"A koń w galopie nie śpiewa..." [RECENZJA]

"A koń w galopie nie śpiewa..." [RECENZJA]

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 30.04.2022, 22:36

Artur Andrus i Wojciech Zimiński to duet dziennikarzy, znanych i lubianych w niektórych kręgach. Duet ten postanowił zaistnieć na rynku księgarskim, jak sami z typową dla siebie ironią piszą Licząc na miliony czytelników zapewniamy, że chodziło nam wyłącznie o nagrody literackie, a nie tani poklask. Deklaracja ta zapowiada to, co nas czeka przy lekturze blisko 350 stron A koń w galopie nie śpiewa...

 

Moda się ostatnimi laty zrobiła na pisanie książek wśród gwiazd telewizyjnych. Z różnym skutkiem. Jednym to wychodzi nawet dobrze, jak choćby Tomaszowi Organkowi (Teoria opanowywania trwogi), innym wręcz przeciwnie, wypuszczają w obieg swoje enuncjacje ani mądre, ani odkrywcze, ani śmieszne i jeszcze wchodzą na szczyty list bestsellerów (Nosowska i jej dziełka to przykład pierwszy z brzegu). Andrus i Zimiński poklasku porównywalnego z tym, który zdobyła byłą wokalistka Hey, na pewno nie osiągną, choćby z racji jasno sprecyzowanych poglądów politycznych. Uspokajam, w książce nie oddają się politykowaniu, ale w Polsce bycie w określonej opcji naznacza nieodwracalnie. Jakby piętnem wypalonym na czole.

 

Z drugiej strony dla wielu ta książka może być niestrawna, bo jest nieco za mądra. Autorzy wspominają, że tworzą nowy gatunek literacki: kryminał realistyczno - paniczny. W mojej opinii ów nowy gatunek powinien nazywać się inaczej. Mianowicie: pokażę wszystkim swoją erudycję, inteligencję, oczytanie, znajomość świata albo, prościej nieco i dosadniej: pokażę wszystkim jaki jestem zajebisty. Bo to oczywiście żaden kryminał nie jest, tylko wplecione w absurdalną historię z kilkoma trupami w tle, całe mnóstwo odwołań do literatury, mużyki, sztuki jako takiej. Tekst aż kipi od aluzji mniej lub bardziej zawoalowanych. Odkrycie chociażby połowy z nich jest niemal niemożliwe, bo w zasadzie żadne zdanie nie jest tu przypadkowo napisane. Każde sprawdza naszą czujność. W tym kontekście lektura jest niełatwa, to nie jest książka na jeden czy dwa wieczory. A osoby od wiedzy i otrzaskania w świecie dalekie od autorów mogą przez nią nie przebrnąć. Zastanawiam się tylko, czy te wszystkie poukrywane odesłania autorzy wykreowali jedynie przy użyciu pamięci, czy wspomagali się jednak internetami i temu podobnymi.

 

Naturalnie wszystko to ubrane jest w historię pełną absurdalnych, czasami nawet humorystycznych sytuacji, dialogów, postaci. Można sobie jednak postawić pytanie, gdzie leżą granice owego absurdu. I nie chodzi mi tu nawet o przekraczania granicy dobrego smaku, to się akurat Andrusowi i Zimińskiemu udaje, ale o nagromadzenie tych kompletnie oderwanych od realizmu i zdrowego rozsądku wątków. Na początku jest naprawdę zabawnie, z czasem śmiałem się coraz ciszej, pod koniec bylem już nieco znużony, chciałem już dobrnąć do końca. Nie dlatego, że zaczęli autorzy pisać gorzej, mniej zrozumiale, ale mam wrażenie, ze nieco za bardzo się rozpisali, że droga do finału, który nie rozczarowuje była nico zbyt długa, kręta i przepełniona bocznymi ślepymi uliczkami. Mógł się skończyć A koń w galopie nie śpiewa swobodnie 50 stron wcześniej, z zyskiem a nie stratą dla powieści.

 

Nie oglądam Szkła kontaktowego, w ogóle nie oglądam telewizji, więc nie wiem na ile książka przypomina ten satyryczno - polityczny program, ale mogę sobie wyobrazić na podstawie opowieści innych, że jest dość podobnie. Bo to oczywiście też specyficzny komentarz do rzeczywistości. Do polskości, ale nie tylko. Dostaje się i Austriakom i Niemcom i Włochom, no i Francuzom, a to przede wszystkim. Dostaje się przedstawicielom wszelkich zawodów, klas i proweniencji. Nie jest nadmiernie ostro, nie poniżej pasa, tak można powiedzieć ze smakiem i delikatne wbijanie szpil w różne słabe miejsca. Celne i bolesne.

 

Nie jest to kryminał. Nie jest to lektura ani lekka, ani, wbrew pozorom, zapowiedziom autorów, tytułowi, łatwa i przyjemna. Wymaga od czytelnika skupienia, uwagi, odrobiny poczucia humoru, szczypty inteligencji i kilku godzin wolnego czasu. Jeśli ktoś te wszystkie rzeczy ma, to warto sięgnąć po A koń w galopie nie śpiewa... Majowy długi weekend to być może dobry na to czas. Nie ma tam polityki, nie ma pandemii, nie ma wojny. Jest uczta dla umysłu i poczucia humoru. Może zbyt obfita, ale zaiste smakowita. Mniam...

 

Tytuł: A koń w galopie nie śpiewa

Autorzy: Artur Andrus, Wojciech Zimiński

Premiera: 22 marca 2022

Stron: 345

Wydawnictwo Prószyński i Ska

 

Ocena: 7/10

 

Artur Andrus – dziennikarz, radiowiec, satyryk, autor i wykonawca piosenek, głównie kabaretowych. Motto, którym się kieruje w swoim życiu, brzmi: „Każdy powinien mieć motto, którym się kieruje w swoim życiu – i dobrze, żeby ono brzmiało”.

 

Wojciech Zimiński – scenarzysta, dziennikarz, satyryk, prowadzący „Szkło kontaktowe” w TVN24, chwilami autor rysunków satyrycznych, nie lubi ryb (jeść, oglądać je lubi).

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.