Mniejsze zło, a może zbawienie? Jaka jest prawda o Spotify?

  • Data publikacji: 16.10.2018, 08:39

Przez ostatnie lata mogliśmy usłyszeć wiele sprzecznych wiadomości na temat Spotify. Mało która aplikacja tak mocno zmieniła świat – i o mało której jest aż tyle różnych opinii. Mijająca dekada działalności usługi, skłoniła mnie do refleksji czy szwedzki gigant faktycznie odpowiada za całe zło w branży? Czy możemy mu przypisać wpływ na małe zarobki artystów, śmierć płyt oraz koncertów, a także promowanie tylko niektórych muzyków? Lista oskarżeń jest naprawdę długa, a ja postaram się spojrzeć na to wszystko trzeźwym okiem.

 

Czy streaming jest istotny dla rynku muzycznego?

Od tego zagadnienia powinniśmy zacząć. Aby lepiej zrozumieć sytuację, musimy trochę się cofnąć. Dekadę temu piractwo nie było w Polsce powodem do wstydu; Zresztą nie demonizujmy naszego narodu – mimo wielu kampanii, ludzie na całym globie i tak na potęgę pobierali nielegalne materiały. Może i faktycznie brakowało nam częściowo wyobraźni, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy z efektu naszych działań. Zgodzę się też, że było taniej – w tamtym czasie większość komputerów miała wbudowane napędy DVD z wmontowaną nagrywarką, dlatego tworzenie własnych składanek było bajecznie proste. Jednak to nie były główne powody piractwa. Ludzkość dąży do wygody. Dokładnie tak samo było w tym wypadku. Nie było już potrzeby, by jechać do sklepu po płytę; wystarczyło znaleźć ją w internecie i pobrać, a w międzyczasie mogliśmy zająć się swoimi sprawami. W jednej chwili mieliśmy dostęp do wszystkich nagrań świata. Dla nas był to układ idealny, jednak branża muzyczna bardzo mocno ucierpiała.

 

 

Nie trzeba być zawodowym analitykiem, żeby dostrzec na wykresie kryzys, który sami przygotowaliśmy muzykom. Bez nadprzyrodzonych zdolności uda nam się też zobaczyć, że od kilku lat branża wraca na dobre tory i stale zwiększa przychody. Łączy się to z powiększającym się udziałem streamingu. W 2017 roku ponad 6.5% przychodów pochodziło od usług strumieniowych. W ciągu ostatnich lat żadna gałąź rynku muzycznego nie rozwinęła się tak jak streaming, któremu przewodzi Spotify. Skąd wziął się ten sukces? Jak pisałem wcześniej – nie bez znaczenia była wrodzona cecha człowieka, którą jest dążenie do prostoty i wygody. Bardzo niska cena lub jej brak przekonały do siebie wielu ludzi. Szybko się okazało, że Spotify spełnia niemal te same potrzeby, do których spełnienia wcześniej ludzie pobierali nagrania z internetu. Utwory niemal z całego świata – są. Niskie koszty dla użytkownika – także. A do tego dochodzi: przyjazny interfejs, legalność i bezpieczeństwo naszych działań (już nie musimy się bać, że wraz z albumem pobierzemy jakiegoś wirusa), a także inteligentne systemy, które podsuwają nam muzykę w zależności od naszych preferencji. Twierdzenie, że streaming nie jest istotny dla branży to kłamstwo. Gdyby nie on, przychód na rynku muzycznym byłby prawdopodobnie dużo niższy.

 

Czy Spotify ogranicza zarobki artystów?

Zapytany w ten sposób muzyk prawie zawsze odpowie twierdząco. Artyści nie szczędzą krytyki na temat wysokości wynagrodzeń za prawa autorskie w streamingu. Kiedyś Taylor Swift usunęła cały swój materiał z usługi Szwedów w ramach walki z niskimi stawkami. Lider RadioheadThom Yorke jest wielkim przeciwnikiem Spotify od lat. Pod koniec poprzedniego roku wdał się w dyskusję z innymi muzykami, odnośnie tego, kto z nich zarobił chociaż 500 funtów dzięki Spotify. Odpowiedział mu m.in. Dan le Sac:

 

Jak jest naprawdę z tymi zarobkami? Nie jest to taka łatwa do rozstrzygnięcia sprawa. Według danych udostępnionych na portalu digitalmusicnews, w tym roku jedno odtworzenie utworu w Spotify daje artyście około 0,00397 dolara. Choć wynik ten jest lepszy od YouTube'a, Spotify płaci mniej niż np. Apple Music. Do tego ta kwota tak naprawdę zależy od wielu czynników i nie jest stała. Trudno zatem dokładnie oszacować ile warty jest milion odtworzeń, natomiast jedno możemy stwierdzić – niewiele.

 

Jak Spotify wpłynęło na sprzedaż płyt i biletów na koncerty?

Zacznijmy od koncertów. Jak wpłynęło na nie Spotify? Chciałbym powiedzieć, że nijak, ale byłaby to nieprawda. Wystarczy tylko spojrzeć na wykres odnoszący się do rynku kanadyjskiego:

Koncerty mają się w obecnej rzeczywistości bardzo dobrze. Na Spotify jest nawet specjalna zakładka, która promuje lokalne wydarzenia. Stały się także bardzo ważne dla artystów, którzy dzięki udanym trasom koncertowym mogą zarobić naprawdę duże pieniądze. Większy popyt na koncerty bierze się z łatwego dostępu do ich muzyki. Dzięki temu coraz więcej artystów zagląda do nas, robiąc to nie tylko z miłości do fanów, ale także i naszych portfeli. Nie ma o co się obrażać – sztuka to też biznes.

 

Dużo gorzej wypadają płyty CD. Nie pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że to Spotify ma krew na rękach. Wydaje mi się, że  w związku z cyfryzacją świata, płyty są coraz mniej potrzebne. W ostatnich latach straciły wielu odbiorców. Miłośnicy dźwięku wrócili do winyli, przeciętni słuchacze używają streamingu z powodu wygody, a coraz większa część kierowców posiada auta z zintegrowanym ze Spotify radiem. Jedyną grupą, dla której płyty CD mają jeszcze sens są fani artystów. A to zdecydowanie za mało, żeby osiągać dobre wyniki. W tym roku w USA może dojść do wyjątkowej sytuacji. Płyty CD do połowy roku 2018 sprzedały się gorzej aż o 47% względem ubiegłego roku. Jeśli nic się nie zmieni, to wartość sprzedaży płyt winylowych przekroczy wartość sprzedanych płyt CD po raz pierwszy od 30 lat.

 

Źródło: PA Graphichs

 

Czy Spotify przyczynia się do nierówności w branży?

To nie jest takie łatwe do stwierdzenia. Ponownie wszystko rozchodzi się o pieniądze. Gdy Kendrick Lamar wydał DAMN., cała aplikacja została wręcz zalana grafikami o premierze. Dotyczyło to nie tylko darmowych kont. To generuje popularność wybranych artystów. Początkiem poprzedniego marca, na światło dzienne wyszedł album Divide Eda Sheerana. Tydzień później wszystkie nagrania z płyty dominowały w zestawieniu najpopularniejszych piosenek Spotify. Nie uważam, że stało się tak tylko ze względu na atakowanie użytkownika z każdej strony informacjami o albumie. Jednak ten typ agresywnej promocji z pewnością nie zaszkodził. Według danych gazety Guardian, 10% najpopularniejszych artystów generuje 99% wszystkich odsłuchów. Spotify z jednej strony stara się coś z tym zrobić, proponując użytkownikom nowe utwory na podstawie ich upodobań, ale z drugiej strony chętnie staje się istotną częścią kampanii marketingowych.

 

Istotne są też playlisty. Zmieniły one nie tylko rynek muzyczny, ale także nas. Dziś albumy stają się coraz mniej popularne i większość słuchaczy wybiera różne składanki. Calvin Harris przeczuwał kres tradycyjnych albumów i w 2016 roku ogłosił światu, że już nie będzie wydawać płyt (swoją decyzję jednak zmienił). To teoretycznie Spotify wybiera, która piosenka znajdzie się na jakiejś playliście. Mając w ręku to potężne narzędzie, z łatwością mogą wypromować jakiegoś artystę. Wystarczy dać jego nagranie do kilku najpopularniejszych playlist, których słuchają miliony osób dziennie, a reszta zrobi się sama. Playlisty zmieniły sposób postrzegania muzyki i choć Calvin Harris wycofał się ze swojego pomysłu, kto wie, czy wydawanie samych singli nie będzie dominującym sposobem publikacji muzyki w przyszłości.

 

Umieszczenie utworu w takiej playliście jest dla niego niczym trampolina ku sławie (i sporej ilości odsłuchań).

 

Spotify nie jest ani białe, ani czarne. Jest szare.

I nie mam tu na myśli możliwości, bo jeśli o nie chodzi, Spotify świeci pełnią barw. Szary to kolor, który bym przypisał ogólnemu rozrachunkowi działań giganta. Przyczynił się w ogromnym stopniu do zmiany preferencji słuchaczy, co było ratunkiem dla rynku muzycznego. Wciąż jednak Spotify ma wiele do poprawienia. Jeśli mogę doradzić właścicielom, koniecznie należy podjąć działania, aby konta wspierane reklamami były bardziej opłacalne dla serwisu. Pod koniec 2017, aż 90% przychodu pochodziło z kont premium, choć jest ich o wiele mniej. Rok temu mówiło się o ograniczeniach przygotowywanych dla darmowych kont. Podobno w planach było dawanie pierwszeństwa odsłuchu nowości użytkownikom premium, a także przygotowanie dla nich unikalnych treści. Obecnie jednak Spotify stawia na rozwój technologii oraz promocję, odkładając to zagadnienie na bok. Niedawno podpisano nowe umowy z wytwórniami, dzięki czemu Spotify jest w stanie zoptymalizować tantiemy. Zmian jest ogrom i są one bardzo dynamiczne.

 

Największą wadą usługi, która hamuje np. lepsze wynagrodzenia dla artystów, są pieniądze. Średni przychód z jednego użytkownika w 2017 roku wyniósł 5.32 euro, czyli o 1.52 euro mniej niż dwa lata wcześniej. Muzyka jeszcze nigdy nie była dla nas tak łatwo dostępna. Długa jednak droga przed branżą, by artyści mogli być wreszcie zadowoleni z tego, ile zarabiają ze streamingu. Mimo wszystko, nie ma co demonizować Spotify i obwiniać go o niskie zarobki artystów – bo gdyby nie ta aplikacja, zarabialiby pewnie jeszcze mniej, a my wciąż pobieralibyśmy gigabajty muzyki z różnych źródeł, niekoniecznie legalnych.