Nierówna walka - „Mów do mnie” braci Philippou [RECENZJA]
A24/YouTube Screenshot

Nierówna walka - „Mów do mnie” braci Philippou [RECENZJA]

  • Dodał: Daniel Sztyk
  • Data publikacji: 22.08.2023, 11:01

Od zawsze powtarzam, że horror to gatunek, który pozwala na rozwinięcie twórczych skrzydeł. Jest w nim miejsce na operowanie absurdem, mieszanie się różnych konwencji oraz na zaglądanie do najciemniejszych zakamarków ludzkiej wyobraźni. Jest to również gatunek, który bardzo często popada w pułapki klisz i zamiast zaskoczenia, funduje widzowi morze tanich i oczywistych trików. Mów do mnie wydaje się stać gdzieś pomiędzy tymi dwoma ujęciami horroru.

 

Mów do mnie to opowieść zbudowana wokół jednego, intrygującego artefaktu. Chodzi o zabalsamowaną dłoń, która pozwala na kontakt ze zmarłymi. Wystarczy usiąść, chwycić rękę i dać zgodę na wejście do naszego ciała. Grupa bohaterów dostrzega w niej imprezowy potencjał, dlatego dłoń szybko staje się największą atrakcją zakraplanych alkoholem domówek. Ze wspomnianą dłonią należy jednak postępować ostrożnie, ponieważ jeśli zbyt długo pozwolimy przemawiać zabłąkanym duszom, zostaną one z uczestnikiem zabawy na zawsze.

 

Kino grozy w ostatnich latach miało wyjątkowe szczęście w kwestii reżyserskich debiutów. To właśnie dzięki horrorowi, swoje kariery zbudowali tacy tytani współczesnego kina, jak: Robert Eggers, Ari Aster czy Jordan Peele. Teraz na ustach wszystkich znaleźli się bracia Philippou, których przygoda z kręceniem filmów rozpoczęła się od kanału na YouTubie. Czy twórcy kanału RackaRacka stanęli na wysokości zadania i dostarczyli film, który odmieni oblicze opisywanego gatunku?

 

Przypadek Mów do mnie jest bardzo interesujący, ponieważ przy pomocy tego filmu można opisywać zjawiska rządzące posthorrorem, ale również można dokonać próby zdefiniowania gatunkowych klisz. To sprawia, że bardzo ciężko jednoznacznie ocenić, co w obrazie braci Philippou pracuje silniej. Czy bardziej udaje im się dekonstruować schematy czy je powielać? Można powiedzieć, że produkcja o nietypowej dłoni, stoi w rozkroku między innowacją a sztampą.

 

Nie można odmówić debiutantom ambicji stworzenia filmu, który ucieka od typowych dla konwencji zagrywek. Stąd na przykład, rzadko spotykana wcześniej w horrorach, refleksja nad rolą social mediów w naszych życiach. Choć nie uświadczymy tutaj aż tak silnego społecznego podszycia, to jednak wciąż możemy wyciągnąć jakieś wnioski, dotyczące naszej egzystencji w cyberprzestrzeni. Z ducha posthorrorowe jest również zakończenie, które nijak nie rymuje się z tym, co wcześniej fundowały nam filmy o kontaktach z duchami. Nieco innowacji można również dostrzec w relacjach między bohaterami. Typowa grupa najlepszych przyjaciół, została tutaj zmieniona w zestaw jednostek, które średnio za sobą przepadają. Moc przyjaźni ustępuje biernemu przyzwyczajeniu, siła grupy rozprasza się na działania podejmowane solo. Związani z twórczością internetową twórcy zgrabnie potrafią nas również zmylić, sugerując że pewien bohater odegra istotną rolę w całości lub pokazując na ekranie zdarzenia, które jawią się jako istotne dla dalszej akcji, by potem rozproszyć się w pozaekranową próżnię.

 

Niestety, świeże pomysły często zostają przysłonięte przez, znane z tego typu obrazów, pułapki schematów. Z każdą minutą metrażu Mów do mnie narastała we mnie ochota na wyciągnięcie kartki i stworzenie kliszowego bingo, w którym odhaczałbym wszystkie sztampowe elementy opowieści braci Philippou. Miejmy to zatem za sobą: bohaterka niemogąca pogodzić się ze stratą najbliższej osoby, niewyłamujący się z archetypów bohaterowie oraz sekwencja z łazienką. Czasem naprawdę ciężko nie odnieść wrażenia, że stworzony przez Australijczyków, film grozy znajduje się bliżej standardowego wakacyjnego horroru z produkcyjnej taśmy niż ważnego głosu, który mógłby być istotną cegiełką w budowli zwanej posthorrorem.

 

Mam również masę wątpliwości związanych z wystarczalnością pomysłu wyjściowego. O ile pierwsza sekwencja z opisywaną dłonią wprawiła mnie w zachwyt, tak dalej czułem coraz większe znużenie. Obawy mam tym większe, że właśnie zapowiedziano sequel. Mam jednak nadzieję, że ozłoceni przez A24 twórcy, znajdą jakiś ciekawy trop, który pozwoli im rozwinąć stworzoną przez nich horrorową ideę i rozniecić we mnie entuzjazm, który towarzyszył mi podczas pierwszych scen.

 

Gdy jednak przymkniemy oko na wszystkie niedoskonałości Mów do mnie, uświadomimy sobie, że mamy do czynienia z naprawdę solidną produkcją, która może pochwalić się naprawdę kapitalną realizacją. Film, który jak na dzisiejsze hollywoodzkie standardy, okazuje się bardzo tani (budżet wyniósł 4,5 mln dolarów), wygląda naprawdę dobrze i bez większych problemów mógłby stanąć w szranki ze znacznie droższymi tytułami. Mimo swoich wad, to cały czas solidna rozrywka, która gwarantuje 95 minut emocji oraz nerwowego obgryzania paznokci. Moje rozczarowanie w dużej mierze wynika z faktu, że szedłem do kina z olbrzymimi oczekiwaniami, licząc że bracia Philippou dostarczą rewolucyjny dla nurtu kina grozy film. Ostatnie lata przyniosły nam przecież Midsommar, Uciekaj czy Lighthouse. Choć po seansie Mów do mnie więcej we mnie goryczy niż zachwytu, to nie pozostaję ślepy na świetną filmową rękę, debiutujących w Hollywood, youtuberów i na pewno będę im się bacznie przyglądał. Kto wie, może w przyszłości awansują do horrorowej ekstraklasy. Na razie jednak muszą rozegrać filmowe baraże.

 

Moja ocena: 7/10

 

Daniel Sztyk – Poinformowani.pl

Daniel Sztyk

Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com