Za dużo księżyca, za mało psychologii - "Moon Knight" [RECENZJA]
Marvel/YouTube

Za dużo księżyca, za mało psychologii - "Moon Knight" [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 04.05.2022, 22:55

Jako fan Moon Knighta niewiarygodnie cieszyłem się na wieść, że w końcu ta postać dołączy do zacnego grona bohaterów MCU. Plan był genialny - otóż wybrano rewelacyjnego aktora, dano projekt zdolnym reżyserom, mającym korzenie egipskie, gdyż chciano eksplorować mistyczną stronę bohatera, ale najważniejsza miała być jego choroba. I chyba brzmiało to zbyt pięknie, bo nie okazało się prawdziwe.

 

Moon Knight opowiada historię Stevena Granta. Jest on pracownikiem muzeum dotyczącego Egiptu, który boryka się z problemami z pamięcią. Jak się jednak wkrótce okaże, nie są to do końca problemy z pamięcią, a zaburzenie dysocjacyjne osobowości, natomiast jedną z jego tożsamości jest Marc Spector - najemnik, który zawarł pakt z bogiem Khonshu i stał się tytułowym Moon Knightem.

 

Niestety, nie będę ukrywał swojego zawodu, gdyż materiał, jaki posiadali twórcy, był zwyczajnie zbyt dobry. Przede wszystkim, scenarzyści wykazali się zbytnim niezdecydowaniem przy wyborze głównego motywu serialu, gdzie postawiliby główną narrację. Mieli świetny wątek wspomnianej choroby, który w komiksach doczekał się wybitnie napisanych opowieści i zdecydowanie chcieli się na nim skupić, jednakże zależało im również na eksploracji mitologii egipskiej. W konsekwencji, żadna z tych stron nie wypadła zbyt dobrze, gdyż każda zabiera miejsce drugiej. 

 

Uczepmy się tego wątku psychologicznego. Temat jest niezwykle ciekawy i na samym początku serialu twórcy ewidentnie mieli na niego konkretny pomysł. Z czasem jednak, stawiali coraz mniejszy nacisk i dopiero w piątym odcinku zrealizowali małe arcydzieło, tworząc kameralny epizod skupiony wyłącznie na tym. To absolutny majstersztyk, ale niestety jego puenta nie wybrzmiewa zbyt dobrze, gdyż zaraz po nim wchodzi WIELKI FINAŁ, będący klasycznym trzecim aktem Marvelków na sterydach.

 

Znowuż sama mitologia gryzie się z wspomnianą psychologią i również nie ma odpowiedniej podbudowy. Nie możemy poznać odpowiednio wszystkich bogów czy zrozumieć istoty problemu, ponieważ ten czas zabiera wątek głównego bohatera. Kiedy więc dochodzi do wielkich rzeczy i starć pomiędzy bohaterami, to w zasadzie nie czujemy już żadnych emocji, bo tak naprawdę nie widzimy stawki. 

 

I w ten sposób wychodzi właściwie produkt zwyczajnie nijaki. Bo ani nie sprawdza się to jako ciekawy, psychologiczny dramat, ani jako dobry serial w klimatach egipskich, gdyż każdemu aspektowi ten drugi wchodzi w drogę. Wychodzi więc taki nijaki potworek, a ja zadaję sobie pytania: Czy dało się to jakoś uratować? Czy większa ilość odcinków dałaby radę? Czy okrojenie wątków nie sprawiłoby, że produkcji czegoś zabraknie? Szkoda, że tylko takie kwestie, bo wolałbym się zastanawiać, jakim to się stało, że twórcom udało się tak idealnie oddać istotę problemów tego bohatera.

 

A w tym wszystkim, serial wygląda po prostu fatalnie. Masa CGI została zrobiona sztucznie i plastikowo, a jedyne, co potrafi prezentować się dobrze, to projekty niektórych bogów. Nie ma ich zbyt wiele, natomiast próbuje to ratować ledwo i krzywo docięte sylwetki z greenscreena. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż to najgorzej zrealizowana produkcja Marvela pod kątem efektów od lat, a przypomnijmy, że już finał WandaVision nie grzeszył jakością.

 

Jedyne co jakkolwiek ratuje te widowisko, to występ Oscara Isaaca w tytułowej roli. Gra i wygląda fenomenalnie, sprzedając nam nawet najgłupsze problemy tego serialu. Chcę widzieć go więcej na ekranie i mam nadzieję, że w kolejnych produkcjach, o ile takowe będą, dostanie jeszcze więcej do grania, gdyż jego popis w piątym, FENOMENALNYM (trzeba to podkreślać, bo to jedyne, co mi zostało), odcinku sprzedał mi dosłownie wszystko. Ethan Hawke też robił co mógł, ale niestety jemu scenariusz sporo utrudnił, szczególnie przy głównym występie.

 

Ostatecznie Moon Knight to zwyczajnie zawód, o którym nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Nudny średniak z bardzo dobrym występem aktorskim i świetnym jednym odcinkiem na sześć. Twórcy nie potrafili się zdecydować co konkretnie chcą opowiedzieć, a na domiar złego zapomnieli dopracować nam efekty, przez co dostajemy najbrzydszą rzecz od lat. Pozostaje liczyć na to, że ktoś się zreflektuje i dostarczy dobry produkt w przyszłości, a tymczasem idę płakać w kącie, myśląc jak bardzo zaprzepaszczono potencjał, jaki ta produkcja posiadała.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl