Ileż można podobać się światu? Recenzja „Tarniny”  Marty Kucharskiej

Ileż można podobać się światu? Recenzja „Tarniny” Marty Kucharskiej

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 02.01.2023, 23:14

Rzadko mi się zdarza, by już po oficjalnych zapowiedziach wydawniczych i kilku stronach lektury czuć, że książka, którą mam w rękach jest arcydziełem, które porwie mnie bez reszty i pozostawi na zawsze ślad w pamięci. Ostatnio takie uczucia towarzyszyły mi, gdy na letnich wojażach, w niewielkiej brodnickiej księgarni wpadłem na Empuzjon. Kilka dni temu znów poczułem to coś, gdy z paczkomatu wyjąłem Tarninę Marty Kucharskiej. Literackim debiutem wrocławskiej lekarki byłem oczarowany do ostatnich stron.

 

Tak naprawdę debiut to nie jest, Kucharska publikowała już mniejsze formy w renomowanych czasopismach, zdobywała nagrody, ale z tak poważnym wyzwaniem jak powieść z prawdziwego zdarzenia, zmierzyła się po raz pierwszy. Jak przyznała w którymś z wywiadów, sama nie wierzyła, że jest w stanie stworzyć 400 stron tekstu, a jednak udało się i to znakomicie. Warto podkreślić, że autorka jest z wykształcenia lekarzem, zajmuje się między innymi leczeniem chorób zakaźnych, w ostatnich latach miała więc wyjątkowo dużo pracy, a jednak połączyła zawodowe obowiązki z czasochłonnym zamiłowaniem do przelewania tego co w sercu i w głowie na papier. Pani Marto, jak pani to robi?

 

Nieodparte miałem wrażenie, że wkroczyłem w świat rodem z Prowadź swój pług przez kości umarłych. Akcja Tarniny rozgrywa się w podobnej przestrzeni, zbliżona jest tematycznie i klimatycznie. Jednak Kucharska funduje czytelnikowi jeszcze więcej intensywnych zmysłowych wrażeń. Barwy, smaki, zapachy, dźwięki są tak intensywne, tak plastycznie namalowane, że czytelnik bez trudu przenosi się do Nowego Świata i współodczuwa z narratorem i główną bohaterką. Ze słów autorki wypływa rzeka miłości do przyrody, do nieskażonej ludzką ręką, dzikiej natury, która odmienia człowieka, leczy rany fizyczne i psychiczne, zmienia na lepsze i wzbogaca. Jest też w Tarninie, jak i u Tokarczuk, wiele magii, takiej dobrej, przychylnej człowiekowi białej magii, choć przybiera ona czasami mroczne, pokraczne postaci. Łączy Kucharską z naszą noblistką również absolutny sprzeciw wobec polowań, zabijania zwierząt dla samego zabijania, dla przyjemności i rozrywki.

 

Jest to też książka o chorowaniu i umieraniu. I o tym co potem, kiedy śmierć już zwycięży. Pisana z podwójnej perspektywy, z jednej strony świadomego, wykształconego lekarza, z drugiej osoby z najbliższego otoczenia umierającej, która do ostatnich chwil ma nadzieję, nawet wbrew rozumowi i wiedzy. Autorka z oczywistych względów jest w tej pierwszej perspektywie bardzo wiarygodna, w drugiej, jak możemy się dowiedzieć z wywiadów, również ma (niestety) doświadczenie. Jest to też powieść o żałobie, przeżywanej na przeróżne sposoby, niekiedy w ciszy i skupieniu, niekiedy gwałtownie i z fajerwerkami. I o obecności wśród nas, tych, którzy odeszli, niczym w piosence Rynkowskiego - Ci, co odchodzą, wciąż z nami są, patrzą z miłością na nasze dni...

 

Tej lekarskości autorka do końca się nie wyzbywa. Są zdania, nawet całe akapity, których nie stworzyłby nikt inny niż lekarz. Łacińskie nazwy, profesjonalizmy bez uproszczeń, które niekiedy tak rażą u pisarzy, którzy o medycynie nie mają pojęcia (bo dlaczegóż mieliby mieć), zresztą główna bohaterka jest lekarzem. Ciekawe, że w Tarninie jest jednak więcej medycyny ludowej niż tej konwencjonalnej. Ziołolecznictwa, przyrodolecznictwa. W takim bardzo pozytywnym ujęciu, wszak Tarnina (tytułowa bohaterka) zrazu do zbierania kwiatów, owoców wszelkich leśnych roślin podchodzi z dużym dystansem, na koniec sama ma pokoje i kuchnię pełną leczniczych darów przyrody. Ciekawe, czy takie metody pani doktor Kucharska w codziennej praktyce wykorzystuje równie chętnie, jak jej bohaterki.

 

Jest to wreszcie książka o człowieku. O jego zagubieniu w dzisiejszym świecie, pełnym oczekiwań, żądań bycia najlepszym i najmądrzejszym, o zagubieniu, o drodze do odnalezienia samego siebie. O relacjach, miłości, tej szczęśliwej, ale i, częściej nawet, nieszczęśliwej. O zdradzie, nienawiści, złości, o tym, jak nas kształtują nasi bliscy, gdy jeszcze nie znamy świata i jego praw. O tym, że najlepszym rozwiązaniem jest życie w zgodzie z samym sobą i w harmonii z otaczającą nas rzeczywistością.

 

Ileż można podobać się światu? (...) Zaspokajać go? Kokietować? (...) Ileż można być istotą bezbłędną? Która wiedząc, że bezbłędną być nie może, skupia się na tym, by to ukryć? Ileż można nadrabiać pracą, uporem, wdziękiem? Staraniem się, braniem na siebie dodatkowych spraw? Ileż można podobać się światu? Temu obojętnemu albo złośliwemu tworowi czerpiącemu siły z ludzkiego poczucia winy, z rozdmuchanych i wmówionych potrzeb religii, armii, kultury? Ileż można się starać zaspokoić głód, którego zaspokoić nie można? Głód świata i głód serca, które bywa tylko świata odbiciem?

 

Kucharska bawi się też formą. Na początku stosuje zamiennie narrację pierwszoosobowa i trzecioosobową, by potem pozostać już przy tej drugiej. Wprowadza mozaikę zarówno w czasie jak i przestrzeni - wydarzenia z teraźniejszości i Nowego Świata przeplata z przeszłością w wielkim mieście. Nawet wewnątrz tych dwóch czasoprzestrzeni nie trzyma się chronologii. Do klasycznej prozy dodaje elementy poetyckie, epistolograficzne, a nawet dramatyczne (fenomenalna scena rozmowy zwierząt rozpisana na role). Zazwyczaj nie lubię takich niejednorodnych narracji, ale do Tarniny pasuje ona znakomicie, zastosowana umiejętnie, jak u doświadczonego, wprawnego pisarza. Pięknego też używa autorka języka. Niby prostego, pełnego równoważników, ale jednak bogatego, pełnego pięknych porównań, wycyzelowanych zwrotów i zaskakujących zestawień. Smakowite są ta forma i ten język, widać, że Kucharska jest i poetką i prozaiczką zarazem. Staram się jak mogę uciec od porównań do Tokarczuk, ale przecież wrocławianka z przepięknego, niepowtarzalnego języka słynie i (mnie osobiście) najbardziej zachwyca. Kucharska inaczej buduje zdania, używa innych słów, ale również i u niej ta warstwa jest jedną z najlepszych i najważniejszych.

 

W tej beczce miodu znajdzie się i miejsce na kropelkę (dosłownie) dziegciu, ale zapisać ją należy bardziej na konto wydawcy i korektora, którzy kilka literówek i błędów językowych (jeden gramatyczny też wychwyciłem) przepuścili.

 

Piękna jest ta Tarnina. Wciągająca, zachwycająca, relaksująca. Czasami zabawna, czasami wyciskająca łzy, czasami nakazująca zatrzymać się i podumać. Dobra lektura na nasze szalone, trudne do zaakceptowania i zrozumienia czasy. Pani Marto, nie wiem, czy, jak Tess Gerritsen, rzuci pani medyczną profesję, by zawodowo zająć się pisaniem. Szkoda by było, bo myślę (wiem), że jest pani dobrym lekarzem, jak większość tak eklektycznych i otwartych umysłów. Jednak niech pani nie przestaje pisać. Tak pisać.

 

Ksiązkę można kupić TUTAJ.

 

Marta Kucharska – rocznik ‘84. Poetka, pisarka, lekarz. Autorka trzech zbiorów opowiadań: Kino objazdowe (Papierowy Motyl, Warszawa 2012) Saudade (Mamiko, Nowa Ruda 2016), Irga karmiona przez lawinę (wydawnictwo j, Wrocław 2019), tomu wierszy Abisynia (Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2014) oraz wydanej w listopadzie 2022r powieści Tarnina (wydawnictwo j, Wrocław 2022). Finalistka jednego w Połowów organizowanego przez Biuro Literackie, wyróżniona drugą nagrodą w konkursie TVP2 Dolina kreatywna oraz drugą nagrodą w ogólnopolskim konkursie Złoty Środek Poezji za debiut poetycki. Laureatka nagrody kulturalnej WARTO 2020 w kategorii literatura, przyznawanej przez Gazetę Wyborczą za ostatni zbiór opowiadań Irga karmiona przez lawinę. Członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.

 

Tytuł: Tarnina

Autorka: Marta Kucharska

Data premiery: 2022

Stron: 390

Wydawnictwo j

 

Ocena: 8/10

 

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.