Muzyczne Rekomendacje #1 RetroWave

  • Data publikacji: 03.05.2018, 17:00

Inspiracje w muzyce to nieodłączna część procesu twórczego i swoista fuzja  brzmień, które gdzieś już słyszeliśmy. Historia muzyki i jej bogactwo gatunkowe, a także powtarzalność może przyprawić o zawrót głowy. A zatem czy nie słyszeliśmy już wszystkiego? 

 

Wielu słuchaczy, a nawet twórców nie zdaje sobie sprawy jak cienka granica dzieli nas między kopią a inspiracją. Możemy spojrzeć na to jak na naukę – nie chcemy wyuczyć się teorii na blachę – naszym zadaniem jest zrozumienie co autor miał na myśli i przedstawienie tego w praktyce, własnymi słowami, za pomocą naszej ekspresji. Umiejętność wzbogacenia swojego repertuaru o oryginalne brzmienia i treści to bardzo ciężkie zadanie, zwłaszcza w erze Internetu, gdzie pomimo dostępnych niezliczonych różnorodności całe tłumy ślepo podążają za popularnym viralem czy hashtagiem, który w danym czasie wyznacza trendy. Co w takim razie jest receptą na ominięcie mało ambitnego głównego nurtu? W jaki sposób niszowi artyści wyróżniają się na tle mainstreamowych. Kim i czym inspirują się młodzi wykonawcy? Muzyczne Rekomendacje to cykl, w którym zapoznam Was z nie odkrytymi artystami lub jeśli już coś o nich wiecie – ich dziełami, które słuchane na pętli smakują najlepiej.

 

Nostalgia...

Co innego daje nam tyle refleksji? Powrót do przeszłości to coś, czego doświadczają wszyscy, a najchętniej wspominamy te dobre, magiczne dla nas rzeczy. Na pewno masz na swojej playliście hity z dzieciństwa, których słuchasz do teraz i za każdym razem wywołują one u Ciebie uśmiech na twarzy! Aż chciałoby się wrócić do momentów, które zapamiętaliśmy dzięki muzyce lecącej wtedy w tle… bo bliska naszemu sercu muzyka to emocje nie do opisania. Poznajcie Coals – Polski duet (wokalistka i producent), swoją płytą „Tamagotchi” (2017r.) zapewnili słuchaczom podróż do czasów z początku millenium, muzycznie nie zamykając się w żadnych ramach. Na płycie znajdziemy sporo elektroniki i gitarowych brzmień zagranych przez Łukasza Rozmysłowskiego, dopełnionych anielskim głosem Kasi Kowalczyk.

Wracając do minionych dekad nie sposób pominąć wpływu ponadczasowych zespołów oraz ikon muzyki rozrywkowej na rozwój kultury i ukształtowanie charakteru dzisiejszej branży muzycznej. Ekscentryzm takich postaci jak Freddie Mercury, Michael Jackson czy Prince otworzył oczy na inność i indywidualizm. „Dark Side Of The Moon” zapoczątkowało wykorzystywanie dziwnych dźwięków z życia codziennego w produkcjach, a „808s & Heartbreak” Kanyego Westa było jednym z pierwszy projektów, w którym użyty został wszechobecny dziś autotune. Oczywiste jest, że im więcej możliwości daje nam coraz nowocześniejszy sprzęt, tym muzyka bardziej ewoluuje, ale artyści ZAWSZE będą czerpać z geniuszu prekursorów i tutaj pojawia się tytułowy termin czyli…

RetroWave - to nic innego jak próba przywrócenia sznytu klasycznych płyt (głównie z lat 80’ i 90’) oraz przełożenia klimatu minionych dekad na muzykę nowej generacji. 

Samo zjawisko nie byłoby niczym wyjątkowym gdyby nie to, co kryją za sobą jego przedstawiciele. Są to głównie młode talenty stojące w opozycji do głównego nurtu przepełnionego plastikowym, radiowym kiczem.

Tacy artyści jak Yellow Days (zadebiutował w wieku 17l.) czy Steve Lacy (19l.) pokazują w swoich nagraniach duszę, dzielą się emocjami i przywracają wiarę w oczekiwaniu na klasyczne płyty naszych czasów!

Obydwoje oprócz tego, że niesamowicie śpiewają i piszą wartościowe teksty, produkują również muzykę, a żeby było ciekawiej – ich proces twórczy diametralnie się różni.

Szorstki, analogowy klimat i wpadające w ucho, nasycone przestrzennymi efektami pogłosu melodie czyli dzieło krótkogrające „Harmless Melodies” – pierwsza płyta nastoletniego George’a, została na szczęście szybko odkryta i doceniona. Natomiast ciekawostką jest to, że Steve (członek zespołu The Internet), przy solowych projektach używa swojego Iphone’a do nagrywania wielościeżkowych harmonii gitar i wokali. Co tylko potwierdza jego wyjątkową pomysłowość twórczą i talent do odnajdywania „tego czegoś” w muzyce. Steve, przy okazji premiery nowego singla zespołu The Internet, dostał swoją szansę od SYD – głównej wokalistki i przewodzi wokalnie w utworze „Roll”. Co za świeżość!

 

Oprócz brzmienia, warto wspomnieć też o wizualiach, które poniekąd definiują zjawisko RetroWave.

Nie wspominając o kreacjach vintage i scenografii niczym z filmowych produkcji wystarczą nam VHS-owe efekty, postprodukcja techniką glitch czy zwyczajne popsucie jakości obrazu i mamy teledysk, który w odróżnieniu od czystego HD rodzi w naszych głowach pewną intrygę, przenosi wstecz i konkuruje z rzeczywistością.

W 2017 roku stylistyka ta została rozpowszechniona i dobrze przyjęta przez większe grono odbiorców. Na dużą skalę rozpromował ją prawdopodobnie The Weeknd, który przy okazji trasy koncertowej po płycie „Beauty Behind The Madness”  na swoim instagramie publikował obłędne relacje z koncertów, kręcone właśnie kamerą VHS. Wcześniej, w 2014 roku, oprawę wizualną całej płyty „BluePrint” w tej stylistyce wykorzystał artysta alternatywnego R&B i soul – JMSN (ponad godzinne wideo na kasecie VHS dodawane do preorderów). Obecnie video stylizowane na retro możemy dostrzec wszędzie – w kampaniach reklamowych, lookbookach, zapowiedziach czy relacjach z wydarzeń. Fenomen tego zjawiska jest oparty przede wszystkim na tym, co wszyscy kojarzymy – niskobudżetowe klipy kręcone amatorsko - „domowo–sąsiedzki” klimat, fascynacja zwyczajnością i spontanicznością oraz estetyka, która pozornie niedopracowana, zamyka projekt w spójną całość.

 

Kolejnym, ważnym aspektem RetroWave i cechą charakterystyczną w tym nurcie jest wykorzystanie syntezatorów. Jest to temat na kolejny artykuł o SynthWave, ale warto wspomnieć o wykorzystaniu elektroniki w nowym-starym wydaniu. W latach 80 w pewnym momencie elektroniczne brzmienia syntezatorów zdominowały muzykę w takich gatunkach jak Synthpop czy New Romantic. Znane hity były przepełnione wbijającymi się w pamięć robotycznymi akordami, w połączeniu z dość szybkim tempem, idealnie nadawały się do tańca – przypomnijcie sobie melodie z utworu YazooDon’t Go” iiiii o to chooodzi.

 

Oh Bibi” to numer idealnie oddający vibe New Romantic, stworzony w naszych czasach przez anglojęzycznego artystę z Czech – w mojej opinii Piqi Miqi to król, jeśli chodzi o niszowy RetroWave. 

Czasy się zmieniają, produkt jakim w dzisiejszych czasach jest muzyka coraz lepiej się sprzedaje, ale nie zapominajmy o tym kogo gloryfikujemy!

Często bezpłciowe teksty czy powielanie schematów, które od lat są kurą znoszącą złote jajka blokują oryginalnych artystów.

Olbrzymia większość słuchaczy na świecie wybiera to co jest im dobrze znane i słusznie - szukamy tego co wpasuje się w nasze gusta. Jednak to w jaki sposób będziemy się bawić w odkrywców, może przynieść ogromną satysfakcję. Istnieje takie zjawisko, banalne do zaobserwowania - kiedy artysta zyskuje na popularności pojawiają się głosy, że to już nie to samo, już nie jest taki fajny, nie nagrywa tego co kiedyś... słuchasz muzyki dla siebie czy dla kogoś kto oceni Cię przez jej pryzmat? Jesteście gotowi otworzyć głowy? Rozwiń się ze swoim ulubieńcem od początku jego kariery, doceń jego oryginalność i rekomenduj!