Nie taka „Bestia” straszna, jak ją malują [RECENZJA]
imdb.com

Nie taka „Bestia” straszna, jak ją malują [RECENZJA]

  • Dodał: Emilia Wójcik
  • Data publikacji: 31.08.2022, 14:37

Przed kilkoma dniami, bo 26 sierpnia do kin zawitała nowa produkcja Baltasara Kormákura. Sam jej tytuł - Bestia - zdaje się już sugerować widzowi wszystko. Idąc na seans większość z nas spodziewa się więc istniejącego już w tysiącu innych filmów o tematyce survivalowej płytkiego motywu przetrwania. Ale czy na pewno tak jest i w tym przypadku?

Całość bardzo prostej, wręcz banalnej fabuły koncentruje się wokół bohaterów wyruszających w podróż do ojczystych stron. Słynący z trudnych warunków środowiskowych klimat RPA prędko daje się rodzinie we znaki, a sielankowa integracja z dnia na dzień staje się istnym obozem przetrwania. Zdesperowani ojciec (Idris Elba) i wuj (Sharlto Copley) mierzą się z siłami natury, aby ocalić swoje pociechy (Iyana Halley, Leah Jeffries). W tym momencie odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z typowym średniakiem, którego akcję potrafimy przewidzieć od początku do końca. W dużej mierze rzeczywiście tak jest. Postacie bowiem w ciągłym strachu o życie swoje i bliskich usiłują uporać się z prześladującym je oprawcą w postaci dorosłego lwa. Nierzadko skłania je to do podejmowania nierozsądnych i opłakanych w skutkach decyzji, a brak logiki w niektórych wątkach wręcz uderza. Gra aktorska prezentuje się przeciętnie, a chemia między odtwórcami ról nie daje o sobie przesadnie znać. Co za tym idzie, relacje ukazane są dość sztucznie, a kłótnie i dramaty wtrącane w mniej lub bardziej racjonalnych chwilach, aby pchnąć bieg wydarzeń do przodu. Nie zapewniono też każdemu z osobna warunków, aby mógł ostatecznie przeżyć i przepracować swoje traumy, przedyskutować żal tudzież ból. Po prostu nie ma kiedy. Nietrudno się dziwić, gdyż sztuką jest dobrze dysponować podziałem aktów przy zaledwie 90-ciu minutach czasu ekranowego.

Skupmy się jednak na pozytywach, których wbrew pozorom jest tu całkiem sporo. Pomijając absurdy fizyki, behawiorystyki zwierząt i niepokojąco zauważalnej ilości zbiegów okoliczności, jest to całkiem wdzięcznie zwizualizowana opowieść. Podążając szlakiem bohaterów mamy okazję przekonać się o pięknie krajobrazu sawanny i południowoafrykańskich terenów. Poza długimi ujęciami, gdzie udział swój ma profesjonalnie operowana kamera i współgrające z nią światła, widzimy też serię fotografii upamiętniających wspólnie spędzone chwile i tamtejszą przyrodę. Wykorzystane CGI nie odstaje pod tym względem wizualnie. Lwy zaprojektowane komputerowo zaoszczędziły stresu realnym zwierzętom nie tracąc na prezencji, może jedynie na realizmie zachowania. Mam tu przede wszystkim na myśli motyw zemsty towarzyszący naszemu głównemu antagoniście odkąd się z nim zapoznajemy. Kotowaty po utracie całego swojego stada postanawia odgrywać się na ludzkim gatunku posługując się przy tym zadziwiającą strategią, siłą i odpornością na nawet krytyczne obrażenia. Jestem w stanie przymrużyć oko na omawiane przejawy bogatej wyobraźni u twórców, wręcz pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż nie kreuje się tu stworzenia na krwiożerczą „maszynę do zabijania” mordującą bez uzasadnionego celu.

Jeśli miałabym polecić komuś prostą rozrywkę kinową, która nie stara się być na siłę ambitną i wielowymiarową dyskusją o sprawach wyższych, to z pewnością Bestia znalazłaby się na tej liście. Pomimo swoich wad i zalet nadal pozostaje standardem swojego gatunku, którego mocną stroną jest wzbudzenie subiektywnej sympatii u odbiorcy. W końcu niemal wszystkich z nas w stopniu mniejszym lub większym zadowoli dopracowana kwestia wizualna i zawarcie miejscowych dzikich, aczkolwiek uroczych zwierząt.
Moja ostateczna ocena: 5/10.

Emilia Wójcik

Studentka Wydziału Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim. Moje pasje to: historia starożytna i geneza orientalnych kultur, filozofia i zoologia