Nowa definicja blockbustera - „Diuna: Część druga” Denisa Villeneuve'a [RECENZJA]
Warner Bros. Pictures/YouTube Screenshot

Nowa definicja blockbustera - „Diuna: Część druga” Denisa Villeneuve'a [RECENZJA]

  • Dodał: Daniel Sztyk
  • Data publikacji: 04.03.2024, 21:48

Po ponad dwóch latach przerwy reżyser Denis Villeneuve ponownie zabiera widzów na Arrakis. Planeta dalej jest pełna piasku, pod którym grasują monumentalne czerwie. Okazuje się jednak, że Diuna ma kinomanom znacznie więcej do zaoferowania niż piękne krajobrazy. Pierwszy obraz to było tylko preludium, teraz przyszła pora na kinowy monument.

 

Gdy w 2021 roku na ekranach kin pojawiła się pierwsza odsłona Diuny, spora część widzów przeżyła rozczarowanie. Zamiast narracyjnych fajerwerków, musieliśmy przebijać się przez nadmierną ekspozycję, planeta zamiast kusić różnorodnością skazywała nas na oglądanie piaszczystej jednorodności, a długi metraż stanowił prawdziwe wyzwanie nawet dla najbardziej cierpliwych miłośników science fiction. Przyznam, że sam znalazłem się w tej grupie, która po wyjściu z sali kinowej odczuwała pustkę, która nie powinna towarzyszyć filmowym eventom tego rodzaju. Wstęp, w którym powołuje się na własne odczucia względem jedynki będzie pełnił w tym tekście funkcję rehabilitacyjną, ponieważ drugi epizod wydaje się być całkowitym zaprzeczeniem filozofii przyświecającej twórcy podczas tworzenia pierwszej odsłony. Jestem świadomy, że tak zapewne miało być od początku, ponieważ odcinek otwierający miał nauczyć nas zasad panujących w stworzonym przez Franka Herberta świecie. Widać jednak, że recepcja produkcji sprzed niemal trzech lat, znacząco wpłynęła na kształt najnowszego obrazu w dorobku kanadyjskiego reżysera.

 

Drugi film rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się pierwszy obraz. Lady Jessica oraz Paul Atryda wraz z Fremenami kroczą po pustyni. Działają partyzancko przeciwko wrogom oraz cały czas budują ogromną armię, która w przyszłości ma stawić czoła złaknionym przyprawy Harkonnenom. Na sile zaczyna przybierać również wiara w to, że Paul Atryda jest oczekiwanym przez ludzi pustyni zbawcą. Czy wreszcie nadejdą dobre czasy dla opisywanej ludności, ale również dla samej Diuny?

 

Diuna: Część druga od samego początku chce pokazać widzowi, jakie atrakcje ma do zaoferowania. Już w otwierającej sekwencji możemy oglądać świetnie zainscenizowane starcie Fremenów z żołnierzami rodu Harkonnenów. Im dalej w las, tym lepiej. Villeneuve perfekcyjnie reżyseruje swoje dzieło, wie kiedy powinien zwolnić, wie kiedy przychodzi pora na fabularne przewrotki oraz doskonale wie, jak stopniowo wprowadzać swoich bohaterów do opowieści. Nawet przez moment nie ma się wrażenia, że autor Labiryntu nie ma kontroli nad tym, co się dzieje na ekranie. Pod jego batutą obrazy nabierają znaczeń, aktorzy grają jak nigdy, a z każdej sceny zostaje wyciśnięta pełnia potencjału.

 

Wizytówką najnowszego dzieła twórcy Sicario jest strona wizualna. Arrakis funduje kinofilom przepiękne krajobrazy, które na zawsze zapiszą się w historii X muzy. Villenueve wraz z operatorem stworzyli film, w którym każda klatka prezentuje się obłędnie. Pustynny fresk to jednak nie tylko formalne piękno, ale także silne narzędzie narracyjne. Piaski w Diunie są źródłem życia oraz integralną częścią prowadzonej opowieści. Pięknie filmowane są również bitwy, których w sequelu filmu z 2021 roku nie brakuje. W każdej z nich czuć stawkę, a precyzyjne operowanie kolorami, choreografią i napięciem sprawiają, że nawet przez chwilę się na nich nie nudziłem.

 

Imponująca jest również wielowymiarowość drugiej Diuny. Każda kolejna godzina metrażu pozwala nam zwrócić uwagę na inne aspekty. Na początku pojawia się pole do rozmyślań nad kryzysem klimatycznym, później mamy szansę pochylić się nad zagadnieniem dystansu między wiarą a fanatyzmem, kończąc na pytaniach o władzę i głód dominacji. To także antywojenny traktat, który pokazuje dewastacyjny wymiar każdego zbrojnego konfliktu. Villeneuve wyciąga z prozy Herberta to, co aktualne, pokazując potęgę uniwersum stworzonego przez kultowego autora oraz skupia się na tezach, które nigdy nie stracą na znaczeniu. Efektem jest opowieść, którą możemy odczytywać na dużej liczbie poziomów oraz układanka, która pozwoli na odkrywanie nowych rzeczy podczas każdego kolejnego seansu.

 

Nie wybaczyłbym sobie, gdybym w recenzji nie poświęcił akapitu obsadzie Diuny, która wypadła rewelacyjnie. Chalamet ponownie udowadnia, że urodził się po to, by zagrać Paula Atrydę. Aktor w sposób wiarygodny pokazuje przemianę protagonisty, który stopniowo dojrzewa do roli zbawcy Fremenów. Rewelacyjna jest również Rebecca Ferguson, która bardzo umiejętnie zmienia emocjonalne rejestry, serwując prawdopodobnie najlepszy występ w swojej dotychczasowej karierze. W najnowszym filmie reżysera Pogorzeliska triumfuje również Javier Bardem, który wreszcie dostał świetnie napisaną rolę w hollywoodzkim widowisku. Plama po kapitanie Salazarze została skutecznie zmazana. Jedynym castingowym rozczarowaniem jest dla mnie Zendaya, po której spodziewałem się znacznie ciekawszego występu. Chani w jej interpretacji jest bohaterką bez charakteru, znajdującą się w emocjonalnej ascezie. Zawód jest tym większy, ponieważ znana z Euforii aktorka miała być głównym punktem drugiego epizodu konfliktów na Arrakis.

 

Diuna część druga to coś więcej niż blockbuster nastawiony na zarabianie worków pieniędzy. To jedyne w swoim rodzaju wydarzenie filmowe, które doskonale łączy wysoki budżet z kinem artystycznym. Obraz ten stanowi dowód na to, że zarówno krytyka, jak i publika są w tej chwili zainteresowane ambitnymi obrazami wysokobudżetowymi, a sam Denis Villeneuve udowadnia, że możliwe jest zachowanie reżyserskiej tożsamości przy kręceniu ogromnych produkcji. Tak powstają filmowe monumenty, tak się przechodzi do historii kinematografii.

 

Moja ocena: 9/10

Daniel Sztyk – Poinformowani.pl

Daniel Sztyk

Rozkochany w kinie i literaturze student polonistyki. W wolnych chwilach, gdy akurat nie siedzi w kinie, ogląda Premier League, by rozkoszować się magią futbolu. E-mail: danielszdanielsztyk@gmail.com