„Nikt tylko my” Laure van Rensburg [RECENZJA]

„Nikt tylko my” Laure van Rensburg [RECENZJA]

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 07.06.2022, 22:28

Kolejna debiutantka związana z Wielką Brytanią, kolejny thriller psychologiczny na naszym rynku, wydany przez MUZĘ. Nikt tylko my to kawałek niezłej, wciągającej, ale momentami nieco nadmiarowo rozciągniętej historii o tym, jak na nasze życie wpływają relacje z tymi, którzy kształtują naszą osobowość i charakter. Rodzicami. Premiera 8 czerwca.

 

Zrazu wydaje się, że będzie to książka o zemście za zranione uczucia, za najzwyklejszą, choć podłą zdradę. Ze strony na stronę nabieramy przekonania, że jednak chodzi o coś więcej. O wiele innych krzywd, które zostały wyrządzone i nigdy nie zostaną naprawione. O łzy, ból i śmierć. Wreszcie orientujemy się, że tak naprawdę autorka mówi nam co innego. Pokazuje, jak to, czego doświadczamy od naszych rodziców, od tych, którym na początku życia najbardziej ufamy, którzy są całym światem, kształtuje nasze wzorce. To, co otrzymaliśmy w swoistym spadku pozostaje w nas na zawsze, nie da się tego, ot tak, pominąć. Zapewne trzeba wielu lat trudnej terapii, by otrząsnąć się ze zła, którego doświadczaliśmy w dzieciństwie i młodości. Jeśli doświadczyliśmy pogardy, będziemy pogardzać, jeśli nas nienawidzono, będziemy nienawidzić, jeśli nas manipulowano, będziemy manipulatorami. Jest jednak i druga strona, ta jasna. Jeśli doświadczaliśmy ciepła, miłości, autentycznego szacunku, to samo otrzymają nasi bliscy. Być może są to oczywistości, pachnące nawet truizmem, niemniej van Rensburg ubiera to w niezwykłą historię. Historię, która początkowo nieco nudzi, ale ze strony na stronę rozkręca się i porywa czytelnika.

 

Najważniejsze w tej książce są relacje damsko - męskie, ale nie tylko. Gdzie są granice przyjaźni między dwoma nastolatkami, gdzie zaczyna się coś więcej i czy jest to akceptowalne? Czy zmanipulowane przyzwolenie jest faktycznie przyzwoleniem, czy najzwyklejszym molestowaniem? Od całej gamy patologicznych relacji prezentowanych w Nikt tylko my może się zakręcić w głowie. A w głowie pojawia się pytanie, czy to tylko wyobraźnia pisarki, może wyrwany z kontekstu fragment rzeczywistości, czy jednak realny świat, świat, w którym funkcjonujemy, ale jesteśmy ślepi. A może z jeszcze jednej strony wygodniej jest nam nie widzieć, zamykać oczy i uszy, bo tak prościej, bo przecież to nas nie dotyczy.

 

Laure van Rensburg dotychczas pisała mniejsze formy literackie, w głównej mierze opowiadania. W sumie Nikt tylko my też jest opowiadaniem, a raczej to, co jest w tej książce opowiedziane jest materiałem raczej na spore opowiadanie niż na małą książkę. Nieco ponad 350 stron wpisuje się w obecne trendy i statystyki, mówiące, że dzieła takich właśnie rozmiarów cieszą się największym powodzeniem wśród czytelników i (niektórych) krytyków. No cóż, ja tam wolę zdecydowanie historie albo bardziej rozbudowane, albo mocniej skondensowane. To nie tak, że w debiucie Francuzki są jakieś dłużyzny i fragmenty nudne, ale mam wrażenie, że autorka momentami rozciąga całą historię, by wyszło to powieściowe minimum. Niektóre sceny sceny są zbyt rozbudowane, niektóre może nawet niepotrzebne. No bo czy kilka akapitów poświęcone oddawaniu moczu to nie jest przesada? Z drugiej strony autorka ma talent do budowania słowami napięcia. Dotyczy to samej historii, dialogów, ale też opisów miejsc, w których rozgrywana się cała powieść, groźnej, niszczycielskiej przyrody. Klimat jest faktycznie mroczny i mroźny. Można się nawet chwilami nieco bać, jakkolwiek żadne nadprzyrodzone siły nie odgrywają tu roli.

 

No i ta narracja. Oczywiście nie może być w dzisiejszych czasach, zwłaszcza w thrillerach psychologicznych, jednolita. Historię poznajemy z dwóch perspektyw - jego w trzeciej osobie i jej w pierwszej. Niby taki zabieg ma nam pokazać różne punkty widzenia, odmienne sposoby postrzegania rzeczywistości przeszłej i teraźniejszej, ale nie wydaje mi się, żeby był to warunek napisania dobrego kawałka literatury sensacyjnej z elementami psychologii. Muszą się też pojawiać wstawki spoza głównej historii, retrospekcje i epistolografia, które mają nam objaśnić tło i źródło obecnych wydarzeń. No cóż, ja tego typu zabiegów nie lubię, ale tu nie są one jakoś męczące, czy utrudniające lekturę. Językowo i stylistycznie jest dobrze, czytałem tekst przed korektą, więc kilka błędów się znalazło, ale zostaną zapewne wyeliminowane w wersji ostatecznej. Tłumaczenie (Anna Rajca) też trzyma poziom.

 

Generalnie to taka typowa debiutancka anglojęzyczna książka dzisiejszych czasów. Nie za duża, z poplątaną narracją, ciekawym pomysłem na wiodący temat i jego przedstawienie. Interesująca, ale nie z tych, które na długo pozostają w pamięci i sercu, choć dotyka tematów ważnych i trudnych. Można przeczytać, ale nie nazwałbym jej lekturą obowiązkową, nawet dla fanów sensacji w wykonaniu angielskim. A może ja mam już nieco przesyt tego typu literaturą, w której ostatnio mocno specjalizuje się MUZA? Czas chyba na wakacje i poczytanie czegoś wybranego osobiście, a nie zaproponowanego i wysłanego przez wydawnictwo.

 

Laure van Rensburg francuska pisarka na stałe mieszkająca w Wielkiej Brytanii, autorka licznych opowiadań, które pojawiały się w magazynach online i antologiach. Thriller Nikt, tylko my to jej debiut literacki. Prawa do jego wydania zostały sprzedane do 14 krajów. Więcej informacji o autorce i jej książkach można znaleźć na stronie: www.laurevanrensburg.com.

 

Tytuł: Nikt, tylko my

Autorka: Laure Van Rensburg

Data premiery: 8.06.2022 r.

Przekład: Anna Rajca

Cena: 44,90 zł

Liczba stron: 352

Wydawnictwo MUZA SA

 

Ocena: 7/10

 

Opis fabuły: Szanowany profesor literatury Steven Harding wspólnie ze swoją dziewczyną, dwudziestotrzyletnią studentką Ellie Masterson, wybierają się na romantyczny weekend nad Zatoką Chesapeake. Marzy im się chwila wytchnienia od gwaru miasta – poza tym z dala od wścibskich spojrzeń planują uczcić udany związek. Są razem od pół roku, ale to będzie dopiero ich pierwszy wyjazd tylko we dwoje, więc chcą, by był wyjątkowy. Na szczęście Ellie zadbała o każdy szczegół, by ten spędzony wspólnie weekend na długo zapadł im w pamięć – wynajęła luksusowy dom w pięknych okolicznościach przyrody i, co najważniejsze, na zupełnym odludziu. Nikt i nic nie powinno im przeszkadzać. Początkowo wszystko układa się idealnie – spacer po lesie, czułe gesty przy kominku zakończone udanym seksem, romantyczna kolacja. Wkrótce jednak ten wspaniale zapowiadający się wypad za miasto przybierze nieoczekiwany obrót… Rozpocznie się mordercza zabawa w kotka i myszkę. Czy któreś z nich wyjdzie z niej zwycięsko?

 

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.