Kazik zagrał we wrocławskim Starym Klasztorze [FOTORELACJA]
Piotr Janczarczyk

Kazik zagrał we wrocławskim Starym Klasztorze [FOTORELACJA]

  • Dodał: Piotr Janczarczyk
  • Data publikacji: 22.03.2022, 00:29

Kazimierz Staszewski to nie tylko Kult, ale i Kazik. W sobotę legendarny polski artysta wystąpił ze swoimi kolegami z zespołu we Wrocławiu, gdzie promował wydaną w 2020 roku płytę Zaraza. Nie zabrakło również coverów piosenek Silnej Grupy pod Wezwaniem oraz utworów z projektu Kazik na Żywo.

 

Zespół przyjechał do stolicy Dolnego Śląska po naprawdę krótkiej przerwie - ostatni występ Kazika we Wrocławiu odbył się we wrześniu ubiegłego roku. To dobitnie pokazuje, jak wielu fanów w tych okolicach ma popularny wokalista. Tym razem Staszewski wystąpił nie w Narodowym Forum Muzyki, a w Starym Klasztorze. Zmianie uległa także setlista - pierwszych dziewięć piosenek zostało zagranych w identycznej kolejności, co ostatnio. Można było usłyszeć m.in.: Noże i pistoletySpalam się oraz Gdy Chińczycy mówią Gan Pai. Później nastąpiły spore roszady. Ze sceny w Starym Klasztorze wybrzmiała na przykład Ballada o kobiecie żołnierza, którą kiedyś Staszewski wykonywał, grając z Kwartetem ProForma. Przed tym utworem frontman Kultu zapowiedział, że "Dziś przemówień nie będzie. To nie ten zespół". Fani głośno domagali się także 12 groszy, natomiast wokalista w sposób humorystyczny dawał oznaki, że tego numeru wrocławscy słuchacze w sobotę nie usłyszą. Z kolei usłyszeli na żywo Nie mam nogi, czyli utwór, przy którym Kazik inspirował się francuskim artystą. Nie zabrakło również piosenki Łysy jedzie do Moskwy. Muzyk podkreślał ze sceny, że w jego opinii ten kawałek wciąż jest aktualny. Artysta często nawiązywał do tego, jaka sytuacja obecnie panuje na świecie, a i nie krył swojej dezaprobaty wobec prezydenta Rosji - Władimira Putina. Ponad dwugodzinny koncert zakończył utwór Prohibicja - ten z kolei był nawiązaniem do twórczości El Dupy, czyli zespołu, którego częścią był Kazimierz Staszewski. 

Piotr Janczarczyk – Poinformowani.pl

Piotr Janczarczyk

Jestem entuzjastą koszykówki i MMA. Nazywam siebie melomanem i przedstawicielem jednoosobowej subkultury. Koncertowy tłum to moje naturalne środowisko.