdzie się na mojej osobistej półce Przeczytaj wszystko co napisze. Nawet biorąc pod uwagę, że nowe polskie kryminalistki objawiają się jedna po drugiej. Przecież tuż obok komputera, na którym piszę te słowa leżą dwa nowe debiuty, czekające na przeczytanie.

 

Irena Małysa — pedagog specjalny, obecnie prowadzi własną firmę, wcześniej przez kilka lat pracowała w hospicjum domowym dla dzieci. Obserwuje, słucha, opowiada. Zakochana w folklorze. Jest mamą dwójki dzieci. Kocha zwierzęta i ludzi. Powieść kryminalna „W cieniu Babiej Góry”, jej debiut literacki, podbił serca czytelników w Polsce i szybko zyskał miano bestsellera. 

 

Tytuł: Więcej niż jedno życie

Autorka: Irena Małysa

Premiera: 23 lutego 2022

Stron: 419

Wydawnictwo: MOVA

 

Ocena: 7/10

 

Opis fabuły: Baśka Zajda w całości poświęciła się zbiórce charytatywnej dla małego Mateuszka, synka sąsiadki. Chłopiec potrzebuje miliona złotych na leczenie w prywatnej klinice w Niemczech. Jej problemy jednak dopiero się zaczynają. Szpital, w którym obecnie znajduje się Mateuszek, jest w remoncie, który nadzoruje doktor Marta Kuc, znana z twardego charakteru i nieustępliwości. Kiedy jednak kobieta wypada przez okno i umiera na miejscu, policja podejrzewa udział osób trzecich. Pierwsze dowody wskazują na matkę jednej z chorych dziewczynek, która była w konflikcie z lekarką. Media huczą, a Baśka ma bardzo mało czasu, aby udowodnić niewinność kobiety i ochronić ją przed samosądem. Na szali jest więcej niż jedno życie, a wszystkie tropy wskazują, że matka jest winna. Co ukrywała Marta Kuc, szanowana neurochirurg? Dlaczego wokół sprawy jej śmierci jest tyle sekretów i coraz więcej tajemniczych śmierci?

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.