„Conan z Cymerii”, tom 2 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Conan z Cymerii”, tom 2 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 12.08.2022, 11:15

Conan przeżywa drugą młodość na naszym rynku wydawniczym, gdyż ciągle pojawiają się komiksy z jego udziałem. Swoją cegiełkę do tego wszystkiego dorzuciło również wydawnictwo Labrum, które zaoferowało zbiór starych opowiadań z tymże bohaterem.

 

Conan z Cymerii to zbiór trzech opowiadań, w żaden sposób ze sobą nie powiązanych. Pierwsze z nich zostało osadzone w Skandynawii i porusza tematykę nawiązującą do mitologii nordyckiej. Drugie przedstawia losy Króla Conana, którego państwo znajdzie się w niebezpieczeństwie. Natomiast trzecie skupia się na przygodach protagonisty w dżungli. W związku z ich odmiennością, pozwolę sobie podzielić recenzję na trzy części, aby bardziej szczegółowo pochylić się nad każdą z historii.

Córka lodowego olbrzyma

Z tą historią mam zdecydowanie największy problem, albowiem Conan został pozbawiony swojej najważniejszej cechy, którą jest szacunek do kobiet. Fani tego bohatera pewnie wiedzą, że opiera się on na kontraście wrogości do przeciwników i czułości wobec przedstawicielek płci pięknej. Tutaj jednak zostało to zaburzone, gdyż protagonista to kupa mięśni, niemająca opamiętania. Widzi piękną kobietę? No to ściga ją bez namysłu.

 

Pozbawienie bohatera cech nie byłoby jeszcze problemem samym w sobie, gdyby tylko autor zrobił to świadomie. A tutaj tak nie jest. Bowiem cała narracja skupiona jest wokół kobiety, dla której ów pościg jest podniecający, a całe jej życie to jedna wielka zabawa. Kiedy więc dochodzi już do finału, to nacisk nie zostaje położony na protagonistę, goniącego po całym świecie, a na niewiastę, zachęcającą do pościgu. I to wnioski, pasujące do historii pisanych przez mężczyzn w latach 30. ubiegłego wieku, ale trochę czasu już minęło, więc zestarzały się fatalnie.

 

Smuci mnie też, że nie zwrócono uwagi na te problemy w posłowiu, gdyż bardziej skupiono się na samej historii wydania opowiadania. Jedynie napomknięto, iż opowieść była zbyt pikantna i redaktor naczelny w tamtych czasach zablokował jej wydanie, albowiem obawiał się kontrowersji. Moim zdaniem, trzeba to było zostawić w tej szufladzie, bo tam było jej miejsce.

 

Muszę jednak przyznać, iż to najładniejsza historia w całym albumie i, co najważniejsze, jedyna, która skupiła się na narracji obrazem. To ostatnie akurat mnie nie dziwi, gdyż rysownik został dobrany idealnie i szkoda byłoby zmarnować tak dobrą kreskę na zapychanie jej ścianami tekstu. Może to jedyny, ale bardzo skuteczny aspekt, mogący obronić wydanie tej opowieści.

Szkarłatna cytadela

Drugie opowiadanie dało nam Conana, który faktycznie był zgodny ze swoimi cechami charakteru, a to spory krok naprzód. Niestety, tutaj narodził się inny problem, w postaci obawy przed odrzuceniem historii przez redaktora naczelnego. W związku z tym, twórca postarał się napisać historię bezpieczną, powracając do tematów dobrze mu znanych i zahaczającą o jak najmniej kontrowersji.

 

Dlatego też Szkarłatna cytadela jest zwyczajnie w porządku, ale niczym ponadto. Ma bardzo prostą, aczkolwiek ciekawą historię, a przy tym w udany sposób  stara się poruszyć tematykę rządzenia państwem przez Conana. Historia gloryfikuje jego osobę i decyzje, pokazując równocześnie dlaczego tysiące ludzi będą skłonni iść za nim na wojnę. 

 

Jedyne, czego brakowało mi w tej historii, to jakiegoś pazura. Czegoś, co faktycznie naznaczyłoby tę historię jej własny charakterem czy tożsamością. Brakowało odrobiny zabawy, aby dostarczyć czytelnikowi czegoś więcej niż po prostu dobrej historii. Może chciałbym zbyt wiele, bo i tak dostaliśmy krok naprzód, względem poprzedniej fabuły, natomiast na etapie tej opowieści stałem się nieco wybredny.

Stalowe cienie w blasku księżyca

Jak głosi stare przysłowie: Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. I trzeba przyznać, że Conan z Cymerii, tom 2 kończy z olbrzymim przytupem, gdyż to właśnie ostatnia z opowieści jest najlepsza.

 

Przede wszystkim, wreszcie dostajemy dobrze napisaną kobiecą bohaterkę, a przynajmniej taką, której Conan nie zamierza gwałcić. Olivia, bo tak się nazywa, to istota z krwi i kości, mająca swoje potrzeby, marzenia, ale i problemy. Nawet nie przeszkadzał mi jej skąpy strój, bo rozumiałem, iż ma być on częścią narracji, jaką zbudował autor, a nie rozbieraniem bohaterki bo tak.

 

Poza tym, ów pazur, którego brakowało mi w poprzedniej opowieści, tutaj akurat się pojawia w postaci ciekawych mistycznych elementów. Nie chcę nikomu tego spoilerować, bo odkrywanie tego stanowi ciekawą zabawę, ale faktycznie czułem się zaciekawiony, a wręcz była najbardziej wciągająca historia ze wszystkich. Szkoda, że tak późno poziom albumu wskoczył na odpowiednie tory, ale lepiej późno niż wcale.

Podsumowanie

Generalnie muszę przyznać, że ten album jest bardzo nierówny. Zaczyna w seksistowski sposób, aby potem dostarczyć nam całkiem sprawnie napisaną kobiecą bohaterkę (szczególnie jak na tamte czasy). Po lekturze wiem jedno na pewno - to album dla fanów tej postaci, którzy będą głęboko zakorzenieni w jego historii. Trzeba lubić ten świat i klimat, aby zabierać się za ten album, gdyż to tytuł skierowany właśnie do miłośników. Dlatego, jeśli ktoś uważa, że należy do tego grona, to koniecznie musi sprawdzić tę pozycję. Na start zalecam jednak cokolwiek innego, aby się nie zrazić.

 

Komiks przeczytałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Labrum.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl