„Star Wars: Wojna Łowców Nagród” [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Star Wars: Wojna Łowców Nagród” [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 08.08.2022, 10:36

Wobec Gwiezdnych wojen mam już chyba syndrom sztokholmski. Z jednej strony czuję, że ta marka idzie donikąd, a mimo to sprawdzam dzieła z kolejnych mediów (takich jak seriale, planszówki czy właśnie komiksy), aby przekonać się, czy gdzieś tam jest jeszcze odrobina kreatywności. I w przypadku Wojny Łowców Nagród bardzo trudno mi ją znaleźć.

 

Star Wars: Wojna Łowców Nagród to wielki event w ramach gwiezdno-wojennych serii wydawanych ostatnio przez Egmont. Opowiada nieznane historie na temat przewozu Hana Solo, zamrożonego w karbonicie, przez Boba Fetta. Oczywiście, skoro jest to event, to nie wszystko idzie gładko, a więc najważniejsi bohaterowie Galaktyki będą musieli się spotkać i powymieniać kilka słów oraz strzałów z blasterów.

 

Na wstępie od razu napiszę, iż wiem jak pretensjonalnie brzmi opis tej fabuły i nawet nie zamierzam go bronić. Opowiadanie takich historii jest już po prostu nudne, a zarazem stanowi wręcz definicję tej marki, z którą wielu fanów już się pogodziło. Jednak przy moim braku oczekiwań wobec zaskoczeń fabularnych, ten komiks czytało mi się całkiem w porządku.

 

Nie wiem jak to się stało, ale podczas lektury nie przewracałem zbyt często oczyma, tak jak to często robię w przypadku współczesnych komiksów z Batmanem, cierpiących na równie pretensjonalne fabuły. Był to całkiem w porządku akcyjniaczek, z dynamiczną fabułą, rozbudowaną intrygą i bohaterami, których lubię dzięki filmom. Przypomniał mi on o złotych czasach Gwiezdnych wojen i nim się obejrzałem, to byłem już po lekturze.


Żeby jednak nie było, to uczucie niepotrzebności całej tej lektury towarzyszyło mi podczas czytania cały czas. Bo w końcu jest to kolejne dobudowywanie wydarzeń w ramach tego, co już widzieliśmy. Wiemy jak ma się to zakończyć, z tył głowy mamy świadomość tego, kto przeżyje, a tylko nieliczne postaci nie mają na sobie plot armoru. To wszystko wydaje się być po prostu nudne i kiedy o tym myślimy, to takie faktycznie jest.

 

W tym wszystkim wiem też, iż nie jest to żaden wybitny akcyjniak, a po raczej poprawny. Mam po prostu wrażenie, że przed lekturą byłem zbyt wyposzczony z opowieści z tego uniwersum i w związku z tym jestem za mało wybredny. Zjadłem tego stołówkowego kotleta, trochę ponarzekałem, ale Pani Grażynka sypnęła więcej Kucharka i w sumie nawet dało się zjeść. Tylko potem wracam do domu i zastanawiam się, co mi w tym jedzeniu tak bardzo smakowało.

 

Co do rysunków - jest dokładnie tak samo jak z resztą, czyli poprawnie. Nie ma wielkich zabaw Galaktyką czy tworzenia niebywałych planet, ale wszystko jest czytelne i zrozumiałe. Chciałoby się półkę wyżej, aczkolwiek nie jest szaro, a to już pewien skok jakościowy.

 

Naprawdę trudno ocenić mi Wojnę Łowców Nagród. Chciałbym się gniewać na ten komiks, wyśmiewać jego pretensjonalności i zrzędzić, że ile można tego samego, ale znowuż nie czytało mi się tego źle. To po prostu stołówkowy obiad, który nikogo nie powali, ale głodnego odpowiednio nakarmi.

 

Komiks otrzymałem do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl