"Głusza" Marka Edwardsa - recenzja

"Głusza" Marka Edwardsa - recenzja

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 23.04.2022, 22:09

Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do treści marketingowych wysyłanych przez wydawnictwa przed każdą książkową premierą. Głusza poprzedzona była wyjątkowo intensywną akcją promocyjną, z zaciekawieniem więc zasiadłem do lektury, która zapowiadana była jako mroczny, mocny thriller, w którym odnaleźć można klimaty Stephena Kinga.

 

Na początek dwa kamyczki do ogródka redaktorsko - korektorskiego wydawnictwa Muza. Jak już wiele razy pisałem nie jestem fanem zmieniania tytułów angielskich, lecz ich tłumaczenia. Identycznie mam z nazwami własnymi, które w mojej opinii powinny być w tłumaczeniach pozostawione w wersjach oryginalnych. W przypadku książki Edwardsa tytuł przetłumaczono (The Hollows - Głusza), jednak miejsce akcji nazwano Płytkie Zdroje. Nie mam dostępu do wersji oryginalnej, więc nie na ile jest to tłumaczenie koncepcji autora, a na ile pomysł tłumacza i wydawcy, nie wiem, ale ta nazwa do książki jako takiej mi kompletnie nie pasuje, wręcz drażni za każdym razem, kiedy pojawia się w tekście. Inne nazwy własne pozostawiono w oryginale, nie wiem więc skąd taki pomysł. Mnie on nie przekonuje. Druga sprawa - dla przypomnienia słynny autor horrorów nazywa się Stephen King a nie Steven King. Taki błąd pojawia się w tekście na szczęście tylko raz, ale i tak nie powinien uciec korekcie.

 

Dla fanów Kinga mam dobrą informację - Edwards pozycji ikony literatury grozy nie zagraża, choć tak można by przypuszczać po zapoznaniu się z pierwszymi recenzjami i zapowiedziami wydawnictwa. Ani to nie ta forma, ani nie ta treść, ani wreszcie nie ten sam dreszczyk towarzyszący lekturze. Książka nie jest zła, zaraz swoją opinię przedstawię, ale takie porównania są daleko przedwczesne i nie na miejscu. Chociażby dlatego, że powieści Kinga to na ogół dzieła epickie, potężne, pełne plączących się wątków, w których napięcie stopniowo, długo, ale nie nużąco rośnie. Głusza to w sumie książeczka, przy odrobienie wolnego czasu i niezłej formie czytelniczej można ją przeczytać w dwa wieczory bez większego trudu. Po wtóre u Kinga owo rosnące napięcie, niepokój, strach u czytelnika bierze się z narracji i konceptu opowieści, odczuwa się je z każą kolejną przewróconą stroną. Edwards musi się posiłkować pisaniem o tym, jak strasznie jest tam, gdzie nas zaprowadził, używa wielu oklepanych zabiegów stylistycznych i językowych, które wywołać mają w nas drżenie i niepokój. Bohaterowie Kinga rzadko kiedy od razu wiedzą, że coś na nich czyha, Edwardsa wkraczają na scenę z płynącym z ust przekazem - uważajcie czytelnicy, za pięć stron będziecie się mogli zacząć bać. Może, a nawet na pewno, hiperbolizuję nieco, ale King jest jeden i nie szukajmy na siłę jego następców, bo Amerykanin mimo swych lat trzyma się nieźle i w formie literackiej jest wybornej.

 

Pomijając to wszystko Głusza jest lekturą dobrą, może nie wybitną, może nie będę czekał na kolejne książki Edwardsa z napięciem, które mi towarzyszy przy zapowiedziach wielu innych autorów polskich i obcojęzycznych, ale czyta się ją z przyjemnością. Pomysł na samą intrygę jest dobry, dopracowany w szczegółach, akcja toczy się wartko, ale nie za szybko, z drugiej strony nie ma też przestojów, wielkich zaskoczeń czytelnik nie doznaje, bo finalnych rozwiązań można się bez trudu domyślić, ale na koniec nie wszystko okazuje się takie oczywiste, jakby się zdawało. Książka stopniowo, ze strony na stronę wciąga coraz bardziej i tym bardziej szkoda, ze autor zamknął historię na niespełna 350 stronach, bo materiał był na zdecydowanie więcej. Taka ostatnio jest tendencja, by pisać powieści na 300, maksymalnie 400 stron, nie wiem w sumie, czy to taka moda i wymagania rynku, bo bardzo grube pozycje mogą zniechęcić potencjalnych kupujących, czy też kwestia braku pomysłu i warsztatu na coś więcej.

 

Postaci narysowane są dość powierzchownie, wiele o ich przeszłości i powodach, dla których tacy jacy są, się z Głuszy nie dowiemy, ale przecież nie jest to thriller psychologiczny. Niemniej nie można też powiedzieć, że są one schematyczne czy niedopracowane. Po prostu autorowi zabrakło miejsca, by je jakoś rozbudować, obudować przeszłością i teraźniejszością sięgająca poza wydarzenia z Płytkich Zdrojów. Klimat książki jest faktycznie dość mroczny i gęsty, ale zdecydowanie bliżej mu do thrillera niż horroru. Językowo trudno się do książki przyczepić, stylistycznie też, książka jest przetłumaczona na polski, a nie przepisana po polsku, jak to się niestety niekiedy niektórym tłumaczom zdarza.

 

Gdyby szukać jakiejś dodatkowej, poza dostarczeniem kryminalnej rozrywki, warstwy w tej powieści, to jest nią oddanie czci pierwotnej, naturalnej przyrodzie. To w pewnym sensie manifest przeciwko niszczeniu przez cywilizację tego, co przetrwało setki lat, a teraz jest zagrożone przez człowieka z jego śmieciami, brudem, niechlujnością i wszystkimi innymi przywarami. To też przewrotny ukłon w kierunku animizmu, choć tutaj nieco karykaturalnego, w rzeczywistości bardzo wartościowego nurtu filozoficzno - religijnego. Może warto Głuszę przeczytać przed wyjazdami na majówkę, kiedy rzesze Polaków rozpali grille i ogniska, pozostawiając w lasach setki ton papieru, plastiku, szkła i bóg wie jeszcze czego. Może ktoś się zastanowi nim rzuci butelkę do wody - Kruk albo Lisica mogą się kryć za drzewem...

 

Głusza nie jest książką, która porwie bez reszty, nie będziemy jej pamiętali przez resztę życia. Klasyczna rozrywka na kilka godzin. Niezła, ale nic więcej. Można przeczytać. Autor pozostawia sobie w ostatniej scenie furtkę na kontynuację historii. Sam jestem ciekaw, czy ją wykorzysta, a jeśli tak, to co z tego wyjdzie.

 

Tytuł: Głusza

Autor: Mark Edwards

Premiera: 13.04.2022 r.

Przekład: Agata Suchocka

Cena: 39,90 zł

Liczba stron: 352

Wydawnictwo MUZA SA

 

Ocena: 6/10

 

Mark Edwards brytyjski pisarz, autor poczytnych thrillerów psychologicznych, w których straszne rzeczy przydarzają się zwykłym ludziom. Od debiutu w 2013 roku jego powieści sprzedały się w liczbie ponad trzech milionów egzemplarzy, wielokrotnie trafiały też na szczyt listy bestsellerów. Kilka z jego książek powstało we współpracy z Louise Voss. Mark Edwards mieszka w Wolverhampton w hrabstwie West Midlands z żoną, trójką dzieci, dwoma kotami i golden retrieverem.

 

Opis fabuły od wydawnictwa: Dziennikarz Tom Anderson nie ma ostatnio zbyt wielu powodów do radości – jego małżeństwo się rozpadło, zaniedbał relacje z nastoletnią córką, a w pracy traci kolejne zlecenia. Gdy więc nadarza się okazja do spędzenia wspólnych wakacji z Frankie, w ciemno wybiera ośrodek wypoczynkowy położony w lasach Maine. Od samego początku jest w tym oderwanym od cywilizacji miejscu coś, co przyprawia o dreszcze – nie dość, że nie ma tu zasięgu, a mieszkańcy wydają się dziwni i nieprzyjaźni, to jeszcze zewsząd słychać złowieszcze, trudne do zinterpretowania dźwięki, które echem niosą się po lesie. Wkrótce dochodzi też do serii przerażających incydentów. A jakby tego było mało, z sąsiedniej chaty, od autorów podcastu na temat niewyjaśnionych zbrodni, Tom otrzymuje mrożące krew w żyłach ostrzeżenie. Okazuje się, że pozornie spokojne i bezpieczne Płytkie Zdroje skrywają makabryczną historię: dwadzieścia lat temu na pobliskiej polanie doszło do brutalnego, rytualnego mordu. Do dziś nie odkryto, co oznaczały pogańskie symbole wymalowane krwią na jednej ze skał. Nie schwytano także sprawców zabójstwa. Zaskoczony szokującymi informacjami o przeszłości ośrodka dziennikarz martwi się o bezpieczeństwo swoje i córki. Z drugiej strony – w rozwiązaniu zagadki zbrodni sprzed lat dostrzega szansę na powrót do dziennikarskiej formy: jego nazwisko znów trafiłoby na pierwsze strony gazet. Gdy jednak wypad za miasto bardziej zaczyna przypominać sceny rodem z horroru niż beztroski wypoczynek, Tom i Frankie stają przed trudnym wyborem: odkryć prawdę albo uciec, póki jeszcze mogą...

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.