„Hellblazer”, tom 1 [RECENZJA]
Martyna Koczorowska

„Hellblazer”, tom 1 [RECENZJA]

  • Dodał: Maciej Baraniak
  • Data publikacji: 15.01.2023, 18:18

Dzieje Constantine'a pojawiają się na naszym rynku prawie od czterech lat, a Egmont stale poszerza ofertę w tym zakresie. Niedawno zakończyliśmy serię Delano, tak więc zgodnie z tradycją, przyszedł czas na nowego scenarzystę, którym jest Mike Carey, autor Lucyfera.

 

Tym razem, otrzymujemy przygody Constantine'a od 175. zeszytu, tak więc w miejscu, gdzie swoją pracę zakończył Azzarello. Carey stara się oddać klimat tamtych tomów, a jednocześnie tchnąć w niego trochę więcej akcji, rodem z historii Ennisa.

 

Na wstępie wspomnę, że uwielbiam serię Ennisa i uważam ją za jedną z najlepszych w kontekście w/w postaci. Jednocześnie nienawidzę Azzarello. Ten drugi pojawił się na rynku jako pierwszy i nie zapomnę chwili, gdy z radością sięgałem po ten komiks, tylko po to, aby w konsekwencji się zawieść. Na szczęście z radością stwierdzam, że Carey takiego zawodu mi nie sprawił.

 

Bo jak wspomniałem, ta seria bierze sporo z Ennisa i znowu jest ciekawie. Dostajemy wiele rozterek moralnych, wielkie zagrożenie, które rozciągnie się na całą serię (tak, nie wszystko zostanie od razu rozwiane), a także sporo akcji, dzięki której całość wypada bardziej dynamicznie. W konsekwencji, udało się ukazać to, co najlepsze w tej postaci, a jednocześnie dodać jej trochę świeżości, względem poprzednich dziejów. Stajemy tam, gdzie warto się pochylić, ale w gruncie rzeczy fabuła ma iść żwawo do przodu.

 

Podoba mi się też podejście do Constantine'a, który znowu odrobinę spoważniał i wreszcie rozumie, iż żyje w brudnym świecie, gdzie nic nie jest kolorowe. Już pierwsza historia to właściwie zderzenie ze ścianą, gdy widzi jakiego okrucieństwa niektórzy są w stanie dokonać. Fajne urozmaicenie, chociaż nasz Anglik nie stracił do końca swego poczucia humoru. 

 

Przy tym, mamy do czynienia ze scenarzystą Lucyfera, tak więc pozycja jest napisana bardzo ciekawym językiem. Z jednej strony nie stara się on skakać na wyżyny, aby nie spłoszyć Czytelnika, a jednocześnie stara się rozbudować i wzbogacić swoje dialogi. Brawa należą się również dla tłumacza, gdyż ponownie nie mam problemu z tym aspektem, co przy albumach Azzarello było mordęgą.

 

No i wisienką na torcie są rysunki, które wyglądają bardzo dobrze. Nie ma tutaj fantazji związanej z kolorami, ale nie ma też problemów, które kojarzę z klasycznymi historiami lat 90. ubiegłego wieku. Moim zdaniem odpowiednio oddawały mrok i brutalność, wyjątkowo istotną w kontekście protagonisty. W trakcie trwania historii zachodzi jednak zmiana na stołku rysownika, natomiast nadal całość wygląda nieźle. Słabiej, ale wciąż na poziomie.

 

Miło mi recenzować tak dobre komiksy i liczę, że sporo dobrej treści jeszcze przed nami. Pierwszym tom był świetną dawką rozrywki, natomiast czekam już na kolejne, aby móc poznać odpowiedzi, na wszystkie pytania, które zostały tutaj zadane. Bawiłem się świetnie i mówię to jako wielki fan tej postaci. Polecam to zarówno miłośnikom Hellblazera, jak i nowicjuszom, chcącym zacząć swoją przygodę z tym bohaterem.

 

Ten oraz inne komiksy i gry planszowe kupicie w sklepie Rubico.

#Współpraca #WspółpracaReklamowa
Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl