Bardzo mocny thriller - recenzja powieści "Echo Man" Sam Holland

Bardzo mocny thriller - recenzja powieści "Echo Man" Sam Holland

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 05.05.2022, 21:55

Debiutancka powieść Sam Holland to nie jest typowy angielski thriller, w którym na ogół więcej jest psychologii i socjologii niż sensacji. To literatura bardzo mroczna, bardzo mocna, dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach. To taka mieszanka klasycznego czarnego kryminału skandynawskiego (Lars Kepler, Jo Nesbo) i thrillera amerykańskiego (Tess Gerritsen z domieszką Stephena Kinga). Czyta się z zapartym tchem.

 

W ostatnich latach Muza mocno postawiła na brytyjską kobiecą literaturę kryminalną. Co kilka miesięcy na polskim rynku debiutuje jakaś Angielka ze swoją powieścią kryminalną, o czym mam okazję pisywać dość regularnie na tych łamach. Powieści są oczywiście różne - lepsze, gorsze, lżejsze, mocniejsze, mają pewne cechy wspólne, ale i różnią się od siebie w wielu elementach. Niemniej najczęściej są to raczej thrillery psychologiczne (albo psychiatryczne), toczące się raczej w dość leniwym tempie, w niewielkiej czasoprzestrzeni. Lubią tez Angielki niejednorodną narrację, liczne przeskoki w czasie, przestrzeni. W takim rozumieniu Echo Man to absolutnie nie jest typowa literatura angielska.

 

Uprzedzam od razu - to nie jest książka dla osób o delikatnym usposobieniu, wrażliwych na opisy makabrycznych scen. Ofiar jest tu całe mnóstwo, na ogół ciała albo są mocno uszkodzone (eufemistycznie rzecz ujmując), albo w stanie zaawansowanego rozkładu i autorka nie szczędzi nam tu plastycznych, rozbudowanych opisów. Nie tylko przy okazji aktualnego śledztwa, ale również przy odwołaniach do dawnych spraw seryjnych morderców. Nie zdradzę tu żadnej tajemnicy, znajdziecie to w oficjalnych zapowiedziach, że Echo Man to pseudonim psychopaty, który naśladuje najgłośniejszych sprawców seryjnych mordów w historii. Bardzo dokładnie naśladuje. Na początku powieści zdaje się nawet, że w niej nie znajdzie się wiele więcej poza opisami krwawych rozbryzgów i szczegółów zadawanych ran. Pierwsze strony są tym wręcz przesycone, na szczęście z czasem autorka nieco spuszcza z tonu i tempa przedstawiania kolejnych makabresek. Te pierwsze kilkadziesiąt stron dla osób o słabszej wytrzymałości może być kłopotliwe do przebrnięcia, ale warto.

 

Z całej książki widać, że autorka tematykę seryjnych morderców zgłębiła bardzo dokładnie. I w ujęciu historycznym (sporo możemy dowiedzieć się o prawdziwych, działających w przeszłości zabójcach), ale także i psychopatologicznym. To widać w krótkich przerywnikach w głównym nurcie narracji, w których pokazany jest mechanizm, jaki doprowadził Echo Mana do przymusu tak makabrycznego i tak licznego mordowania. Zgodne jest to z ogólną wiedzą na temat powstawania psychopatii w ujęciu środowiskowym. Szkoda, że zabrakło autorce wiedzy albo chęci, by przemycić tu elementy neuropsychiatryczne, przecież wiemy doskonale, że nie każde maltretowane dziecko zostaje seryjnym mordercą, że w dużej mierze zależy to od specyficznych zaburzeń budowy i funkcjonowania niektórych struktur mózgu. Nie wydaje mi się, że uwzględnienie ujęcia neurobiologicznego mogłoby istotnie zaburzyć koncepcję powieści.

 

Holland stosuje narrację, którą najbardziej lubię w tego typu powieściach. W kluczowych momentach używa czasu teraźniejszego i osoby trzeciej. Zdania są krótkie, oznajmujące, bez ozdobników: Detektywi zamieniają buty w gumowce i wysiadają z samochodu. Deakin rozkłada parasol, pod którym chronią się obydwoje. Cara naciąga na głowę kaptur. Kiedy idą w stronę namiotu, mija ich jeden z techników. Biegnie w przeciwnym kierunku i ma łzy w oczach. Taki sposób zwiększa napięcie, przyciąga uwagę i podnosi ciśnienie czytelnikowi. Kiedy akcja zwalnia wkraczają czas przeszły i nieco bardziej rozbudowane formy zdań: Znalazłszy się poza zasięgiem wzroku ekipy, przykucnęła z rękami opartymi na kolanach, nie zważając na deszcz, który już całkowicie przemoczył jej ubranie. Jak na debiutantkę ten odważny sposób narracji wychodzi Holland bardzo dobrze, widać, że Angielka talent ma niebagatelny i predyspozycje do regularnego goszczenia na szczytach list bestsellerów.

 

Bo i sam pomysł na historię, tempo akcji, wątki poboczne, konstrukcja bohaterów - tych białych, czarnych, ale i całej rzeszy charakterów różnych odcieni szarości - są na bardzo wysokim poziomie. Językowo trudno się czegoś przyczepić, tu tradycyjny ukłon w stronę tłumacza, Radosława Madejskiego, który z angielskiego pierwowzoru stworzył książkę napisaną po polsku, a nie angielską kalką. Dialogi są naturalne. Opisów przyrody i czasoprzestrzeni nie ma zbyt wiele, no dobra, nie ma ich w ogóle, ale przecież nie tego szukamy w thrillerze. Nie ma za to (z wyjątkiem krótkich urywków dokumentacji medycznej przyszłego mordercy) skoków w czasie i przestrzeni. Owszem, są dwa wątki, które się przeplatają, ale dość szybko orientujemy się, ze są ze sobą nierozerwalnie powiązane. No i zaskakujący finał. Widzimy jak rodzi się morderca, jak się rozwija i rozkręca, jak się nie potrafi powstrzymać, jak wreszcie w pewnym sensie podaje samego siebie na tacy ścigającym go śledczym, ale i tak będziemy zaskoczeni jego personaliami, gwarantuję.

 

I tak oto mamy na półkach kolejny thriller, którego wielbiciele mocnych wrażeń kryminalnych zdecydowanie powinni przeczytać. Mamy też w finale zapowiedź, że to nie do końca koniec historii, że będzie ciąg dalszy, zresztą jak przeczytacie niżej w notce biograficznej, Holland już nad kontynuacją pracuję. Mam nadzieję, ze kolejne powieści angielskiej autorki będą równie udane, ja sięgnę po nie z dużymi oczekiwaniami. Taki debiut... No, no, no...

 

Sam Holland brytyjska autorka, studiowała psychologię i przez kilka lat pracowała jako specjalistka w dziale kadr, zanim zdecydowała się na karierę pisarską w pełnym wymiarze godzin. Zawsze fascynowała się mroczną tematyką, a jej zamiłowanie do literatury ugruntowało się za sprawą twórczości Stephena Kinga, Deana Koontza i Jamesa Herberta. Jak sama przyznaje, jest entuzjastką makabry, fascynuje ją zgłębianie życiorysów i zbrodni seryjnych morderców. Powieść „Echo Man” to jej debiut literacki. Holland już pracuje nad jej kontynuacją, ma w planach także kilka innych thrillerów.

 

Tytuł: Echo Man

Autorka: Sam Holland

Premiera: 27.04.2022 r.

Przekład: Radosław Madejski

Cena: 39,90 zł

Liczba stron: 448

Wydawnictwo MUZA SA

 

Ocena: 8/10

 

Opis fabuły: Na terenie całej Anglii dochodzi do serii pozornie niepowiązanych ze sobą morderstw. Za każdym razem sprawca stosuje inne metody, ale zawsze jest bezwzględny i niezwykle okrutny. Policja nie dostrzega między zbrodniami żadnego związku. W śledztwie prowadzonym przez dwójkę detektywów, Carę Elliott i Noah Deakina, dochodzi w końcu do przełomu. Pojawia się teoria o naśladowcy, czyli zabójcy, który kopiuje zbrodnie najbardziej osławionych seryjnych morderców. Wydaje się ona nieprawdopodobna, a nawet niedorzeczna, i budzi najpierw sceptycyzm śledczych. Szybko jednak dostrzegają zbieżności między ostatnimi bestialskimi morderstwami i głośnymi sprawami z przeszłości – Rozpruwacza z Yorkshire, Kanibala z Milwaukee, Dusiciela z Hillside czy sekty Mansona. W tym samym czasie Jessica Ambrose ukrywa się przed policją. Jest niesłusznie podejrzewana o podpalenie, w wyniku którego zginął jej mąż, a córeczka ledwie uszła z życiem. Dzięki pomocy Nate’a Griffina, detektywa zawieszonego w czynnościach służbowych, Jess odkrywa powiązanie między pożarem swojego domu a morderczą serią Echo Mana, któremu wkrótce makabryczne rekonstrukcje przestają wystarczać...

 

 

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.