Najgorsze recenzje – albumy, którym krytycy nie szczędzili gorzkich słów

  • Data publikacji: 24.10.2018, 23:59

Naturalne w pracy recenzenta jest to, że czasem jakieś dzieło nie przypadnie mu do gustu. Ciekawie się robi, gdy taki dziennikarz zdecyduje się przekazać swoje niezadowolenie czytelnikom. Niektóre z negatywnych recenzji potrafią skutecznie odstraszyć od dzieła, a przy okazji rozbawić. Poznajmy więc historie czterech albumów, które nie podbiły serc krytyków.

 

Greta Van Fleet – Anthem of the Peaceful Army

 

Wydany w zeszłym tygodniu album zbiera mocno przeciętne recenzje. Średnia od użytkowników wynosi 5.3, a od recenzentów 5.8. Wyróżnia się tu znacząco recenzja z portalu Pitchforkktóry ocenił album na oszałamiające 1.6/10. Ciekawie robi się od pierwszych zdań recenzji. Jak napisał autor tekstu, Jeremy D. Larson: – Greta Van Fleet brzmi tak, jakby zjarali się pierwszy raz i następnie zadzwonili po gliny, które aresztowałyby ich w trakcie próby nagrania albumu Led Zeppelin. Internauci wyśmiewają zespół, który mówił o sobie, że zbawi muzykę rockową, a finalnie nie wniósł żadnego autorskiego pomysłu, udając przy tym wspomniane już Led Zeppelin. Niestety, ale „zainspirowanie się” ich dorobkiem, a także chęć ubierania się, jak gdyby było ciepłe lato 1973 roku, wcale nie znaczą, że jest się na dobrej drodze do nagrania wspaniałego albumu rockowego, z którego będzie wylewać się nostalgia.

 

 

Metallica oraz Lou Reed – Lulu

 

Jeśli 1.6 wydawało się niską oceną, to spokojnie – nasza podróż w dolne kręgi recenzji dopiero się rozpoczyna. Ten sam portal przyznał płycie z 2011 roku cały jeden punkt na dziesięć. Choć BBC Music przyznało płycie ocenę 8/10, to jego średnia i tak wynosi zaledwie 45/100. Część fanów uważa, że artyści po prostu celowo nagrali tak słabe dzieło - miało być ono niczym środkowy palec wymierzony do wszystkich krytyków. W tej teorii może być jakieś ziarno prawdy, bo trudno uwierzyć, by osoby zasłużone dla muzyki wydały płytę, nie będąc zarazem świadomym jej autentycznego poziomu. W końcu Lou Reed był twarzą słynnego The Velvet Underground, natomiast o Metallice słyszał chyba każdy. Płyta ma fatalne teksty; sam wokal (miks śpiewu i mówienia) pozostawia wiele do życzenia. Mówi się też, że muzycznie Metallica nie dała rady. Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy ta kapela ściera się z krytykami z portalu Pitchfork...

 

 

Metallica, St. Anger

 

Ostatni album nagrany przy udziale Boba Rocka stał się zarazem najbardziej kontrowersyjnym w całej historii grupy. Podzielił on zarówno fanów, jak i krytyków. Tytułowy singiel zdobył nagrodę Grammy, a część recenzentów oceniała album nawet na 9/10, chwaląc zawarte w nim emocje. Znalazło się miejsce także dla niezliczonych krytyków dzieła, którzy często oceniali dzieło bez żadnych zahamowań. Przoduje im ponownie Pitchfork. Recenzent zdecydował, że płyta nie zasługuje nawet na 1.0/10, finalnie dając jej notę 0.8/10! Płyta do dziś jest przedmiotem dyskusji fanów zespołu, którzy spierają się o to, czy St. Anger jest powodem do wstydu, czy dumy.

 

 

Tom Odell, Long Way Down

 

Ocena płyty jest mocno subiektywna – to pewne. Są jednak takie recenzje, które wręcz zakrawają na żart. Do tego gatunku recenzji zdecydowanie należy ta, którą opublikowano na łamach magazynu New Music Express. Recenzentowi album tak bardzo nie przypadł do gustu, że  ocenił go w skali od 1 do 10 na... 0. Jeśli mam zgadywać, to myślę, że Tom Odell niespecjalnie przejął się tą niecodzienną recenzją. Na płycie z 2013 roku znajdziemy m.in. jego największy hit, Another Love, który dał mu sławę na całym świecie. Czym więc jest ta jedna, nie przychylne, recenzja przy sukcesie, który i tak udało się odnieść?