„Let me in” Natalii Fromuth [RECENZJA]

„Let me in” Natalii Fromuth [RECENZJA]

  • Dodał: Paulina Klimek
  • Data publikacji: 26.02.2023, 20:17

„Let me in” Natalii Fromuth to historia dość nierówna, momentami brakowało jej uroku, który w innych fragmentach aż wylewał się ze stron książki. Mimo początkowych niejasności i elementów wybijających z rytmu czytania, mniej więcej od połowy dostajemy naprawdę ciekawą i wręcz przejmującą historię, której nie chce się odkładać. 

 

Layla pracuje w kawiarni swojej mamy i ma swoją ustaloną rutynę, której nic i nikt nie potrafi zburzyć. Wszytko musi być zrobione perfekcyjne i nie ma w jej życiu miejsca na beztroskę czy podążanie nieznaną ścieżką. Zostaje ono jednak wywrócone do góry nogami, kiedy w kawiarni przy stoliku dziewiątym pojawia się intrygujący i tajemniczy chłopak. Vincent, jak zaczęła nazywać go dziewczyna, zupełnie odmieni rutynę Layli i zmieni jej postrzeganie świata. 

 

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej historii. Sięgałam właściwie po tę książkę bez specjalnych oczekiwań, a naprawdę spodobał mi się pomysł na opowieść. Przede wszystkim jest to historia o przełamywaniu swojej rutyny i odnajdywaniu w życiu prawdziwego szczęścia. O odnajdywaniu siebie samego. Layla pod wpływem tego interesującego chłopaka, zaczyna rozumieć, jak wiele w życiu ją omijało i jak bardzo zawracała samą siebie, kurczowo trzymając się znanych, utartych schematów. Dziewczyna powoli, za sprawą Aidana, wprowadza do swojego życia coraz więcej kolorów i zaczyna rozumieć, że powinna przede wszystkim skupiać się na sobie i swoich pragnieniach.

 

Poza tym, jest to także opowieść o prawdziwej przyjaźni, która potrafi znaleźć wybaczenie nawet po wielu latach rozłąki, złości i nierozmawiania. Bardzo spodobał mi się ten wątek, który tak naprawdę pojawia się w książce dość późno, sprawiając, że wszystkie brakujące puzzle wskakują na odpowiednie miejsce. Być może dzięki temu cała opowieść staje się pełna. Do tego cała historia opiera się na sztuce, co też wydaje mi się niecodziennym i nieczęstym wątkiem w książkach, a tutaj świetnie to zagrało. Nie tylko to, że Aidan próbuje być prawdziwym artystą, ale też próby zrozumienia prawdziwej sztuki przez Laylę i wszystkie odniesienia do Vincenta van Gogha i innych artystów. Dzięki temu na kartkach tej historii możemy odnaleźć kilka drobnych obrazków, odnoszących się do fabuły, które dodają tej książce uroku.

 

Niestety nie wszystko w niej mnie urzekło. Mam właściwie dwa zarzuty do tej książki, przez które przez mniej więcej połowę stron nieco kręciłam nosem i odebrało mi to delikatnie przyjemność z poznawania tej historii. Absolutnie nie czuć tutaj żadnego upływu czasu. Mam wrażenie, że minęły góra dwa-trzy dni, tymczasem nagle pada stwierdzenie, że było to kilka tygodni. I tak było właściwie przez cały czas. W ogóle zabrakło mi w tej historii jakiegoś umiejscowienia w czasie. Jasne, dostajemy informację, że jest upalnie, a w połowie książki pada data 4 lipca, więc możemy się domyślić, że chodzi o wakacje, niemniej nic poza tym. Tak samo z wiekiem głównej bohaterki - rodzice traktują ją jak dziesięciolatkę (mimo że pracuje w kawiarni swojej mamy), sama zachowuje się jak szesnasto-siedemnastolatka, jej myśli przypominają czasem rozważania jeszcze starszej osoby, ale ostatecznie nie dowiadujemy się, w jakim jest wieku. Można się domyślać jedynie po jednej wzmiance o szkole i stwierdzeniu, że „jest już prawie dorosła”. Mnie takie rzeczy wytrącają z opisywanego świata.

 

Mimo kilku zgrzytów, uważam że to była naprawdę ciekawa historia. Podobał mi się niecodzienny pomysł na jej fabułę, urzekła mnie szczególnie sama końcówka i właśnie moment, kiedy wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i dostajemy pełen obraz sytuacji. Nie powiem, żeby to była najlepsza przeczytana przeze mnie książka, nie jest to także taka historia, którą chciałabym polecać wszystkim i mówić, że koniecznie powinno się ją przeczytać. Ale absolutnie nie będę także zniechęcać. Wierzę, że ta historia znajdzie wielu zwolenników, że rozkocha w sobie niejednego czytelnika. Z tego, co kojarzę, autorka jest dość młodą osobą, dlatego wierzę, że przy kolejnych opowieściach spod jej pióra będzie lepiej i z chęcią sięgnę po te książki, które wyda w przyszłości. 

 

Tytuł: „Let me in”

Autorka: Natalia Fromuth

Data wydania: 22.02.2023

Liczba stron: 326

Wydawnictwo beYA

 

Książka przeczytana w ramach współpracy z Wydawnictwem beYA

Paulina Klimek – Poinformowani.pl

Paulina Klimek

Ukończyła Zarządzanie mediami i reklamą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Blogerka i pasjonatka literatury. W wolnych chwilach fotograf turniejów piłkarskich. Z zamiłowaniem do chodzenia po górach. Kontakt: klimek.paulina02@gmail.com