Łączy nas wrestling - „Bracia ze stali” Seana Durkina [RECENZJA]
A24/YouTube Screenshot

Łączy nas wrestling - „Bracia ze stali” Seana Durkina [RECENZJA]

  • Dodał: Daniel Sztyk
  • Data publikacji: 16.02.2024, 15:10

Raz! Dwa! Trzy! Każdy wrestler marzy o tym, by stanąć na szczycie i triumfalnie wznieść pas mistrzowski w górę, pokazać go licznie zgromadzonej publice. Krew, pot i łzy – wszystko, by wpisać się w łaski włodarzy federacji. To wszystko brzmi bardzo filmowo, ponieważ niejedna historia ze świata wrestlingu zawiera w sobie składniki, które nadają się na dobry, trzymający za gardło scenariusz. A już na pewno historia rodziny Von Erich.

 

Bracia ze stali to opowieść o wrestlingowym klanie Von Erichów, którzy pragnęli zawładnąć światem reżyserowanych sztuk walki. Wszystko zaczęło się od ojca, który swoim „żelaznym pazurem” brutalnie wykańczał swoich rywali. Nigdy jednak nie zdobył najważniejszego lauru, czyli pasa mistrzowskiego. Brak tego trofeum w gablocie stał się obsesją Fritza Von Ericha. Zaprzątało to głowę bohatera do tego stopnia, że swoje ambicje przeniósł na synów: Kevina, Kerry’ego, Davida oraz Mike’a.

 

Seanowi Durkinowi należą się brawa za to, jaką artystyczną strategię przyjął. Zamiast kręcenia typowego dramatu sportowego, reżyser używa tej matrycy jako narzędzia, które ma mu pomóc znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Bracia ze stali ogrywają sportowe klisze w nieoczywisty sposób, a wszystko po to, by zmierzyć się z toksycznym ojcostwem, problemami amerykańskiej mentalności oraz kryzysem wielkiego mitu.  American dream, dla którego warto poświęcić wszystko? To nie ten adres. Twórca Gniazda proponuje opowieść, w którym taki system wartości musi runąć, co stanowi swoistą kontrę do Rocky’ego i reszty bokserskiej ferajny. Durkin dostrzega człowieka zamiast maszyny, która musi być gotowa na przyjęcie każdego ciosu bez bólu oraz wykonanie tysiąca brzuszków podczas jednej treningowej sesji.

 

Filmowa biografia Von Erichów to nie tylko pokaz reżyserskiego kunsztu, ale również aktorski triumf. Zachwycający jest, przede wszystkim, Zac Efron, który wykonał olbrzymią pracę, by stać się Kevinem Von Erichem. Kreacja imponuje, zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychologicznym. Długo przyszło czekać Efronowi na rolę na miarę jego talentu. Oficjalnie możemy powiedzieć, że się doczekał. Liczę, że aktor pójdzie za ciosem i niebawem będziemy oglądać go w kolejnych ambitnych produkcjach.

 

Reszta obsady również daje radę. Godni wszelkich pochwał są Maura Tierney oraz Holt McCallany, którzy wcielili się w rodziców młodych wrestlerów. Imponuje również Harris Dickinson, który miał okazję na rehabilitację po przeciętnym (w moim odczuciu) występie w ostatnim obrazie Rubena Ostlunda, czyli W trójkącie. Rola Davida Von Ericha pozwoliła brytyjskiemu aktorowi na pokazanie szerokości swojego aktorskiego wachlarza. Niestety, małym rozczarowaniem okazał się dla mnie występ Jeremy’ego Allena White’a, którego Kerry wydaje się sportretowany w nieco leniwy sposób. Istnieje jednak możliwość, że po wspaniałej pracy White’a w serialu The Bear spodziewałem się większych aktorskich fajerwerków.

 

Bracia ze stali to kino korzystające z klasycznych środków w najlepszy możliwy sposób. Durkin nie potrzebuje formalnych innowacji, by stworzyć film, który nawet na moment nie zostawia nas w emocjonalnej pustce, zarówno w trakcie seansu, jak i po nim. Bracia ze stali, choć są tradycyjni pod względem formy, potrafią zaskoczyć swoją treścią, w której kryje się dużo literackiego mięsa. Obrana przez reżysera perspektywa wyróżnia się na tle innych filmów o tematyce sportowej, ponieważ zawiera w sobie dekonstrukcję tego dobrze znanego gatunku. Bracia ze stali wymierzają potężny sierpowy bohaterom, którzy wierzą w skrajnie konserwatywne ideały.

 

Moja ocena: 8/10

Daniel Sztyk – Poinformowani.pl

Daniel Sztyk

Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com