„Wiedźmin. Ronin”, tom 1 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Wiedźmin. Ronin”, tom 1 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 03.10.2022, 11:30

Wiedźmin. Ronin to przykład komiksu, który odniósł olbrzymi sukces podczas prywatnej zbiórki, tak więc od razu zainteresował wydawnictwa na całym świecie. Oto więc, mam przyjemność zrecenzować jedno z wydań, powstałe we współpracy z Egmontem.

 

O fabule tego komiksu trudno powiedzieć coś szczególnego, bo największy twist widzimy na jego okładce oraz w tytule. Oto nasz Geralt postanowił odpuścić słowiańskie mity, aby dać się pochłonąć klimatowi Feudalnej Japonii. Nie ma więc dwóch mieczy, a jedną katanę, choć ciągłe wypowiadanie słowa Zaraza zostało w nim nawet na innych ziemiach.

 

Mam z tym komiksem sporo problemów, ale nim do nich przejdę, to chcę wspomnieć, iż naprawdę podoba mi się pomysł na tę historię. Osadzenie Geralta w realiach Japonii jest naprawdę trafnym pomysłem i został on sprawnie wykorzystany. Mamy sporo potworów opartych o japońskie mity, które idealnie pasują do przygód Geralta. To ten sam dobry kotlet, który znamy, ale podany w innej, niezwykle chrupkiej (bo Japońska kuchnia) panierce.

 

Zresztą najlepszym przykładem przyłożenia się do owych potworów jest fakt, iż na końcu komiksu znajdziemy bestiariusz, tłumaczący nam konkretne kreatury. Widać sporą inspirację tamtejszą mitologią i doceniam to, gdyż nie wyobrażam sobie, aby nagle Geralt walczył ze starymi utopcami. Zresztą, każda z postaci jest odpowiednio dostosowana do wschodnich realiów, tak więc ten aspekt wypada naprawdę rewelacyjnie.

 

Niestety, mam wrażenie, iż tym historiom brakuje ciekawszego pomysłu na siebie. Potwory są bardzo ciekawe, ale w opowiadaniach książkowych trzon stanowiły dylematy moralne. Tutaj Bartosz Jaki próbuje nam zaoferować podobne rozmyślania, stawiając nawet Geralta przed pewnymi wyborami, ale są one trochę zbyt proste. Może byłbym bardziej zadowolony, gdybym otrzymał tylko jedną historię w ramach jednego tomu, ale znajdujące się w nim trzy, to już lekka przesada, jak na 120 stron materiału.

 

Inną kwestią są rysunki, które moim zdaniem za bardzo odbiegają od okładki. Kreska jest całkiem ładna i odpowiednio oddaje realia świata przedstawionego, ale twarze bywają niekiedy za bardzo zniekształcone. Na tym elemencie oparta jest spora część narracji, gdyż sceny niekiedy są pozbawione tekstu i wtedy jeszcze bardziej dostrzegamy ten problem. Cierpią też sceny akcji, które są niewyraźne i zwyczajnie przelatuje się je bez jakichkolwiek emocji. Chociaż do tego ostatniego przyzwyczaja nas już ostatnio Marvel, więc niektórym nie będzie to przeszkadzać.

 

Za to jest jeden element, który traktuję jako personalną wadę - otóż mamy do czynienia z prawdziwą MANGĄ. Jako wieloletni komiksiarz autentycznie męczyłem się patrzeniem od prawej do lewej i przesuwaniem stron w lewo, a nie w prawo. Ja naprawdę nie wiem, jak ludzie mogą czytać i komiksy, i mangi, ale jestem absolutnie pełen podziwu, bo to wyższa sztuka czytania, której najpewniej nigdy nie opanuję. Doceniam jednak taki krok, gdyż ma on sens, skoro chciano oddać wschodnie realia.

 

Ogólnie moje odczucia są mieszane, ale na pewno dam szansę drugiemu tomowi. Jest kilka elementów, które zdecydowanie popsuły mi ostateczne zdanie o lekturze, ale to są aspekty do doszlifowania. Liczę, że tak będzie, gdyż potencjał jest spory, a te kilka zalet, wymienionych na początku, napawa mnie szczerym optymizmem. Pozostaje liczyć, iż faktycznie uda się tę opowieść dopracować i dostaniemy naprawdę soczysty kąsek, bo drzemie w nim potencjał.

 

Komiks miałem okazję przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl