Klasyka powieści graficznych - "Lucyfer", tom 3 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

Klasyka powieści graficznych - "Lucyfer", tom 3 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 06.03.2022, 18:29

Zapewne większość, a przynajmniej spore grono Czytelników, będzie kojarzyć Lucyfera głównie za sprawą serialu (pomijając oczywiście Biblię). Warto więc skorzystać z okazji, iż Egmont wydał na naszym rynku specjalne wznowienie, przedstawiające kultową serię komiksową w trzech tomach i pokazać jak bardzo różni się ona od swojej adaptacji live-action.

 

Lucyfer opowiada historię tytułowego bohatera, który postanowił opuścić piekło i rozpocząć nowy rozdział swojego życia na ziemi. Różni się on od Biblijnego pierwowzoru, gdyż tutaj jest on synem samego Boga, Jahwe, który postanowił powierzyć mu rządy nad piekielną krainą. W związku z tym, fabuła skupia się na konflikcie protagonisty z jego Ojcem, a bardziej z zastępami królestw niebieskich.

 

Na wstępie podkreślę to wyraźnie - komiks ma mało wspólnego ze swoją serialową adaptacją. To, co jednak je łączy, to główny bohater. W obu mediach jest on przedstawiony niewiarygodnie ludzko, gdzie jego charyzma i pewność siebie stanowi jedynie zasłonę przed krzywdą, jaka spotkała go w przeszłości. Pokazywany jest jako istota zraniona za sprawą odrzucenia przez Ojca, a w konsekwencji również wykluczenia ze swojego środowiska. I ten wątek, a właściwie cała budowa charakteru jest po prostu świetna w obu dziełach.

 

Jednak muszę przyznać, że w komiksie jest on o wiele bardziej wyrachowany albo po prostu mniej empatyczny. Podkreślono fakt, iż mamy do czynienia z samym DIABŁEM, więc nie jest to już wesoły Tom Ellis urzekający wszystkich uśmiechem, a istota, która patrzy tylko na swoje korzyści. Szczególnie rzucało się to na samym początku opowieści, gdzie potrafił on bezczelnie spojrzeć w twarz błagającej go osoby i nie zareagować w żaden sposób. Trudno się jednak temu dziwić, gdyż, jakby nie patrzeć, facet rządził piekłem przez tysiąclecia i nie miał zbyt dużego problemu z buntami demonów.

 

Inną, niezwykle interesującą kwestią, jest skala samych wydarzeń. Serial bardzo długo opierał się na ukazywaniu wydarzeń z perspektywy Ziemi, z uwagi na mały budżet. Tutaj już od początku twórców ograniczała tylko i wyłącznie wyobraźnia, więc jeśli mieli ochotę na przedstawienie wymyślnych krain, to od razu to robili. Bardzo miło się to obserwowało, gdyż świat jest wykreowany z pomysłem i ładnie łączył się z pompatyczną tonacją dzieła.


No właśnie - pompatyczność. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem motywu, gdzie bohater musi walczyć z zagrożeniem większym niż cokolwiek możemy sobie wyobrazić, lecz tutaj właściwie mi to nie przeszkadzało. Bo to nie tak, że dostajemy historię o zwykłym człowieczku, gdzie NAGLE musi on ratować wszystkich, tylko mamy samego Lucyfera, Pana Piekieł, który walczy o terytorium z samym Jahwe. Sięgając po ten tytuł, doskonale wiemy na co się piszemy i dość rzec, że po prostu zostało to wykonane fenomenalnie. 

 

Zresztą ogólnie ten tytuł jest strasznie unikatowy na rynku, gdyż nie ma już tak długich, poważnych serii, które starają się wykreować swój olbrzymi świat, a przy tym wskazać ważne problemy społeczne. Obecnie nie tworzy się już takich dzieł, chcących wprowadzić tak wysublimowaną i patetyczną narrację, bo bardzo trudno będzie to komukolwiek sprzedać. I nie chcę zabrzmieć jak Starzec, tłumaczący dzieciom, jak to kiedyś było cudownie za Komuny, gdy wszystko było na kartki, ale niewątpliwie cały ten klimat jest czymś strasznie unikalnym, dlaczego warto sprawdzić ten tytuł.

 

Inną zaletą jest niewątpliwie sam język, w jakim napisana jest ta powieść graficzna. Mike Carrey bardzo często przywołuje różne cytaty z Biblii, jak również z różnych dzieł Szekspira i innych wybitnych twórców. Sam za to także pisał wysokim poziomem języka, co nie tylko uzupełnia wzniosły klimat, ale też jest bardzo atrakcyjne dla czytelnika. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż osiągnięto tutaj poziom bliski do Alana Moore'a, a jest to nie lada wyczyn. Tłumaczenie też stoi na fantastycznym poziomie, a przynajmniej da się to czytać, bez zastanowienia, że coś tutaj nie pykło.

 

Warto by było wspomnieć jeszcze, jak wypada sam finał, bo w końcu jest to recenzja trzeciego tomu. Pod tym kątem nie powiem niczego szokującego - jeśli komuś podobał się klimat poprzednich historii, a szczególnie tomu drugiego, gdzie jednak intryga zaczęła się rozpędzać i wskoczyła na odpowiednie tory, to koniecznie powinien sprawdzić finał, który to wszystko spina. Jeśli jednak lektura była prawdziwą męką i w żaden sposób nie obchodzi go ostateczny los postaci, to wątpię, aby ten tom zmienił jego spojrzenie.

 

Wypada też słówko powiedzieć o rysunkach i to chyba jest najmniej pozytywna część tej recenzji. Rysunki mają swój klimat, są ciekawie pomyślane i świetnie przedstawiają wszystkie najróżniejsze krainy, tylko bardzo słabo się starzeją. Widać, że mają już swoje lata, a pewne zabiegi twórcze od dawna trącą myszką. Nie będzie to jakoś bardzo utrudniać lektury, ale może to odrobinę irytować.

 

Lucyfer to seria wybitna. Może nie każdy pokocha wzniosłość tego dzieła, inni będą narzekali na brak elementów z serialu, ale dla mnie była to rewelacyjna lektura. Boski klimat i elementy wzniosłości wciągnęły mnie jak mało co, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tę serię polecić. Jeśli ktoś się odbije, to trudno, ale zdecydowanie warto spróbować, bo to jeden z tych klasyków, któremu szansa się po prostu należy.

 

Ten oraz inne komiksy i gry planszowe kupicie w sklepie Rubico.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl