„Wojownicy podziemi: Meandry morderczych monsunów” [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Wojownicy podziemi: Meandry morderczych monsunów” [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 30.11.2022, 08:55

Sezon na premiery gier planszowych trwa w najlepsze, tak więc wydawnictwa rzucają nam kolejnymi tytułami, a nasze portfele płaczą na ich widok. W ten trend wpisało się wydawnictwo Lucrum Games, które wydało aż 5 samodzielnych dodatków do gry Wojownicy podziemi.

 

Wojownicy podziemi: Meandry morderczych monsunów to gra kooperacyjna dla 1-4 graczy, w której naszym głównym zadaniem jest przechodzenie przez kolejne poziomy lochów. Zbieramy rozmaite przedmioty, mordujemy kreatury, aż w końcu docieramy do finałowego bossa i jego również musimy zabójczo ciachnąć. Jeśli nam się to uda, to wygrywamy, a jeśli nie, to przegrywamy. Proste.

 

Dobra, no więc co jest w tej grze takiego ciekawego? Główna mechanika walki ze stworami. Nie walczymy bowiem poprzez zwykłe zagrywanie kart, gdyż zamiast tego rzucamy kostką w naszą planszę. Nieważne jest jednak to, co wykulamy, a w jaki sposób rzucimy i w którą część planszy trafimy - bardziej szalone i abstrakcyjne ruchy będą z czasem potrzebne, także przygotujcie się na rzucanie kostką z kilku metrów, ale też z nosa czy z ręki sojusznika.

 

Tak więc mamy do czynienia z tytułem zręcznościowym, który wplata w rozgrywkę elementy deck buildingu, co wygląda abstrakcyjnie, ale sprawdza się znakomicie. Z jednej strony, cały czas musimy myśleć i dobierać kolejne karty, które będą wymagały od nas trudniejszych rzutów, a jednocześnie będą dawały ciekawsze boosty. Z drugiej strony, wszystko zależy od naszych rzutów i tego, jak pewna jest nasza ręka (tudzież nos czy inna część ciała). I taka kombinacja naprawdę mi się spodobała, gdyż miesza gatunki i podaje coś zupełnie nowego.

 

To wszystko wieńczy naprawdę udany humor. Masa kart polega na rozmaitych nawiązań do popkultury, co idealnie wpasowało się do lekko niepoważnej mechaniki tej gry. Twórcy wiedzieli, że robią tytuł zabawowy i zadbali, aby faktycznie tym był. Choć moje poczucie humoru odbiega ostatnio od normy, to myślę, iż mogę obiektywnie uznać te żarty za udane.

 

Warto również wspomnieć o ilości dodatków i ich kompatybilności. Wiem, że liczba 5 DODATKÓW może przerażać, ale nie jest to nic, czym powinniśmy się martwić na starcie. Mamy bowiem do czynienia z różnymi grami, które polegają na tej samej mechanice i dzięki temu możemy je ze sobą opcjonalnie łączyć. Jeśli ktoś zakupi np. dwa z nich, to może połączyć karty i cieszyć się bardziej szaloną rozgrywką, natomiast przy jednym też idzie się doskonale bawić. Ja miałem okazję grać tylko w Meandry, które już przyniosły mi masę frajdy.

 

Na końcu chciałbym napisać słów kilka o warstwie technicznej, która mnie oczarowała. Ostatnio brakowało mi gry z dużą ilością elementów, które mógłbym z radością zachwalać, jakie to ładne i dopieszczone, więc wreszcie ukazali się Wojownicy podziemi i mnie uratowali. Bo ten tytuł jest właśnie ładny i dopieszczony, gdyż posiada wiele świetnych, fizycznych elementów. Rozwodzić się nad więcej nie będę, ale do galerii serdecznie zapraszam.

 

Podoba mi się ten mix gatunkowy i już nie dziwi mnie fakt, czemu Lucrum Games wydało aż 5 dodatków jednocześnie. To naprawdę świetna planszówka, która sprawdzi się na wiele wieczorów w rodzinnym, ale i imprezowym gronie. Każdy będzie się bawić doskonale, a skoro wydawnictwo miało takiego asa w rękawie, to trzeba było korzystać. Polecam każdemu, bo tak kreatywny pomysł nie powinien przejść echem.

 

Grę otrzymałem do testów dzięki uprzejmości wydawnictwa Lucrum Games.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl