"Gdy ją odnajdą" - recenzja thrillera psychologicznego Lii Middleton

"Gdy ją odnajdą" - recenzja thrillera psychologicznego Lii Middleton

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 07.07.2022, 22:28

Nieustająca od kilku lat wśród wydawców (i siłą rzeczy czytelników) moda na thrillery psychologiczne, wraz z nie tak dawno wybuchłą popularnością autorek angielskich powoduje, że thrillerów psychologicznych autorek angielskich jest na rynku księgarskim coraz więcej. Różną mają jakość, są dobre, średnie i złe, tych ostatnich na szczęście niewiele, ale i tych pierwszych nie nazbyt dużo. Gdy ją odnajdą Lii Middleton należy do tych, które czyta się z zapartym tchem, choć nie brak w nim mankamentów, głównie w warstwie realizmu niektórych przedstawionych faktów i zdarzeń.

 

Na początek warto podkreślić, że jest to faktycznie thriller psychologiczny. Bo wiele tak reklamowanych pozycji faktycznie nimi nie jest. W Gdy ją odnajdą zaburzenia psychiczne i ich wpływ na relacje z najbliższymi są kluczowe. Bez nich nie wydarzyłoby się nic z tego, co przedstawia Middleton. Mamy patologiczne relacje z rodzicami, które oczywiście istotnie rzutują na związki partnerskie i wychowanie dzieci. Mamy nieumiejętnie przeżywaną żałobę po podwójnej, czy też nawet potrójnej stracie bliskiej osoby i innych traumatycznych przeżyciach. Mamy poważne zaburzenia lękowe, depresję poporodową, działania uboczne leków psychotropowych. Nieumiejętne prowadzenie przez lekarza psychiatrę. Cała gama, rzec można do wyboru do koloru. Pierwszoosobowa narracja powoduje, że wraz z główną bohaterką bardzo intensywnie przeżywamy te wszystkie zaburzenia, idziemy z nią przez kompletnie zburzone i zaburzone życie, a dokładnie rzecz ujmując krótki, ekstremalnie pokręcony fragment. Middleton świetnie radzi sobie z prowadzeniem tej trudnej narracji, potrafi w taki sposób oddać przeżycia, rozterki, gonitwę myśli bohaterki, że są one autentyczne, bardzo realne. Kiedy z kolei wraz z bohaterką cofa się do różnych momentów uprzedniego życia, tych szczęśliwych i tych traumatycznych, zmienia również sposób pisania. Osobiście nie lubię retrospekcji, ale tu są one bardzo potrzebne i umiejętnie wplecione w główny nurt wydarzeń. 

 

Thriller psychologiczny... No właśnie, czy to aby na pewno jest thriller? Teoretycznie jest tu zbrodnia, jest śledztwo, jest koniec końców wymierzona kara, ale to wszystko zdaje się być wątkiem nieco pobocznym, tłem na którym budowany jest obraz zniszczonej przez życie psychiki głównej bohaterki. Wypadek, od którego zaczyna się książka jest konsekwencją, a nie początkiem. Natomiast klasyczne dla thrillerów jest zakończenie. Finał, rozciągnięty w sumie na ostatnie 100 stron, zaskakuje, wbija wręcz w fotel, bo nic tu nie jest takie, jakie się zdawało być. Nie można się jednak temu dziwić, wszak idziemy przez wykreowany przez autorkę świat wraz z bohaterką, widzimy go jej oczyma, a to, co wyjdzie na jaw na końcu będzie dlań absolutnie szokujące. Może więc niepotrzebnie się czepiam? Może za bardzo wchodzę w buty bohaterki?

 

Jeśli szukać na siłę nieco mankamentów książki, to pewne zdarzenia są w niej mało realne. W głównej mierze te, które dotyczą działań służb ratunkowych i porządkowych. Oczywiście mieszkam w Polsce, znam polskie realia, nie angielskie, jednak i tak trudno w pewne rzeczy uwierzyć. Konkretnie w tak szybką i na tak szeroką skalę zakrojoną akcję poszukiwawczą, nawet jeśli dotyczy ona 4-letniego dziecka. W tym zakresie jest aż podejrzanie za dobrze. Z drugiej strony działania śledcze policjantów długo naznaczone są naiwnością, żeby nie powiedzieć, wręcz ślepotą. Długo, choć nie do końca, bo nagle, ni stąd ni zowąd prowadzący śledztwo stają się wszystkowiedzący, pewni dowodów potwierdzających ich koncepcje. Niesłusznie notabene. To oczywiście wina takiej a nie innej narracji, wszystko widzimy oczyma bohaterki, z jej perspektywy te działania tak wyglądają, gdyby dołączono perspektywę policyjną, obraz byłby zapewne odmienny. 

 

Trudno też przyczepić się do strony językowej i stylistycznej książki. Zasługa w tym zarówno Lii Middleton, jak i tłumacza Tomasza Wilusza. Nie jest łatwo napisać po polsku tak angielską książkę. Nie jest łatwo tak ją napisać, by czytelnik współodczuwał z narratorką i główną bohaterką w jednym. Dialogi są bardzo autentyczne, napisane z wyczuciem, nieliczne opisy plastyczne, wyraźne, przemawiające do wyobraźni. Czytałem wersję recenzencką, przed ostatnimi szlifami, ale nie będzie ich chyba zbyt dużo. 

 

Jest to więc thriller psychologiczny taki bardziej psychologiczny niż thriller. Jest to też książka o tym, że na konfliktach między rodzicami tracą najbardziej dzieci. Najczęściej tylko psychicznie, ale nierzadko i fizycznie. W sumie to bardzo przygnębiająca opowieść. Niemniej wciąga i nie chce wypuścić. Początek jest może nieco leniwy, ale całość nabiera barw, tempa, wigoru bardzo szybko. Na sam koniec skłania do refleksji, niewesołych refleksji, ale takich, które pomogą nam nie krzywdzić tych najbardziej bezbronnych. Naszych dzieci.

 

Dla wielbicieli gatunku lektura obowiązkowa. Niemniej niekoniecznie na letnie leniwe popołudnia nad wodą czy w lesie. 

 

Tytuł: Gdy ją odnajdą

Autorka: Lia Middleton

Tłumaczenie: Tomasz Wilusz

Data premiery: 28 czerwca

Stron: 430

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

 

Ocena: 8/10

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.